W środę 22 czerwca Emmanuel Macron wygłosił orędzie telewizyjne do Francuzów. Trwało 8 minut. Było to pierwsze oficjalne wystąpienie prezydenta po II turze wyborów parlamentarnych z 19 czerwca. Przypomnijmy, że obóz prezydencki nie zdobył w niej większości do samodzielnych rządów.
Po kilkudniowych negocjacjach Macron wykluczył stworzenie rządu koalicyjnego. Nie było też „mea culpa”, chociaż prezydent „zauważył” niską frekwencję i dodał, że „nie może też ignorować pęknięć i głębokich podziałów kraju”. Odrzucił jednak ideę ponadpartyjnego rządu „jedności narodowej” i wyjaśnił, że „większość przywódców” partyjnych wykluczyła taki rząd.
Pozostaje rząd mniejszościowy i „poszerzanie większości prezydenckiej”. Macron mówił – „musimy wspólnie nauczyć się rządzić i ustanawiać prawo w inny sposób, budować nowe kompromisy, prowadzić dialog, słuchać się z szacunkiem”. Może to oznaczać poszukiwanie doraźnych koalicji do konkretnych celów i reform. Macron mówił tu o klimacie, bezpieczeństwie, sile nabywczej, czy opiece zdrowotnej. Zapowiedział, że nie chce utracić „spójności projektu, który Francuzi wybrali 24 kwietnia”, czyli wybierając go na prezydenta.
Wesprzyj nas już teraz!
To spore nadużycie, bo wybory prezydenckie były w dużej mierze głosowaniem „przeciw”, a nie „za” projektami Macrona. Warto dodać, że prezydent obiecał jednak, że cały ten „postęp nie będzie finansowany ani większymi podatkami, ani zwiększaniem zadłużenia”.
„Poszerzanie” obozu rządzącego może oznaczać zapraszanie do niego części polityków opozycji. „Łowiskami” są tu przede wszystkim mocno podzieleni wewnętrznie centroprawicowi republikanie, ale też należący do koalicji lewicy socjaliści, czy zieloni. Możliwe jest też szukanie poparcia dla konkretnych projektów w opozycji. Dla reform gospodarczych i technokratycznych wśród republikanów, dla ideologicznych na lewicy.
W pierwszych komentarzach po orędziu prezydenckim, szef lewicowej opozycji Jean-Luc Melenchon stwierdził jednak, że „władza wykonawcza jest osłabiona, a Zgromadzenie Narodowe silne” i wymogiem demokracji jest, by kandydat wyznaczony na premiera poddał się weryfikacji parlamentu. „Jeśli nie uzyska zaufania, musi odejść” – dodawał Melenchon. Macron „nie zrozumiał Francuzów”, stwierdził z kolei po orędziu Olivier Faure z PS. Komunista Fabien Roussel dodał, że Macron nie otrzyma „czeku in blanco od partii politycznych”.
Z kolei Jordan Bardella ze Zjednoczenia Narodowego stwierdził, że „po raz pierwszy arogancja Emmanuela Macrona nieco zwolniła”. Dodał, że „za tą zmianą stoi wybór ludzi, którzy uczynili go prezydentem mniejszości” i dodał, że parlamentarna grupa narodowa (89 deputowanych) będzie „konstruktywna” z uwzględnieniem „interesów Francji i narodu francuskiego”.
Nowy szef grupy parlamentarnej republikanów (LR) Olivier Marleix, także nie chce wystawiać prezydentowi „czeku in blanco” i uznał zapowiedzi Macrona za „niejasny projekt”. Obiecał, że jego grupa przedstawi w przyszłym tygodniu propozycje dotyczące „siły nabywczej”, o czym wspominał w orędziu prezydent. Wiadomo także, że republikanie poza oficjalnym spotkaniem w Pałacu Prezydenckim, kontynuują rozmowy z prezydencką koalicją „Razem”.
Budowa rządu wydaje się nadal sprawą otwartą. Macron na razie nie przyjął dymisji premier Elisabeth Borne. Uważa się, że jego 8-minutowe orędzie było tylko „wstępem” do dodatkowych negocjacji. Prezydent od czwartku jest na szczycie UE, a później czekają go kolejne spotkania międzynarodowe (G8, NATO) i przez kilka dni będzie poza Francją. Wyniki wyborów trzeba było jakoś skomentować…
Bogdan Dobosz