Miesiąc z małym okładem za nami, a w mediach cisza. Oczywiście nie taka generalna, ale szczególna. Bo na tematy związane z polityką równościową jaka ma być realizowana nad Wisłą przez rząd Zjednoczonej Prawicy. I tylko można zastanawiać się czy milczenie to wynika z tego, że nic się nie stało i się nie stanie, czy też z faktu, że bez blasku fleszy łatwiej będzie przemycić trudne społecznie tematy. A dlaczego milczeć wygodnie jest wszystkim? Odpowiadamy!
Wróćmy do bohatera zamieszania. Czyli przyjętej 24 maja 2022 roku przez rząd uchwały dotyczącej realizacji Krajowego Programu Działań na Rzecz Równego Traktowania na lata 2022-2030. Z doświadczenia wiemy, że używanie równościowej nowomowy zwykle nic dobrego nam nie przynosi. Jest to bowiem często tylko okazja do ukrycia pod skądinąd szczytnymi celami i zadaniami, punktów nieco niewygodnych, dotyczących „nad-praw” mniejszości LGBTQ+.
Czy i tym razem tak się dzieje? Z deklaracji rządu, jakie otrzymał PCh24.pl wynika tylko jedno – nie nastąpi zmiana Konstytucji RP, jak i tradycyjnej definicji rodziny. Nie należy zatem spodziewać się zmian takich jak legalizacja „homomałżeństw” czy zgoda na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Czy zatem możemy spać spokojnie? Raczej… nie!
Wesprzyj nas już teraz!
Wspomniany program zakłada bowiem m. in. „działania legislacyjne (przegląd dotychczasowych rozwiązań pod kątem ich skuteczności, aktualizację przepisów tzw. ustawy równościowej), edukacyjne (organizację konferencji, szkoleń m.in. dla urzędników, nauczycieli i uczniów)”. A że obok grup narażonych na dyskryminację pilnie od lat w rzędzie staje środowisko LGBTQ+, należy zachować czujność.
Pojęcie takie jak „dyskryminacja ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową” funkcjonuje od lat w polskiej „przestrzeni urzędowej” i jest rozumiane jako „nierówne traktowanie w związku z prawdziwą bądź domniemaną orientacją seksualną lub poczuciem przynależności do określonej płci”. Zaś, jak niegdyś tłumaczył urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, „dyskryminacja osób LGBT ma miejsce, gdy nierówne traktowanie nie jest uzasadnione żadnymi racjonalnymi, obiektywnymi przesłankami”.
I tu otwiera się pole do popisu o walkę o równość, potwierdzanie słuszności ideologii gender, a za tym postulaty walki z mową nienawiści. Nie trudno wyobrazić sobie w jaką stronę mogą pójść owe szkolenia, konferencje i ruchy legislacyjne – wszak ich „aktualizacja” jest zakładana. Może i konstytucja pozostanie bez zmiany, a rodzina zachowa tożsamość. Ale czy to oznacza, że „tęczowe” środowiska nic nie ugrają dla siebie? Można w to wątpić. Wzięliśmy na barki regułę gender mainstreaming – coś Państwu to mówi? A dość przypomnieć, że Polska znajduje się pod czujnym okiem unijnego cenzora i kasjera zarazem. Powtarzam: czujność!
Tu dochodzimy do postawionego na początku pytania o gremialne milczenie nad programem równościowym. Wiemy już, że tłumaczenie „bo nic się nie stanie” jest infantylne. Był już polityk – i podarujmy sobie z litości jego nazwisko – twierdzący, że wprawdzie pewne niewygodne rozwiązania przyjmujemy, ale nie będziemy ich stosować. Paradne! Ale jeśli jednak dzieje się „coś”, to czemu panuje cisza?
Otóż prawa strona może milczeć… ze wstydu. Dla prawicowego rządu (a przynajmniej tak się samookreślającego), przyznanie, że w polski system prawny będą implementowane lub udoskonalane elementy zawierające pierwiastek genderowy jest oznaką słabości. To porażka. Ugięcie się pod ciężką stopą unijnego politpoprawnego dyktatu. To działanie na zasadzie: przemilczmy, wprowadźmy co trzeba i może jakoś to będzie.
A lewa strona? Dlaczego nie otwiera szampanów? Zapewne z pewnego wyrachowania i wyuczonej już w praktyce przebiegłości. Oni mają świadomość, że odtrąbienie w Polsce sukcesu przez środowiska LGBTQ+ spowoduje sprzeciw opinii publicznej i wrzawę. A to może i nie powstrzyma, ale z pewnością spowolni wprowadzanie genderowej agendy nad Wisłą. Rewolucja od lat idzie tu i tak dość mozolnie – jeśli spojrzeć na sukcesy lewicy na Zachodzie (w tym samym czasie).
Będą więc kolejne „kampanie równościowe” i trwać będzie kształtowanie „świadomości społecznej”. Być może na promocję gender skapnie nieco i z państwowej kasy… W Polsce hałas tej rewolucji nie służy…
I stąd ta cisza?
Marcin Austyn