Do czego służy tak naprawdę Synod o Synodalności? Według Wendella Hulla, publicysty „Crisis Magazine”, chodzi o wytworzenie „współsprawstwa” – modernizatorzy Kościoła chcą podbudować się „opinią” ludzi, tak, by mieć lepszą podstawę do swoich działań. Tak Aaron stworzył złotego cielca przetapiając biżuterię, którą dali mu Izraelici, tak rewolucyjne zmiany „ojcowie synodalni” chcą zaprowadzić w Kościele wskazując na „wolę ludu”.
„Zaproszeni zostali upadli katolicy, ci, którzy nie praktykują – i apostaci. Zachęcano też niewierzących do tego, by mieli swój wkład. W mojej własnej diecezji i w całym kraju dyskusje były bardziej nakierowane na te grupy niż na praktykujących wiernych” – zauważa autor.
Watykan otwiera swoje drzwi od początku ostatniego soboru, kiedy to umieścił niekatolików na kluczowych stanowiskach, w tym w roli rewizjonistów Mszy, wskazuje Hull. Proces przyspieszył w ciągu ostatnich dziesięciu lat, co doprowadziło do takich skandali jak włączanie przez Papieską Akademię Życia w swoje szeregi zwolenników aborcji i eutanazji, dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
Hull zastanawia się, czemu ten synod ma tak właściwie służyć. Mogłoby być tak, uważa, że papież „nie jest w stanie” pójść w pożądanym przez siebie kierunku samodzielnie, dlatego organizuje takie konsultacje – ale przecież Franciszek lubi posługiwać się formą motu proprio, podejmując autorytatywne decyzje dotyczące usuwania obyczajów, tytułów, praktyk, nauk, wspólnot czy nawet biskupów.
„Jedyną jasną w tej sprawie rzeczną jest intencjonalna mglistość procesu. Nawet papież Franciszek przyznaje, że nie potrafi zdefiniować znaczenia swojego wymyślonego słowa, synodalności” – zaznacza. Autor cytuje dwóch amerykańskich biskupów, z których jeden sądzi, że synodalność ma stanowić kontynuację Ducha Soboru Watykańskiego II, a drugi przekonuje, że chodzi o usunięcie z Kościoła surowości…. Zdaniem publicysty wszystko wskazuje na to, że Synod o Synodalności będzie w istocie realizacją tego, co proponuje niemiecka Droga Synodalna, nawet jeżeli nie w pełnej postaci.
Według autora tym, czego potrzebują rewolucjoniści, jest… współwina. Hull przywołuje postać Aarona, który zbierał od Izraelitów złotą biżuterię po to, by ją następnie przetopić i stworzyć złotego cielca.
Zdaniem Hulla jak dotąd wierni świeccy mogli powiedzieć, że nie uczestniczyli w nadużyciach liturgicznych czy seksualnych ostatnich dekad, przynajmniej jako całość. Synod zaprasza tymczasem świeckich, a nawet cały świat, do współuczestnictwa. „Ojcowe synodalni będą twierdzić, że zmian domagali się ludzie” – ocenia publicysta „Crisis Magazine”.
„Wiedząc jednak, że Mistyczne Ciało Kościoła przetrwa, myślę, że będziemy mieć Mojżesza – człowieka, który powróci, by przy pomocy Słowa Bożego zetrzeć nowego idola na proch” – kończy Wendell Hull.
Źródło: crisismagazine.org
Pach