12 września 2022

Duchowe „koktajl party”. Dlaczego Polacy wierzą w horoskopy, magię i szeptuchy?

(Oprac. GS/PCh24.pl)

W opublikowanym na portalu interia.pl tekście pt. „Aida Kosojan-Przybysz ma przesłanie na wrzesień. Przed nami miesiąc wyzwań” czytamy: „Wrzesień to czas wchodzenia na szczyty, na wędrówkę w góry pragnień i własnych możliwości. 9 zajmuje szczytowe miejsce w paradzie cyfr: to prawdziwa góra. Od 9 września zaczyna się proces podsumowania roku”. „Te porady – jak nas przekonuje dalej autor tekstu – to dla wielu osób ważne słowa, a świadczą o tym komentarze pod każdym postem. Nie brakuje podziękowań i miłych słów. Pani słowa przynoszą mi spokój, Dziękuję za wszystkie wpisy, sprawiają, że dni są przyjemniejsze z nadzieją na lepsze… Wiara w horoskopy, porady wróżek, „posługę” szeptuch jest możliwa w sytuacji, gdy na drodze swojego życia „nie spotkało się” Zbawiciela, czyli nie weszło się w opartą na ufności relację z Bogiem objawionym w Jezusie Chrystusie.

Gdy w 2009 r. na internetowych portalach pojawiły się nagłówki typu: „Ksiądz zginął przez sedes na drodze. Oskarżone o czary siostry nie przyznają się do winy”, szersza publika mogła się dowiedzieć, że bliscy zmarłego nie mają wątpliwości: tragedii winna jest wiara w miejscowe „szeptuchy”. Według dostępnych w sieci informacji, prawosławny ksiądz na kilka kilometrów przed Hajnówką stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. Powodem nagłej zmiany kierunku jazdy miał być stojący na środku jezdni sedes. Okoliczna ludność była zdania, że sanitariat pozostawiono na drodze za namową szeptuchy, bo ludzie wierzą tam znachorkom, które dają zawiniątka i każą je rozkładać na rozstajach dróg. W ten sposób niby leczą choroby, tak też można rzucić na kogoś zły urok. Prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku śledztwo ostatecznie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. I choć według śledczych najbardziej prawdopodobną przyczyną śmiertelnego wypadku był głupi żart czy chuligański wybrak, to niektórzy dali wiarę pogłoskom miejscowych mieszkańców, że za ludzką tragedią stały rady jakiejś „babki”.

Kuriozalny z pozoru wątek historii znajduje swoje uzasadnienie w literaturze tematu. W opublikowanym na łamach czasopisma pt. „Pogranicze. Studia Społeczne” artykule Eweliny Sadanowicz pt. „Szeptuchy jako specyficzne zjawisko znachorskie pogranicza na Podlasiu” czytamy: „Najwięcej szeptuch na Podlasiu mieszka w okolicy Bielska Podlaskiego i Hajnówki. Jest to obszar przygraniczny, a także szeroko rozumiane pogranicze – kulturowe, religijne i językowe”. XIX-wieczny opis ludności okolic Bielska pozwala lepiej pojąć opisany przez autorkę wspomnianego artykułu fenomen:

Wesprzyj nas już teraz!

Rzadko która okolica ma tyle nagromadzonych przesądów, ile kraj tutejszy. Co zostało po dawnych Jaćwingach, Litwinach, jako tu niegdyś panujących, dalej wszystko, co Ruś z sobą przyniosła i co polska ludność przyniosła z Zachodu, wszystko tu jest pomieszane i żyje w umyśle ludu. (…) Istnieją tu upiory, wilkołaki, czarownice, czyli wiedźmy i nieprzeliczone mnóstwo innych.

W kontekście omawianego zjawiska warto wyakcentować więc specyfikę Podlasia, na którym stykają się nie tylko kultury i narody, ale też cywilizacje: kojarzonego z racjonalizmem Zachodu i mistycyzmem Wschodu. Należy zauważyć, że na kulturę wschodniego chrześcijaństwa znaczny wpływ wywarło pogaństwo. Stąd na Rusi w ciągu wieków wykształciła się tak zwana dwuwiara – oparty na synkretyzmie religijnym światopogląd, wynikający z współistnienia elementów dawnej religii pogańskiej z religią chrześcijańską, którą znakomicie pokazał Adam Mickiewicz w „Dziadach”. Zatem charakterystyką dwuwiary na Rusi jest synteza magii i religii, czyli występowanie pogańskich reguł magicznych i łączenie ich z zasadami religii chrześcijańskiej. Wszystko to pomoże nam zrozumieć fenomen istnienia instytucji szeptuchy, którą wiązać należy zarówno z lecznictwem ludowym, jak i praktykami magicznymi, przechowywanymi wraz z bogatą obrzędowością wschodniego prawosławia. Nikogo nie powinno dziwić teraz, dlaczego niektóre z nich regularnie uczęszczają na nabożeństwa do cerkwi.

Zasadniczo Szeptucha jest uzdrowicielem, specjalistką od zamawiania chorób i uroków. „W przeciwieństwie do osób zajmujących się robieniem, podrabianiem, rzucaniem uroków (czarownik czy wiedźmar), kojarzonych z działalnością szkodzącą, szeptucha zajmuje się przede wszystkim odrabianiem, czyli walką z czarami (…) leczy różnego rodzaju dolegliwości – kołtun, różę, przestrach, nerw, paraliż, bóle, przewianie” – czytamy w artykule Sadanowicz. Wizyta u szeptuchy – zgodnie z treścią tekstu Eweliny Sadanowicz – wygląda mniej więcej tak: „chory wchodzi do chaty, podaje przyczynę wizyty, znachorka sadza go w najświętszym miejscu w domu – świętym kącie, pod ikonami i, w zależności od rodzaju choroby czy zmartwienia, zaczyna zamawiania i wypędzania dolegliwości z pacjenta”. Po tym opisie niektórym trudno będzie przyjąć do wiadomości, że przed domem tak posługującej „uzdrowicielki” ustawia się sznur samochodów, których kod tablic rejestracyjnych stanowić może dla przechodnia niemałą zagwozdkę.

Jeśli w tym momencie czytelnik łapie się za głowę w niedowierzaniu, że o oto w XXI wieku ktoś skłonny jest zapłacić za „posługę” szeptuchy, a nawet przemierza w tym celu setki kilometrów, to płynące wnioski z przeprowadzonego w 2017 r. przez firmę SW Research imponującego badania (przepytano aż 2244 osoby), ujętego w raporcie pt. „Świat nadprzyrodzony oczami Polaków”, wprawiają w niemałe zdumienie. Okazuje się bowiem, że wiara Polaków w świat nadprzyrodzony jest powszechna, a połowa respondentów deklaruje nawet związane z tą rzeczywistością doznania.

Trzydzieści osiem procent kobiet i dwadzieścia osiem procent mężczyzn przyznaje się do doświadczeń typu jasnowidzenie, telepatia i prekognicja. Trzydzieści procent kobiet i dwadzieścia procent mężczyzn twierdzi, że doświadczyło we śnie kontaktu ze zmarłymi. Kobiety w ogóle są bardziej otwarte na zjawiska nadprzyrodzone – czterokrotnie więcej pań niż panów deklaruje, że zaliczyło spotkanie z duchem. Czego w ogóle doświadczyła co czwarta pytana osoba – ciekawostką jest tu fakt, iż spotkania z duchami częściej doświadczają mieszkańcy miast niż wsi – czytamy w nawiązującym do badań fragmencie książki Tomasza Kwaśniewskiego pt. „W co wierzą Polacy. Śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch”.

O komentarz dotyczący płynących z raportu wniosków badawczych autor wspomnianej publikacji poprosił Krzysztofa Martyniaka, pracownika Zakładu Teorii Zmiany Społecznej Instytutu Socjologii UW, w którym ten zauważył, że wszechobecnie panującą dziś niepewność i zagubienie sprzyja scedowaniu odpowiedzialności za własne życie na kogoś innego. „Że jak ktoś dziś nie jest pewien swojej sytuacji, na przykład w związku, to zamiast usiąść, spojrzeć swojej partnerce w oczy, wspólnie się nad tym zastanowić, dzwoni do wróżki i pyta: Jak to jest z tym moim związkiem, jak to potoczy się dalej? W ogóle: kim ja jestem, czego chcę, co jest dla mnie ważne, co jest ważne dla moich dzieci, dlaczego w pracy mi nie idzie, jednym słowem: my dziś mamy tendencję do tego, żeby odpowiedzi na te pytania szukać na zewnątrz. Też przy okazji zrzucając część odpowiedzialności na przykład na gwiazdy. A część sprawczości na talizmany, amulety, w ogóle jakieś tam rytuały. Ujmując to jeszcze prościej: my dziś nie umiemy żyć z innymi. To niesamowite, jak wiele osób korzysta dziś z talizmanów i amuletów, wierząc, że jeśli sobie go gdzieś powieszą, założą, to będą zdrowsi, będzie im się lepiej wiodło w pracy, w miłości” – mówił naukowiec w cytowanej przez Kwaśniewskiego konwersacji.

Godny odnotowania jest również ten wątek rozmowy, w którym pracownik UW zauważa: „Kolejna ważna kwestia dotyczy medycyny alternatywnej. Że my, widząc nieskuteczność nauki w postaci medycyny konwencjonalnej, coraz częściej ryzykujemy, idąc do kogoś, kogo wiedza nie jest poparta żadnym powszechnie uznanym dyplomem. I ta osoba odczarowuje nam aurę, masuje nas bioprądami, zalecając też czasem jakieś maści, napoje, i rytuały; z bezradności łapiemy się wszelkich sposobów. Co jest o tyle smutne, że możemy paść ofiarą przeróżnych żerujących na krzywdzie ludzkiej oszustów. I ostatnia rzecz, która wydała mi się interesująca w kontekście tych badań, to że potrafimy, w zasadzie bez krzywdy dla którejkolwiek ze ścieżek, czy to rozumowej, czy religijnej, czy właśnie ezoterycznej, łączyć w sobie te wszystkie sfery. To jest naprawdę niesamowite. Że potrafimy pracować na przykład jako naukowcy, chodzić do kościoła, tam poszukiwać transcendencji i jednocześnie korzystać z wróżek czy przynajmniej czytać horoskopy, biorąc je mniej lub bardziej serio”.

Spostrzeżenie Martynika bardzo dobrze oddaje opisana przez autora książki pt. „W co wierzą Polacy?…” scena: „Jestem z rodziną u rodziców, jest też siostra z przyjacielem, brat z żoną i dzieciakami. Stoimy w kręgu, matka podaje kawałki jajka. Wczoraj była z tym jajkiem w kościele, zaniosła je w koszyku, postawiła na stole, mężczyzna w czarnej sutannie, z koloratką, wypowiedział odpowiednie formułki, pochlapał je wodą. I teraz matka je nam podaje, a ojciec mówi o nowym życiu, którego to jajko jest symbolem.(…) Rodzice wierzą, że w taki dzień jak dziś, prawie dwa tysiące lat temu, człowiek imieniem Jezus pokonał śmierć. Po prostu powstał z grobu, to nazywa się zmartwychwstanie. Wiele milionów ludzi na świecie wierzy, że tak to właśnie było. Mówię, że podpisałem umowę na książkę. – O wróżkach, jasnowidzach, egzorcystach i tak dalej – wyjaśniam. I wtedy się okazuje, że wszyscy mają coś do powiedzenia w tej sprawie. Na przykład przyjaciel siostry, lekarz, uosobienie siły i zdrowego rozsądku, oświadcza, że on nie wierzy w te wszystkie wróżby, ale w horoskopach to już coś jest. W sensie psychologicznym. No to mówimy sobie wszyscy, jakimi to jesteśmy znakami, on jest Rak, podobnie jak moja żona. – No i co ty o tym znaku myślisz? – pyta. – Bardzo go nie lubię – odpowiada ona. A ja przecieram ze zdumienia oczy, bo nigdy, ale to przenigdy nie przestanie mnie dziwić: niby rozsądni, racjonalnie myślący ludzie, a tu nagle horoskopy albo splunięcie przez ramię, bo czarny kot przebiegł drogę”.

Próżno poddawać teraz to zjawisko głębszej analizie, gdy przywołany z miesięcznika „Egzorcysta” cytat z tekstu ks. prof. Andrzeja Zwolińskiego wiele wyjaśnia: „Znaczenie poznania religijnego jest coraz mniejsze, a duchowość rozumie się jako poszukiwanie doświadczeń ulepszających i zmieniających (ciągle!) życie. Jest ona duchowością koktajlową, w której obok siebie występują sprzeczne elementy, z różnych porządków i wierzeń. Jak zauważa jeden ze współczesnych socjologów religii, Coraz mniej ludzi jest lojalnych wobec jednej religii – co nie znaczy, że przestają być religijni. Tak naprawdę coraz więcej ludzi czuje, że na świecie istnieje coś więcej niż tylko to, co może być wytłumaczone przez naukę i rozum. Współczesnego człowieka cechuje swobodne podejście do prawd wiary, subiektywne segregowanie ich ze względu na praktyczną przydatność, odrzucanie lub przyjmowanie według bliżej nieokreślonych kryteriów. Dzieje się tak pomimo deklaracji wiary, a więc i lojalności wobec Boga, który się objawia”.

Oczywiście poznanie religijne Boga, który objawił zbawczą tajemnicę w Jezusie Chrystusie jest na żenującym poziomie, gdy jednocześnie „zawierza się” swoje życie przeciwstawnym Mu „bożkom”. Jednak brak lojalności wobec Stwórcy nie wynika tylko – jak się zdaje – z braku odpowiedniej wiedzy o Nim. „Wiara jest przecież zarówno aktem zawierzenia i zaufania, jak i tym, w co się wierzy i kogo się wyznaje. Kiedy więc mówimy o wierze, to nie chodzi nam głównie o zgodną z rozumem i wolą afirmację określonych dogmatów, lecz o zasadnicze tak człowieka wobec Boga, o pełne zaufanie do Niego. Wiara chrześcijańska to dobrowolna decyzja człowieka, aby powierzyć się Jezusowi, jak On powierzył się Ojcu. Jest to wiara w Boga Jezusa Chrystusa, który jest prawdziwym objawieniem Boga i tylko w Synu Bożym możemy naprawdę spotkać Boga” – czytamy w dostępnym w sieci artykule o. Marka Fijałkowskiego pt. „Chrystologiczne podstawy wiary chrześcijańskiej”.

„Koktajlowa duchowość” jest możliwa w sytuacji, kiedy nigdy na swoich drogach „nie spotkało się” żywego i prawdziwego Jezusa. Zawierzenie, a następnie poddanie się Jego woli jest odpowiedzią na akt Jego bezkompromisowej Miłości, która objawia się ufnym trwaniem przy Chrystusie w obliczu największych nawet niepewności i trudności. Pięknie oddają to słowa piosenki pt. „Promises”, chrześcijańskiej grupy muzyków Maverick City Music:

Będę Cię błogosławił podczas burzy, w czasie próby. Będę Cię błogosławił w czasie mojej drogi, kiedy nie wiem, dokąd iść. Mam powód, by błogosławić Twoje Imię. Byłeś wierny, byłeś wierny, byłeś dla mnie taki dobry, byłeś taki dobry…

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

 

Zobacz także:

Wróżby, magia, horoskopy… Zguba dla duszy, nie uzdrowienie

Wróż Maciej, horoskopy i inne drogi do piekła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(41)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie