1 lipca 2022

„Kochamy Chrystusa, więc zabijemy chrześcijan”. Krwawe oblicze hinduizmu

(Oprac. GS/PCh24.pl)

– Liczby nie kłamią! Kłamią ci, którzy próbują relatywizować to, czego doświadczają chrześcijanie z ręki hinduistów – podkreśla w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak, wykładowca Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.

 

Czy hinduizm jest religią? Czytając różne opracowania na temat Indii, czyli kraju, w którym próbuje się ustanowić hinduizm religią państwową, odnoszę wrażenie, że jest to bardziej ideologia, nurt polityczny, element do podkreśla swojej tożsamości narodowej a nie religia…

Wesprzyj nas już teraz!

Rzeczywiście pojawiają się różne interpretacje fenomenu, co by nie było, religijności hinduistycznej. Nie ulega wątpliwości, że jest ona różnoraka i nie do końca spójna. Mamy do czynienia z politeizmem w klasycznej postaci. To nie jest teologia, która została wypracowana na jednej wspólnej podstawie i dlatego hinduizm przez lata był odbierany jako jakieś niepowiązane z sobą historie, opowiadania; jakieś kulty, które przejawiają się na dziesiątki sposobów, bez żadnej kodyfikacji, bez pokazania, co jest największą prawdą tego wyznania.

W przeciwieństwie do buddyzmu, w hinduizmie mamy jednak do czynienia z dużo bardziej konkretnym i klarownym odniesieniem do bóstw przy czym według niektórych wyliczeń może ich być nawet kilka milionów.

Nie ulega jednak wątpliwości, że od kilkudziesięciu lat hinduizm jest częścią pewnej strategii społecznej, politycznej i ideologicznej wykorzystywanej w celach niereligijnych. Ja również odnoszę wrażenie, że współczesny hinduizm jest bardziej narzędziem politycznej i kulturowej ofensywy, jaką prowadzą indyjscy nacjonaliści, ale nie tylko oni.

Różnice, które się utrwaliły na kanwie hinduizmu, jak na przykład myślenie kastowe czy struktura kastowa pokazują, że w gruncie rzeczy nie tyle chodzi o odniesienie do konkretnego bóstwa, do absolutu, co o porządkowanie spraw doczesnych.

W tej „religijności” nie ma jednej opcji. Hinduizm jest tak szeroki, że zmieści się w nim wszystko, co nie ułatwia dialogu z ludźmi wychowanymi w tej kulturze, w tym systemie, a wręcz ją utrudnia, ponieważ w każdym momencie rozmówca może podawać ad hoc różne, wzajemnie się wykluczające i niespójne argumenty i nie będzie widział w tym niczego złego.

 

Hinduizm tak jak buddyzm ma wiele twarzy. Jest na pewno twarz „za zachodni użytek” jak i twarz „na użytek wewnętrzny”. Gdyby dzisiaj zastanowić się, jakie pojęcie o hinduizmie ma Zachód, to pewnie rozmowa zakończyłaby się na wymienieniu dwóch słów: reinkarnacja i karma… 

Powiem więcej: te dwa słowa wielu ludziom na Zachodzie wystarczają, żeby fascynować się hinduizmem. Nie jest to nic nowego, ponieważ to zainteresowanie na granicy fascynacji trwa od stuleci. Jednym z powodów jest to, że hinduizm jest mniej zobowiązujący niż inne religie i znajdzie się w nim usprawiedliwienie bardzo wielu zachowań ze sobą po prostu sprzecznych i być może takie eklektyczne dążenia, jakie obserwowaliśmy w różnych epokach historii trafiały na żyzny grunt.

Ponadto jak przypomnimy sobie różne zadziwiające, a nawet bluźniercze historie, o tym na przykład, że Chrystus przebywał w Indiach, gdzie uczył się od braminów wielu rzeczy, to włos się na głowie jeży! Potem rzekomo wrócił do Palestyny i głosił to, czego nauczyli Go hinduiści. Szczególnie starano się lansować i podkreślać tego typu bzdury w XIX. Na swój sposób przełomowym dziełem była „Żywot św. Issy”, w której próbowano pokazać, że w latach, o których nie wspominają Ewangelie Chrystus spędził w Indiach.

Jeżeli ktoś jest uważnym czytelnikiem Ewangelii to od razu zauważy rażące różnice między myśleniem hinduistycznym, a tym, co głosił Syn Boży. U hinduistów nie znajdziemy ani dźwigania krzyża, ani miłości przyjaciół, ani miłosierdzia, ani pojęcia grzechu, ani Odkupienia. Można wymieniać i wymieniać…

W mojej ocenie te różnice stanowią część odpowiedzi na to skąd u części hinduistów tak dużo nienawiści do chrześcijan i wszystkiego, co chrześcijańskie pomimo faktu, że hinduizm próbuje ubierać się w szaty pokojowe i tolerancyjne, a w gruncie rzeczy dokonuje pogromów wyznawców Chrystusa zmuszając ich systematycznie do oddawania życia za wiarę w Syna Bożego.

Hinduizm rzekomo dopuszczający tyle wyznań i bóstw w gruncie rzeczy na Boga w Trójcy Jedynego jest szczególnie uwrażliwiony i nie ma dla niego miejsca w panteonie hinduistycznym.

 

Indie i hinduizm bardzo często pojawiają się w kontekście tłumaczenia, jak to naprawdę było ze śmiercią i zmartwychwstaniem Pana Jezusa. Często pojawia się historia, że Pan Jezus nie umarł na krzyżu, tylko został z niego zdjęty żywy, przewieziony do Indii i tam wyleczony, a potem wrócił do Ziemi Świętej…

Takich historii są dziesiątki. Pierwsze pojawiły się już w kilka tygodni po zmartwychwstaniu. Faryzeusze próbowali w ten sposób zaprzeczyć zmartwychwstaniu i dlatego rozpowiadali, że Apostołowie przekupili strażników i wykradli Jego ciało. Inni fantazjowali, że Chrystus wstrzymał oddech na krzyżu przez co wydawało się, że zmarł, a naprawdę żył, dzięki czemu uczniowie mogli zawieźć go do Indii i tam został on wyleczony, a potem mógł wrócić do Palestyny.

„Drugie życie” tego typu absurdalnych historii zaczęło się w XIX wieku w czasie Oświecenia, kiedy obserwowaliśmy dynamicznie rozwijający się proces „Leben-Jesu-Forschung”, czyli poszukiwania Jezusa historycznego. Ideolodzy tego ruchu na siłę próbowali i nadal próbują naturalistycznie tłumaczyć wszystko, co nadprzyrodzone. Próbują oni wyjaśnić cuda Ewangelii i to, co mówimy w Credo w sposób absurdalny. Wystarczy przez 5 minut postudiować, to co głosili i głoszą ci ludzie, żeby zrozumieć, że nie są to spójne przekazy, a opisywany przez nich Jezus jest kimś zupełnie innym.

To myślenie jest dokładnym przeciwieństwem Ewangelii. Inny pytanie to dlaczego ktoś próbuje budować je na związku z hinduizmem. Być może dlatego, że w jakiś ideologiczny sposób chce się pokazać hinduizm, jako wzorzec dla świata, dla kultury zachodniej i na siłę go importować bez względu na konsekwencje, jakie to ma dla cywilizacji, jaka wyrosła na gruncie Ewangelii.

Jest to niezwykle niebezpieczne zwłaszcza w obecnych czasach, gdzie trwa niekończący się atak na prawdy wiary, Ewangelię, Dekalog, Magisterium Kościoła etc., gdzie człowiek nowoczesny, fajny i taki, któremu warto podać rękę kpi z chrześcijaństwa i tego, co głosi Słowo Boże. Zamiast prawdziwego Chrystusa dostajemy Jego „atrapę”, zamiast prawdy Ewangelii dostajemy bajki z mchu i paproci, które dla jednych są kryminałem, dla innych dramatem, a jeszcze innych komedią. Te wszystkie opowiastki, te wszystkie kłamstwa i bluźnierstwa nie wytrzymują konfrontacji z tekstem Ewangelii.

Ewangelia jest autentycznym źródłem wiedzy o Chrystusie, które próbuje w nie ideologiczny sposób prowadzić nas do odkrycia Prawdy, a jest ona taka, że to w Chrystusie dokonuje się nasze zbawienie i tylko On jest naszą Drogą i Życiem.

 

W latach 80. i 90. pojawiało się bardzo wiele programów telewizyjnych poświęconych reinkarnacji. Pamiętam, jak jedna z polskich telewizji komercyjnych opowiadała, że w XII wieku była mongolskim wojownikiem i ze szczegółami opowiadała, co wówczas się działo, co robiła etc. Do dzisiaj opowieści o reinkarnacji nie budzą takiego oburzenia jak historia zmartwychwstania. Dlaczego?

Najbardziej zadziwiające jest to, że przekazowi o zmartwychwstaniu zarzuca się magiczność, bajeczność, że nikt racjonalny w XXI wieku nie może w to uwierzyć. Ci sami ludzie mówią z uznaniem o reinkarnacji opierając się na tym, że ktoś tak powiedział, że ktoś rzekomo to przeżył, więc tak jest.

Ich zdaniem jest to bardziej sensowne i zdroworozsądkowe niż to, co pokazuje Ewangelia, Dzieje Apostolskie i Listy Apostolskie, z których wiemy, że byli prawdziwi świadkowie zmartwychwstania, którzy spotkali się z Chrystusem Zmartwychwstałym. To jednak dla „racjonalistów” nie ma znaczenia…

Dodam tylko, że to z Ewangelii wyłania się postać cywilizacji, która doprowadziła Europę do wielkich osiągnięć i do wolności człowieka. Kultura hinduistyczna nie promuje żadnej wolności. Wspominane już podziały na kasty, które oficjalnie zostały zniesione nadal realnie obowiązują, a sam hinduizm je utrwala. W pewnym sensie tłumaczy to opór i zaciekłość wobec chrześcijaństwa, które jest religią wolności.

Będąc w Indiach uczestniczyłem w Mszach Świętych tamtejszych wspólnot katolickich i z przerażeniem obserwowałem jak kilka miesięcy później kościoły, w których się modliłem płonęły bądź zostały zburzone. Jak to nazwać jeśli nie wojną kulturową, wojną o wolność? Chrystus wnosi w życie człowieka wolność, dzięki Chrystusowi możemy spojrzeć na innego człowieka jako godny miłości i miłosierdzia na obraz Boga. Nie jest to historia wiecznych wyjść i powrotów, jaka ma miejsce w reinkarnacji, nie jest to jakaś droga na skróty. Jest to droga do prawdziwej wieczności, wieczności z Chrystusem.

Co ciekawe odnoszę wrażenie, że część wierzeń hinduistów jest zbieżna z ideologią transhumanizmu, gdzie wieczność identyfikuje się jako długie życie na ziemi. Nie! Wieczność to życie w Bogu. Nie ważne jak bardzo świat będzie próbował to zakrzyczeć. Nieważne jak wiele razy usłyszymy, że to tylko wymysł chrześcijan. Jesteśmy powołani do życia z Bogiem w wieczności i ku temu zmierza ziemskie życie.

Reinkarnacja ponadto jest próbą zrzucania odpowiedzialności za popełniane czyny. W perspektywie cyklicznych powrotów indywidualne decyzje człowieka, etyka, moralność tracą racje bytu i jak widzimy różne zachowania, które są sankcjonowane na terenie religii hinduistycznej to nie dziwi nas, że nie ma tam czegoś takiego jak odpowiedzialność za czyny, która jest wpisana w chrześcijaństwo.

 

Czy sugeruje Ksiądz profesor, że oprócz części wspólnych z ideologią transhumanizmu hinduizm ma je również z gnozą?

Tak! W obu przypadkach człowiek i jego życie są pojmowane jedynie przez pryzmat czynności intelektualnych i duchowych. Jest deprecjacja ciała i cielesności człowieka.

Przypomnę również, że starożytna, „czysta” gnoza, która czerpała bardzo mocno z wierzeń Dalekiego Wschodu charakteryzuje się również „elitarnością”. Gnoza jest nauką tylko dla wybranych, dla elity, która ma zapewnione zbawienie, szczęście i dostatek dzięki tajemnej wiedzy i nie musi się nią dzielić z innymi.

Chrześcijaństwo przełamało w starożytności ten aspekt pokazując, że Chrystus umarł za każdego z nas, a nie za jakąś ściśle określoną grupę, i że chce, aby wszyscy ludzie poznali prawdę i osiągnęli zbawienie. Tego uniwersalistycznego wymiaru nie ma w hinduizmie, w podziale kastowym, który on sankcjonuje. Wręcz przeciwnie: hinduizm utrwala ideał elity, ideał wybranych, których reszta musi uszanować.

Powiem szczerze, że od początku naszej rozmowy zastanawiam się, skąd bierze się ta forma agresji do wyznawców Chrystusa na łonie rzekomo pokojowej i tolerancyjnej religii, jak przedstawiany jest hinduizm. W mojej ocenie powodem tego faktu są ideały, jakie wyłaniają się z chrześcijaństwa, m.in. ideał wolności, za którym wszyscy na Zachodzie powinni stanąć murem. Tak się jednak nie dzieje, o czym świadczy fakt, że na poklask mogą liczyć wierzenia, które wolność kwestionują.

 

Bardzo wielką popularność we współczesnym świecie zyskało hasło „Karma wraca”. Pragnę tylko zauważyć, że gdy ja przypomnę Prawdę Wiary, iż „Pan Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”, to zostanę w najlepszym wypadku wyśmiany.

To kolejny aspekt pokazujący nierówne traktowanie chrześcijan i wyznawców innych religii.

Sama idea „karmy” znowu przenosi nas w etykę braku odpowiedzialności, ponieważ wszystko rzekomo zależy od różnych tajemniczych sił, które są wokół nas, na które my nie mamy wpływu, a zatem człowiek, który podejmuje decyzje nie jest do końca za nie odpowiedzialny, bo jest przedmiotem fatum, które nad nim krąży, albo musi starać się jakieś rzekome rezerwuary energii, jakie są ukryte wokół niego pozyskiwać.

Na gruncie kultury opartej na rozumie, jak dzisiaj przedstawia się dominująca na Zachodzie kultura oświeceniowa warto postawić pytanie: jakie są na to dowody? Dlaczego stwierdzenie, że „Karma wraca” ma wstęp na salony i nikt nie żąda, aby zostało one uzasadnione naukowo, czego żąda się od chrześcijaństwa?

Powtórzę: karma to forma spychania odpowiedzialności za czyny człowieka i przerzucania ciężaru jego życia na sprawy tajemnicze, niewyobrażalne, niewidzialne, które są wokół niego.

 

Panuje przekonanie, że hinduizm również jest religią pokoju. Zaczęło się od prześladowań islamistów, co miało związek z konfliktem na linii Indie-Pakistan. Teraz jednak na celownik wzięto chrześcijan, którzy jak zwrócił Ksiądz profesor uwagę są w wielu miejscach w Indiach prześladowani i mordowani. Wiele osób sugeruje jednak, że chrześcijanie nie są prześladowani za wiarę tylko za to, iż chrześcijaństwo jest kojarzone z Zachodem i to jest powód ataków na nich, ponieważ hinduiści nie przepadają za cywilizacją łacińską, a „do Chrystusa nic nie mają”. Czy to prawda?

Wystarczy spojrzeć na indeksy prześladowań, jakie są co roku publikowane. Zobaczymy wówczas, że Indie są w czołówce pod względem prześladowań za wiarę. Nie za to, że ktoś reprezentuje kulturę Zachodu, tylko za to, że nie jest hinduistą!

Kultura, z którą się kojarzy chrześcijaństwo być może odgrywa tu jakąś rolę, ale raporty, o których mówię wskazują jednoznacznie – to wiara w Chrystusa, a nie zachowania, sposoby ubioru, relacje społeczne, model polityczny jest powodem prześladowań i pogromów chrześcijan, jakich dokonują hinduiści.

W Indiach mamy do czynienia ze sporem na gruncie religijnym! To nie jest jakaś krytyka chrześcijaństwa, tylko próba eksterminacji wyznawców Chrystusa. Ludzie, którzy są chrześcijanami często są wypędzani ze swoich domów, poniżani i w końcu mordowani. Cała operacja przeciwko nim jest w wielu miejscach prowadzona w sposób systematyczny. Ci, którzy przeprowadzają te działania chcą, aby z ich świata zniknęło chrześcijaństwo.

Podkreślam: to nie kultura, tylko chrześcijaństwo jest podstawą dla tych działań.

Pojawiają się głosy, że chrześcijanie są w Indiach od niedawna, że zakłócają indyjską tożsamość, która od zawsze była hinduistyczna. To nieprawda! Grób św. Tomasza Apostoła znajduje się w Cennaj, co świadczy, że chrześcijanie są obecni w Indiach od początku swego istnienia! Są wspólnoty katolickie kościołów wschodnich, która mają swoją piękną liturgię, trwają w nauce Apostołów, co pokazuje, że chrześcijaństwo nie zrażając się niedogodnościami od 2000 lat stara się nawracać mieszkańców Indii.

 

Na Zachodzie, również w Polsce, można usłyszeć głosy, że mówienie o prześladowaniu chrześcijan w Indiach to przesada. Zdarzają się wprawdzie pogromy lokalne, ale one zdarzają się na całym świecie, a prześladowanie chrześcijan nie obejmuje całego kraju. Tacy ludzie mówią: co to jest 100 zamordowanych, gdy kraj liczy ponad miliard ludzi…

To nie są incydenty. W kulturze indyjskiej, w kulturze hinduistycznej wszystko zaczyna się od lokalnych społeczności, a kończy na wymiarze narodowym, więc jeśli pewne procesy zachodzą na płaszczyźnie podstawowej małych, lokalnych społeczności, gdzie ludzie się znają, to widzimy, że mamy do czynienia z czymś, co znamy z rzezi wołyńskiej, kiedy sąsiedzi występowali przeciwko sąsiadom.

Poza tym Indie mają prawie 3,3 mln kilometrów kwadratowych. W tej perspektywie „wydarzenia lokalne” mogą obejmować powierzchnię połowy Polski. Jeśli więc prześladowania mają miejsce w stanie Orisa, to obejmują one ponad 150 tysięcy km2!

Ponadto pamiętajmy, że chrześcijanie nie żyją równo w całych Indiach. Są prowincje, które od wieków są zamieszkiwane przez chrześcijan i stąd naturalnie jest ich tam więcej. Jeśli mają miejsce prześladowania w konkretnych regionach, a nie innych, to przedstawianie tez, które Pan przytoczył oznacza co najmniej ignorancję i zaklinanie rzeczywistości.

Liczby nie kłamią! Kłamią ci, którzy próbują relatywizować to, czego doświadczają chrześcijanie z ręki hinduistów.

 

Bardzo często jest podkreślane, że pogromów i prześladowań wobec chrześcijan w Indiach dokonują fanatycy, radykałowie i nacjonaliści. Czytając jednak relacje z tych masakr widzimy, że pogromów dokonują „zwykli, prości ludzie”…

I to jest właśnie najgorsze. To oznacza, że działania ludzi, których nazywa się fanatykami, ekstremistami etc. jest akceptowane przez społeczność Indii. To oznacza, że nie mamy do czynienia z wybrykami jakiejś małej, radykalnej grupy, tylko z bojówkami, które mają poparcie społeczne.

Skąd to poparcie? Wystarczy sprawdzić, jak są przedstawiani chrześcijanie w mediach. Mówi się o nich jak o przeciwnikach Indii, hinduizmu, tamtejszej kultury etc. Zdarzały się wprawdzie pojedyncze głosy potępiające ataki na chrześcijan, ale były one torpedowane przez inne głosy popierające tego typu działania i wzywające do kolejnych.

Zapytam wprost: czy chrześcijanie zostali przywróceni do miejsc, z których zostali wypędzeni? Czy ktoś stawia pomniki upamiętniające ofiary pogromów chrześcijan? Czy sprawcy tych pogromów zostali rozliczeni? Czy młodzi mieszkańcy Indii są uczeni szacunku do chrześcijan? NIE!

Jeśli ktoś więc twierdzi, że prześladowanie chrześcijan w Indiach to incydenty organizowane przez grupkę fanatyków to się myli. Cały system w którym muszą tam funkcjonować chrześcijanie nie gwarantuje im bezpieczeństwa ani podstawowej swobody, jaką jest wolność wyznawania własnej religii.

Bóg zapłać za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Antychrześcijańskie ostrze buddyzmu – ks. Roszak ujawnia złowrogą prawdę

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(15)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie