W czwartek około godziny 16.15 miałem okazję przeprowadzić dla Państwa 45-minutową rozmowę z Panem profesorem Henrykiem Głębockim, jednym z ekspertów filmu „Wszystkie maski Kremla” – najnowszej produkcji PCh24 TV – o zagładzie Polaków w Związku Sowieckim, a w szczególności o tzw. Operacji Polskiej NKWD. W chwili, kiedy piszę poniższy tekst jest piątek, godzina 11.12, a ja nadal czuję się, jakbym wyszedł z wanny wypełnionej krwią i fekaliami.
Ponad 100 tysięcy Polaków skazano na śmierć bez sądu, wyroku i przygotowania do śmierci z dwóch powodów: byli Polakami i katolikami. Wyobrażacie to sobie? Macie polskobrzmiące nazwisko, w Waszym domu wisi wizerunek Matki Bożej albo różaniec i z miejsca zostajecie skazani na strzał w potylicę…
Tak właśnie dokonano eksterminacji Polaków w latach 1937-1938: oszczędnym, racjonalnym strzałem w tył głowy. Ciała zamordowanych wrzucano do dołów i przysypywano obornikiem… Krwi było tak wiele, że na rosyjskich morderców wylewano po wszystkim wiadro perfum, które i tak niczego nie dawało – po chwili znowu było czuć od nich ludzką krew…
Wesprzyj nas już teraz!
Piszę o ruskich, że to mordercy i bestie. Najgorsze jest to, że byli to również „idealiści”, którzy jak każdy porządny komunista mieli obsesję na temat „przekraczania planów”. Stalin z Jeżowem kazali zabić 50 Polaków? To zabijemy 100 – przekroczymy plan dzięki czemu załapiemy się na złoty zegarek bądź dostaniemy większe mieszkanie… Stalin z Jeżowem kazali zabić 100 Polaków? Nie ma sprawy – zabijemy 200, żeby przekroczyć plan o 100 procent i poprosimy, żeby zwiększył normy, bo są trochę za niskie – można zabijać jeszcze więcej.
Ferdynand Goetel pisał: „Walka totalna, jak wiadomo, opiera się na nienawiści wroga. Aby być w porządku z nienawiścią, trzeba wrogiem pogardzać. Nienawiść ułatwia bowiem zabójstwo, pogarda zwalnia od wyrzutów sumienia. Nienawidzony i pogardzany wróg nie jest wart więcej od jednej kuli i nie zasługuje na żaden ceremoniał przedśmiertny i pośmiertny. Logikę taką, choć wstrętną, jesteśmy jeszcze w stanie pojąć. Kłopotliwym będzie rozważanie, co się dzieje z pogardą dla własnych ludzi, którym powierza się odpowiedzialne funkcje mordercze? Czy jej nie ma?… Musi być! Inaczej na czele dzisiejszych państw totalnych staliby ci, którzy mają najwięcej trupów na rozkładzie. A nawet naczelnicy NKWD i Gestapo nie parają się czynnym morderstwem. Może gdzieś, kiedyś, raz i drugi, na początku kariery… Czy wreszcie mordercy-idealiści nie czują pogardy dla słabszych i bardziej miękkich od siebie i czy w końcu, gdy jednak ich minie zasłużona nagroda, nie zdławi ich pogarda dla samych siebie? Samobójczość systemu, który przez uświadomienie i wychowanie prowadzi do morderstwa polega na tym, że po morderstwie nie ma już żadnego kroku, ni wstecz, ani naprzód”.
Niestety Ferdynand Goetel nie odpowiada na pytanie, co jest po 100, 200, 50 tysiącach morderstw… Może dobrze, że tego nie robi… Może nie… Ja wiem jedno: to, o czym mówił dzisiaj prof. Henryk Głębocki po prostu zraniło moje serce i duszę. Nie wiem czy istnieje na świecie tyle dobra, żeby udało mi się zapomnieć o tej ilość zła, o której opowiadał ten zacny krakowski historyk. Nie wiem, czy kiedykolwiek o tym zapomnę…
Zawsze myślałem, że trzeba walczyć o prawdę, jakakolwiek by ona nie była, ale teraz… Nie wiem… Naprawdę nie wiem…
Tomasz D. Kolanek