Rémy Prud’homme to ekonomista, emerytowany profesor na Uniwersytecie Paris XII, wykładowca na MIT, ale też były wicedyrektor wydziału środowiska OECD. Był konsultantem wielu rządów i organizacji międzynarodowych, w tym Banku Światowego, ONZ, OECD i Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju. W momencie kiedy francuskie media publiczne otwarcie włączyły się w klimatyczną indoktrynację społeczeństwa, jak się zdaje, nie wytrzymał i sformułował kilka ważnych uwag w tygodniku Valeurs Actuelles. Jego zdaniem francuskie radio publiczne propaguje w tej kwestii „dogmaty”, indoktrynuje i wprowadza cenzurę.
Poszło o reklamę Radio France zamieszczoną w Journal du Dimanche. Ogłoszono tam, że publiczna i utrzymywana z pieniędzy podatnika instytucja „wprowadza punkt zwrotny – zmiany środowiskowe”. Rémy Prud’homme zauważa, że np. słuchając rozgłośni France Info czy France Inter miało się zawsze wrażenie dużego zaangażowania i aktywizmu ich dziennikarzy w kwestie ekologiczne. Było to nastawienie typowe dla propagandy lewicy – „bojowe”, „całkowicie antynuklearne” i w „postawie klęczącej przed wielkimi naukowcami typu Greta Thunberg czy Nicolas Hulot” (popularny prezenter TV, celebryta i nieudaczny minister ekologii).
Francuskie radio publiczne chętnie udzielało anteny pomysłom niemieckiej transformacji energetycznej – Energiewende, narzekało na rzekome znikanie niedźwiedzi polarnych, propagowało kolejne farmy wiatrowe, udzielało głosu wyłącznie aktywistom klimatycznym. Rozgłośnie miały tu wsparcie rządzących. Macron zawiesił wysoko poprzeczkę „transformacji”, ale nawet kiedy w obliczu kryzysu energetycznego pewne poglądy rządu ewoluują, to „postępowi” dziennikarze hamować nie zamierzają. Stąd i ogłoszenie o „punkcie zwrotnym”. Zapowiada to „jeszcze mniej bezstronności, a jeszcze więcej propagandy” – pisze Prud’Homme.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor przypomina historię Philippe’a Verdiera, meteorologa zwolnionego z pracy we France Television za opublikowanie książki, która podważała niektóre dogmaty na temat zmian klimatu. Tak wygląda sytuacja w państwowej telewizji, ale publiczne radio dzielnie tu konkuruje. Owa zapowiedź zmian to „pełzający totalitaryzm” z trzema składnikami quasi religii: swoimi dogmatami, indoktrynacją i cenzurą – stwierdza Prud’homme. Francuskie radio już nie zamierza dyskutować o „kryzysie klimatycznym”, wyklucza jakiekolwiek debaty, bo to „dogmat” i jako taki ma stać się „główną osią całej pracy redakcyjnej”.
Komunikat Radio France mówi, że „ludzkie pochodzenie” kryzysu jest „udowodnionym faktem naukowym”. Dalej idzie indoktrynacja. Radio France ogłasza tu nawet szkolenia dziennikarzy z oficjalnej teorii „klimatyzmu”. Autor kpi, że przypomina to obowiązkowe kursy z marksizmu-leninizmu z czasów komunistycznych w bloku wschodnim. Wreszcie przychodzi czas na cenzurę. Już bez żadnego wstydu.
Radio France zobowiązuje się do „stopniowego usuwania reklam najbardziej zanieczyszczających produktów i usług”. To zapowiedź pojawienia się cenzorów, którzy będą oceniać, co można, a czego nie można przedstawić słuchaczom. W zamian Radio France „powiększy liczbę społecznych reklam oferowanych organizacjom zaangażowanym w transformację (energetyczną)”. Propaganda staje się „naturalnym uzupełnieniem cenzury” – gorzko zauważa Prud’homme. Dorzuca jeszcze, że te przypominające komunizm zmiany są finansowane przez francuskich podatników sumą 600 milionów euro rocznie.
BD