Niemiecka Droga Synodalna poniosła druzgocącą klęskę. Plan biskupa Bätzinga i kardynała Marxa narzucenia Kościołowi w Niemczech rewolucyjnej etyki seksualnej nie powiódł się. Wprawdzie herezję poparła większość biskupów, ale głosy mniejszości wystarczyły, by zablokować skrajnie szkodliwy dokument. Dużą rolę w tym sukcesie mogła odegrać polska krytyka Drogi Synodalnej, zwłaszcza płynąca od abp. Stanisława Gądeckiego. Bitwa trwa jednak dalej, a synodaliści mają wciąż mocne karty.
Zgromadzenie Synodalne
W czwartek 8 września otwarte zostało czwarte Zgromadzenie Synodalne – posiedzenie organu decyzyjnego Drogi Synodalnej, niemieckiego procesu „reform”, które mają głęboko przekształcić Kościół katolicki. Miano tego dnia głosować nad kilkoma kluczowymi tekstami. Jednym z nich był tekst dotyczący etyki seksualnej, wypracowywany od 2019 roku w ramach jednego z forów Drogi Synodalnej. Tekst proponował przyjęcie w Kościele perspektywy rewolucji seksualnej. Zgodnie z jego zapisami zmianie miałoby ulec katolickie nauczanie na temat antykoncepcji czy homoseksualizmu.
Wesprzyj nas już teraz!
Kościół miałby zasadniczo odejść od oceniania tego, co w sferze seksualnej jest godziwe, a co nie – za dopuszczalne miałoby zostać uznane wszystko, o ile tylko znajduje to świadomą akceptację obu zaangażowanych w relację partnerów. Tekst odwoływał się też do czołowego postulatu teorii gender, wychodząc poza binarność płci. Autorem wielu zasadniczych tez dokumentu był nieżyjący już profesor teologii moralnej, ks. Eberhard Schockenhoff. Tekst cieszył się poparciem absolutnej większości świeckich zaangażowanych w Drogę Synodalną oraz znaczącej większości biskupów, w tym przewodniczącego Episkopatu bp. Georga Bätzinga oraz inicjatora Drogi Synodalnej, kardynała Reinharda Marxa.
Nieoczekiwana klęska Rewolucji
Podczas głosowania okazało się jednak, że wystarczającego poparcia nie ma. Wprawdzie przyjęcie dokumentu zarekomendowało ponad 80 proc. uczestników Zgromadzenia Synodalnego. Jednak reguły rządzące Drogą Synodalną wymagają dla przyjęcia danego tekstu afirmatywnych głosów 2/3 wszystkich obecnych na Zgromadzeniu biskupów. Tego zabrakło. „Za” głosowało 33 biskupów, „przeciw” 21, od głosu wstrzymało się 3. Po ogłoszeniu wyników w auli synodalnej zapanował chaos. Część świeckich uczestników Zgromadzenia Synodalnego po prostu wyszła, nie kryjąc łez i wściekłości. Inni głośno protestowali. Ktoś pokazał nawet transparent przeciwko „dyskryminacji”. Organizatorzy Zgromadzenia zarządzili przerwę, nie wiedząc, co dalej zrobić.
Wybuch chaosu. Reakcje synodalistów
Po przerwie głos zabrali szefowie Drogi Synodalnej – proaborcyjna Irme Stetter-Karp z Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików oraz przewodniczący Episkopatu bp Georg Bätzing. Stetter-Karp płakała, mówiąc o „klęsce” Drogi Synodalnej. Bp Bätzing nie krył rozczarowania i zarzucił tym biskupom, którzy głosowali przeciwko dokumentowi, zbyt małą „synodalność”.
Po nim głos zabrał kardynał Reinhard Marx. Był wyraźnie wściekły. Podniesionym głosem strofował biskupów, którzy nie poparli dokumentu. Twierdził, że biskupi muszą teraz spotkać się razem, by omówić dalsze postępowanie.
Następnie głos zabrało jeszcze około 50 uczestników Zgromadzenia Synodalnego. Prawie wszyscy wyrażali skrajne oburzenie na decyzję 21 biskupów. Wielu wypowiadało się w wielkich emocjach. Spektakl był dość żałosny, zwłaszcza, gdy do mikrofonu dopuszczano młode osoby o wyraźnych zaburzeniach natury tożsamościowej i seksualnej. Zarzucali biskupom wstecznictwo czy nadużycie władzy.
Najbardziej żałosnym momentem było chyba wystąpienie biskupa Helmuta Diesera, który kierował pracami forum zajmującego się seksualnością. Argumentując przeciwko biskupom krytycznym wobec tekstu mówił, że mamy przecież XXI wiek, nacechowany liberalizmem i sekularyzmem, dlatego trzeba iść naprzód, gdy idzie o doktrynę i duszpasterstwo Kościoła.
Głos zabrało też kilku biskupów, którzy zagłosowali na „nie”. Byli to między innymi Stefan Oster z Pasawy, Rolf Steinhäuser i Ansgar Puff z Kolonii, Gregor Maria Hanke z Eichstätt. W swoim wystąpieniach wskazywali na różne niedostatki procesu synodalnego i tłumaczyli, dlaczego nie poparli tekstu. Wskazywali między innymi na głos Kościoła powszechnego.
Przyczyny odrzucenia
Można poważnie zastanawiać się, dlaczego tak właściwie rewolucyjny tekst Drogi Synodalnej został ostatecznie odrzucony. Ktoś mógłby podać łatwą odpowiedź: bo był niezgodny z nauczaniem Kościoła. Jest to prawda – i mówiło o tym kilku biskupów wypowiadających się po głosowaniu.
Rzecz jednak w tym, że nad tekstem pracowano od 2019 roku. Był dobrze znany wcześniej. Na poprzednich Zgromadzeniach Synodalnych dokument ten w swoich zasadniczych zarysach zyskiwał wymagane głosy biskupów, którzy kierowali go do dalszych prac. Stąd wyglądało na to, że ma wystarczające poparcie.
Właśnie dlatego tak zszokowani byli zwolennicy tego tekstu. Nie spodziewali się, że przepadnie. W wystąpieniach po głosowaniu bardzo często krytykowali tych biskupów, którzy odrzucili dokument niejako bez wcześniejszej zapowiedzi. Trzeba przyznać, że to akurat dość uzasadniona krytyka. Kilku niemieckich hierarchów od dawna mówiło, że są przeciwko temu dokumentowi, argumentowali też, dlaczego. To choćby bp Stefan Oster czy bp Rudolf Voderholzer. Jednak część z tych, którzy zagłosowali na „nie”, nie zgłaszała wcześniej żadnych szczególnych zastrzeżeń. Z perspektywy samej Drogi Synodalnej ich nagła decyzja jest rzeczywiście w pewnym sensie nieelegancka.
Oczywiście, to dobra decyzja – nie można głosować za herezją. Problem jednak w tym, że styl, w jakim dokument został odrzucony, jest niedobry. Gdyby biskupi wcześniej opowiedzieli się przeciwko pomysłom zawartym w tym tekście, to Droga Synodalna mogłaby tak naprawdę posypać się już wcześniej, bo byłoby jasne, że nie ma większego sensu, a herezja nie przejdzie. Szkoda, że swoim milczeniem część biskupów po prostu pozwalała na to, by o herezjach debatować – i niejako dawała tym nadzieję rewolucjonistom na zwycięstwo.
Rola Polski
Może być jednak również i tak, że sytuacja zmieniła się dopiero w ostatnich miesiącach, a część biskupów, która wcześniej gotowała była ów dokument zaakceptować, po prostu zmieniła zdanie. Mogły na to wpłynąć między innymi działania abp. Stanisława Gądeckiego. W lutym przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski wysłał list do bp. Georga Bätzinga, w którym dość ostro i jednoznacznie skrytykował Drogę Synodalną jako odchodzącą od Ewangelii. Nieco później z podobnym listem wystąpili biskupi ze Skandynawii. Jeszcze później – szereg biskupów z USA oraz anglojęzycznych krajów Afryki. Ta ofensywa zapoczątkowana przez abp. Stanisława Gądeckiego mogła pokazać „chwiejnym” biskupom z Niemiec, że patrzy na nich cały Kościół powszechny. W efekcie w kluczowym momencie nie poparli herezji.
Co dalej? Praca kontrrewolucyjna
Droga Synodalna trwa dalej. Głosowane będą kolejne teksty. Nie wiadomo, jakie będą wyniki tego procesu. Być może zmienione zostaną procedury, tak, by głosowanie nie było już anonimowe. To zwiększy presję na ortodoksyjną mniejszość. Nie ulega jednak wątpliwości, że odrzucenie dokumentu na temat etyki seksualnej będzie mieć poważne reperkusje.
Po pierwsze, część rozsierdzonych niemieckich katolików odejdzie z Kościoła, nie wierząc w jakąkolwiek zmianę w kierunku progresywnym. Może to przyspieszyć rozpad struktur niemieckiego Kościoła, co wyjdzie mu chyba tylko na dobre.
Po drugie, w samych Niemczech dojdzie najpewniej do dalszej atomizacji. W niektórych diecezjach wiara będzie wykładana zgodnie z nauką Kościoła. W innych nie – bo część biskupów już zapowiedziała, że niezależnie od decyzji Zgromadzenia Synodalnego zamierza wdrożyć w życie założenia dokumenty o etyce seksualnej. Na tę chwilę, sądząc po głosowaniu na Zgromadzeniu, to wciąż większość niemieckich biskupów.
To jednak co najważniejsze, to punkt trzeci – dotyczący Kościoła powszechnego. Decyzja Zgromadzenia Synodalnego wpłynie na przebieg globalnego Synodu o Synodalności. Jego relator generalny i zarazem szef procesu synodalnego w Europie, kard. Jean-Claude Hollerich, chciał wykorzystać synod do przeniesienia agendy niemieckiej na kolejne poziomy Kościoła. Teraz będzie to bardzo trudne, skoro nawet w niemieckim Episkopacie nie ma zgody co do poparcia idei rewolucji seksualnej 1968 roku.
Przebieg Drogi Synodalnej pokazuje, że stawianie oporu ma sens. Decyzji 21 biskupów nie byłoby gdyby nie wytrwała i długoletnia praca środowisk wiernych nauczaniu Kościoła. W Niemczech były one i nadal są w mniejszości – ale to mniejszość wystarczająca do tego, by przynajmniej w kwestiach etyki seksualnej odrzucić Rewolucję. Trzeba też pamiętać, że jednym z głównych argumentów przeciwko Rewolucją było dla wielu biskupów to, co mówi się o Drodze Synodalnej w innych krajach. Bez cienia wątpliwości najważniejsza jest tu Polska. Dlatego także nad Wisłą musimy pracować przeciwko niemieckiej Rewolucji. Ta praca naprawdę ma sens – i ma ogromne znaczenie także dla Kościoła w naszym kraju. Bo jeżeli najpierw w Niemczech, a później również w innych krajach europejskich zatriumfowałaby herezja, to i w dłuższej perspektywie i nam trudno byłoby obronić się przed jej wpływami.
Możemy temu zapobiec.
Paweł Chmielewski