Według o. Wacława Oszajcy SJ Kościół katolicki powinien porzucić dotychczasową formę pobożności Eucharystycznej. Procesje są kiczowate, totemiczne i trącą feudalizmem, a dla postronnego obserwatora mówienie o Ciele i Krwi Chrystusa jest jakby kanibalizmem. Swoje wynurzenia polski jezuita ogłosił na stronie „Więzi” w samą uroczystość Bożego Ciała. O szczegółach pisze Paweł Chmielewski.
Przeczytałem na portalu „Więzi” tekst o. Wacława Oszajcy SJ na temat uroczystości Bożego Ciała – i zaniemówiłem. Czy to aby na pewno tekst jezuity, czy raczej jakiegoś tyleż młodocianego, co zapiekłego przeciwnika wiary chrześcijańskiej? Podpis ze zdjęciem na górze tekstu, pod artykułem informacje o autorze, nie mogę zatem powątpiewać: to nie sen, to fakty. Jeżeli redakcja „Więzi” ujawni, że ich stronę zhakował jakiś 16-letni ateista, to z góry przepraszam; póki co jednak takich informacji nie ma…
Lektura artykułu o. Wacława Oszajcy u każdego wierzącego katolika wzbudzi – przepraszam, ale nie znajduję innego adekwatnego słowa – zwykłe obrzydzenie. Przykro mi w ogóle o tym pisać, ale wymierzony w uroczystość Bożego Ciała „bluzg” jezuity ma charakter publiczny, cóż więc pozostaje zrobić?
Wesprzyj nas już teraz!
Wczoraj, jak większość Polaków, uczestniczyłem z całą rodziną w procesji Bożego Ciała. Procesja, jak to procesja: wyjątkowe piękno, pieśni eucharystyczne, kwiaty, miłość do Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Tysiące wiernych oddających hołd Najwyższemu.
Na moim osiedlu mieszka wielu obcokrajowców. Z zainteresowaniem obserwowałem, jak całe rodziny, zwłaszcza z krajów Azji, wychodzą na balkony swoich mieszkań i patrzą na procesję. Pomyślałem, że jeżeli nie znają zbyt dobrze katolicyzmu, muszą się zastanawiać, czym jest to, co tyle tysięcy Polaków uwielbia w tak wspaniały sposób. Nie czytali jeszcze najwyraźniej tekstu o. Wacława Oszajcy SJ. Dowiedzieliby się wówczas, o co tu chodzi.
Okazuje się bowiem, że o. Wacław Oszajca SJ zadał sobie to samo pytanie, co ja, to znaczy o ocenę procesji przez niekatolickich obserwatorów. I stwierdził, co następuje: to są jakieś quasi-feudalne obrzędy dzikich tłumów z zacięciem do kanibalizmu!
Bo według o. Wacława Oszajcy procesja Bożego Ciała w oczach nieobeznanego obserwatora przypomina raczej feudalny przemarsz, w którego centrum znajduje się jakiś „totem”, a wszystko wśród „nadmiaru przepychu”, na dodatek „mocno kiczowatego”. Co więcej zdaniem o. Oszajcy gdyby postronny obserwator usłyszał słowa: „Bierzcie i jedzcie moje Ciało” oraz „Bierzcie i pijcie moją krew” to pomyślałby, że – uwaga – trafił „na symboliczną, bo symboliczną, ale jednak ucztę kanibali”. Tak, tak – to nie żart, to właśnie napisał w uroczystość Bożego Ciała polski jezuita.
Chwilę później porównał jeszcze obrzędy Mszy świętej do „czegoś umownego, jakby przedstawienia”, które można co prawda „teologicznie uzasadniać”, ale w historii kosztowało nas to już „morze krwi”.
Dalej wojujący z katolicką pobożnością kapłan napisał: „Jak wszystko na tym Bożym świecie, również ta uroczystość i związana z nią procesja ma swoją ciemną stronę. Przykładem jest tumult toruński, o którym w swoim czasie mówiła cała Europa. Nie dotyczył on co prawda Bożego Ciała, ale kultu Eucharystii. Zaczęło się od teoforycznej procesji wokół kościoła św. Jakuba 16 lipca 1724 roku, w święto Matki Boskiej Szkaplerznej…”
Chwila, chwila… „Również ta uroczystość… ma swoją ciemną stronę”; „przykładem jest tumult… nie dotyczył on co prawda Bożego Ciała, ale…”. Dobrze się zaczyna! O czym postanowił przypomnieć o. Wacław Oszajca czytelnikowi? A o tym, że jeszcze trzysta lat temu katolików drażniło, gdy ktoś w obliczu Najświętszego Sakramentu nie klękał i stał w czapce na głowie. W Toruniu kilku protestanckich studentów bowiem czapek nie zdjęło ani nie klęknęło – i doszło do kłótni, która po kilku miesiącach poskutkowała ścięciem protestanckiego prezydenta Torunia, a wraz z nim tych studentów – heretyków. Zbrodniczy ten katolicki fanatyzm eucharystyczny – nieprawdaż? Myślę sobie, że te wydarzenia naprawdę mogły pobudzić wyobraźnię o. Wacława Oszajcy. Może pomyślał: a co zrobiliby ci skorzy do bitki torunianie, gdyby podczas swojej feudalno-kanibalistycznej procesji z opłatkiem spotkali mnie, światłego? Czy i w tej sytuacji „w ruch nie poszłyby pięści”? Cóż, gdyby wówczas, lat temu trzysta, któryś z jezuitów z taką zapalczywością atakował pobożność Eucharystyczną, nie jest wykluczone, że owszem, poszłyby całkiem szybko…
Na koniec o. Oszajca wyciągnął jeszcze żydów: jakby mało było tych katolickich zbrodni, należało widać jego zdaniem napisać, iż w przeszłości procesja Bożego Ciała i inne wielkie święta chrześcijańskie stanowiły dla żydów właśnie poważne zagrożenie, bo przeradzać się miały w pogromy.
Ktoś mógłby się zapytać, co skłoniło o. Wacława Oszajcę SJ do wypisywania w uroczystość Bożego Ciała takich rzeczy? Czy jezuita spędził wcześniej kilka godzin na forum dla ateistów, początkowo – a niech tam! – by ich nawracać, ale z czasem przekonał się do ich argumentacji przeciwko katolikom i postanowił pokazać to w felietonie na stronie „Więzi”? Chyba jednak nie: otóż ten wielki przeciwnik podniosłych obchodów uroczystości Bożego Ciała po prostu naczytał się swojego zakonnego współbrata, o. Karla Rahnera SJ. To właśnie jego imię przywołał o. Wacław Oszajca u kresu swojej filipiki; Rahnera, tego głównego autorytetu wszystkich pośpiesznych modernizatorów Kościoła i wrogów zwykłej katolickiej pobożności…
Dosłownie wczoraj miałem okazję przeczytać ponownie znaną bajkę, „Królową śniegu” H. Ch. Andersena. Jak pewnie Czytelnicy pamiętają, w jej centrum znajduje się diabelskie lustro, które pękło na miliony kawałków; kawałki te powpadały ludziom do oczu i serc. Kto został przez odłamek diabelskiego lustra zraniony, ten w ogóle nie dostrzega piękna i dobra, wszędzie widząc ohydę i zło. Mam wrażenie, że nasz jezuita padł ofiarą szatańskiego lustra. Daj mu Boże dobrego chirurga: niech usunie lustro i niech o. Wacław Oszajca SJ zobaczy w procesji Bożego Ciała miłość do Boga i Maryi, a nie kanibalizm, feudalizm i pogromy protestantów i żydów.
Paweł Chmielewski