Wojna na Ukrainie odwróciła uwagę opinii publicznej od innych problemów trawiących ten kraj. A mowa o rewolucji genderowej, moralnej, światopoglądowej. Tymczasem środowiska LGBT+ nie baczą na wojnę i chcą zmieniać kraj wedle swoich wizji. O postępach rewolucji na antenie PCh24 TV mówił Wojciech Golonka, publicysta „Do Rzeczy” i prezes Instytutu Dziedzictwa Europejskiego Andegavenum, gość Filipa Obary.
Wymiernym wyrazem kroczącej rewolucji na Ukrainie jest bez wątpienia petycja złożona do prezydenta tego kraju w sprawie legalizacji tzw. małżeństw jednopłciowych. Jest to postulat motywowany rzekomą troską o partnerów w czasie wojny. Chodzi jednak o zrównanie praw środowisk genderowych z konstytucyjnie chronionym na Ukrainie małżeństwem definiowanym w konstytucji tego kraju jako związek mężczyzny i kobiety.
Wesprzyj nas już teraz!
Gość PCh24 TV mówił o sytuacji na Ukrainie jeszcze zanim prezydent Zełeński udzielił odpowiedzi. Dziś już wiemy, że legalizacja homozwiązków nie jest możliwa, bo wymagałaby zmiany konstytucji. Taki ruch zaś w czasie trwającego stanu wojennego jest wykluczony. To nie oznacza jednak, że nie są podejmowane żadne działania. I o tym piszemy TUTAJ.
Jak zauważył Wojciech Golonka, wydaje się, że to raczej Zachód wykazuje dużą troskę o rewolucję obyczajową na Ukrainie. – To chyba pierwsza wojna, gdy pojawia się zachodni reporter i relacjonuje sytuację homoseksualistów walczących na froncie i opisuje ich obawy. Widziałem taki reportaż. A jego sedno polegało na tym, że jest para gejów, a jeden z nich ma obawy, że jeśli umrze, to matka go pochowa po chrześcijańsku, a jego partner nie będzie mógł pochować go jako ateistę, bo takie jest prawo. Stąd chcieliby zmiany prawa. Nie sądzą, by takie sprawy nagłaśniały media ukraińskie. Reuters nadaje temu rozgłos – mówił gość PCh24 TV.
W mediach anglojęzycznych i francuskojęzycznych pojawiło się też sporo relacji na temat par jednopłciowych, które z jakiegoś powodu utknęły na Ukrainie, a pojechały tam… kupić swoje dziecko, poczęte w ramach surogacji.
Trzeba też pamiętać, ze Ukraina jest krajem postsowieckim, w którym rewolucja obyczajowa w zakresie dóbr i wartości została już dokonana. Zatem warstwy, które mogły być jakoś zakorzenione w jakimś tradycyjnym porządku, zostały zniszczone.
Mamy zatem tam lud postsowiecki, w którym odrodzenie się chrześcijaństwa w ostatnich ok. 30 latach nie przyniosło powszechnego efektu. A pamiętajmy, że nad Ukrainą pracowali też globaliści, budując „społeczeństwo otwarte”. To zaś nic innego jak budowanie „praw człowieka” polegających na pełnej akceptacji agendy genderowej.
– Między innymi chodzi tu o „prawa ludzkie” rozumiane jako prawo „małżeństwo dla wszystkich”. To nie jest rozumiane jako prawo do tego, że każdy może zawrzeć związek małżeński (jako związku mężczyzny i kobiety), ale każdy może zawrzeć taki związek erotyczny, jaki mu się podoba i nazwać go małżeństwem. I to niestety dzieje się w tym momencie – podkreślił rozmówca red. Filipa Obary.
– Uważam, że to nie służy sprawie ukraińskiej, bo konserwatywna część świata z obrzydzeniem patrzy na coś takiego. Podejrzewam też, że niejednemu żołnierzowi nie marzy się to, że umrze za „tęczową Ukrainę”. A niestety padają deklaracje, że odbudowa Ukrainy będzie przebiegała w myśl siedmiu zasad, wśród których jest równość genderowa i inkluzywność. A to oznacza, że przyszła Ukraina nie będzie tylko „zielona”, ale i „tęczowa”. Sądzę, że to musi być bolesne dla ludzi, którzy w tym momencie narażają swoje życie w okopach, a są chrześcijanami i nie wyobrażają sobie, by ich kraj został przejęty przez rewolucję – dodał.
Niestety, to czego chcą dziś dla Ukrainy siły zachodnie, znajduje akceptację władz w Kijowie.
Cała rozmowa z red. Wojciechem Golonką – tylko na PCh24.TV
O tym NIE WOLNO MÓWIĆ w czasie wojny?! Bolesna prawda o rewolucji na Ukrainie! || Rozmowa PCh24