Podczas, gdy media i resort zdrowia ponownie rozkręcają kampanię strachu, a „wizjonerzy” od modelowania matematycznego przewidują obfity plon „jesiennej fali” COVID-19, wizja kolejnego lockdownu nie wydaje się już taka odległa.
Choć sam minister zdrowia przyznaje, że obecnie koronawirus powoduje zaledwie „2-3 proc.” zeszłorocznej liczby hospitalizacji, wciąż w zanadrzu pozostawia sobie rozwiązania „na czarną godzinę” w postaci obowiązkowych masek, lockdownów, kwarantann czy masowego testowania.
Postawmy granicę samowoli ministra Niedzielskiego! Podpisz protest!
Wesprzyj nas już teraz!
„Najtrudniejszy scenariusz jaki sobie napisaliśmy zakłada, że letnia fala zakażeń wcale nie maleje, lecz we wrześniu przyspieszy” – zapewniał Adam Niedzielski na antenie Polsat News.
Bardziej konkretni w swoich przewidywaniach są eksperci z Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Zaglądając w swoje zero-jedynkowe, algorytmiczne kule, matematyczni jasnowidze wprost przewidują, że w najczarniejszym scenariuszu umrze 6-10 tys. osób. A dużych szans na jego ziszczenie, naukowcy dostrzegają m.in. w powrocie dzieci do szkół.
„W tym scenariuszu oczywiście będziemy przywracali różne rozwiązania z jakimi mieliśmy do czynienia we wcześniejszych okresach” – potwierdził minister zdrowia, wskazują na chociażby „ „wyodrębnienie sektora medycznego, który poświęcony będzie na walkę z COVID”.
Przekładając z ministerialnego na nasze: czekają nas kolejne zaburzenia w funkcjonowaniu, już i tak mocno nadwyrężonego systemu ochrony zdrowia. Kolejne błędne diagnozy w ramach „teleporad”, wydłużone kolejki do specjalistów, przerwane kuracje chorób przewlekłych czy odwołane zabiegi ratujące życie. Nie mówiąc o kosztach społecznych i gospodarczych ponownej zabawy w kotka i myszkę.
Jednak gdy sam resort zdrowia przyznaje się do zaniedbań w sprawie zgonów nadmiarowych, a jego przedstawiciel mówi o konieczności ich jak najszybszego „nadgonienia”, po co wciąż pozostawia sobie w zanadrzu pogłębiające te problemy rozwiązania?
By pokazać, że wciąż ma władzę. Wszak wciąż operujemy w ogłoszonym przez Światową Organizację Zdrowia w marcu 2020 r. „stanie pandemii”. Słowa Niedzielskiego, że „nie do polskiego ministra zdrowia” należą decyzje o zakończeniu tego stanu, brzmią jak wiernopoddańcza deklaracja namiestnika zagranicznego zaborcy. Zwłaszcza w kontekście toczących się prac nad traktatem pandemicznym, umożliwiającym WHO przejęcie poważnej części suwerenności państw członkowskich.
Dlatego nie możemy zgodzić się nawet na łagodne formy opresji ze strony sanitarnej władzy. Po stworzonym nam dwa lata temu piekle lockdownów, nie mamy wątpliwości, komu ta polityka tak naprawdę służy. Na pewno nie społeczeństwu dotkniętemu dramatycznym długiem zdrowotnym, galopującą inflacją czy kryzysem energetycznym.
PR
Przeczytaj i dołącz do protestu:
Minister Niedzielski straszy obostrzeniami! Dołącz do protestu przeciwko kolejnym lockdownom!