„W miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się”, twierdził towarzysz Józef Stalin. Słowa Gruzina bez cienia wątpliwości można wpisać na sztandary współczesnych neomarksistów i wszelkiej maści wyznawców „postępu”, ale nie tylko… ostatnie lata pokazały jednoznacznie, że mogą one stanowić również sztandarowe hasło tzw. obozu patriotycznego w Polsce, czyli Prawa i Sprawiedliwości.
Kilkanaście lat temu nakładem wydawnictwa Zysk i Ska ukazała się książka autorstwa Adama Robertsa pt. „Projekt Stalin”. Jej akcja rozpoczyna się po zakończeniu II wojny światowej, czy jak to głosi propaganda sowiecko-rosyjska, po zakończeniu wielkiej wojny ojczyźnianej. Towarzysz Stalin zbiera w jednym miejscu najlepszych pisarzy Sci-Fi w ZSRR, ponieważ ma dla nich zadanie specjalne.
W książce czytamy taki oto fragment:
Wesprzyj nas już teraz!
„– Nauczyłem się w życiu wielu rzeczy. Ale jedna z nich była wyjątkowa. Najskuteczniejszym sposobem na szerzenie idei komunizmu jest walka. Kiedy istnieje wróg, przeciwko któremu ludzie mogą się zjednoczyć, to wówczas stają się zdolni do heroicznych uczynków. Kiedy takiego wroga zabraknie, stają się ospali, padają ofiarą kontrrewolucyjnych elementów i ogólnie się cofają. Wielka wojna ojczyźniana wystarczająco nam to udowodniła! Wszyscy tutaj pamiętamy lata trzydzieste, czyż nie? (…) Wróg na zewnątrz, zdrajcy wewnątrz, a ludzie swobodni, jak… jak… (…) Musiałem więc być twardy. Z natury jestem wrażliwym człowiekiem. To miłość, która tkwi głęboko. Czasami jednak miłość musi być twarda, aby osoby nią obdarzane nie stały się słabe. Surowość była jedynym sposobem ochrony rewolucji. Ale wojna… wojna dała nam odpowiedniego wroga. Dała nam coś, przeciwko czemu możemy się zjednoczyć. Wypowiedzenie wojny przez Hitlera uratowało komunizm. A teraz tę wojnę wygraliśmy – mówił Stalin.
– Zwycięstwo było koniecznym wynikiem dla zaawansowanej radzieckiej wojskowej myśli technologicznej, jak również dla najwyższego dowództwa. Dzięki temu najwyższe dowództwo było w stanie lepiej zrozumieć i wdrożyć żelazne prawa sztuki wojennej, dialektykę kontrofensywy i ofensywy oraz współpracę wszystkich służb i organów, której wymaga współczesny styl prowadzenia wojny. Ale co jest najważniejsze? Najważniejsze jest to, że naziści stanowili zagrożenie, przeciwko któremu mógł zjednoczyć się cały naród. A czy teraz, pytam was, istnieje podobny wróg, przeciwko któremu możemy zachować pełne zjednoczenie? Pytam was – ciągnął Gruzin.
Wyglądało na to, że faktycznie pytał, bo zamilkł. Poczułem suchość w gardle. Czy oczekiwał naszej odpowiedzi? W końcu Iwan Frenkel zebrał się w sobie.
– Ameryka? – zaryzykował.
– Oczywiście — huknął Stalin. — Oczywiście, że Ameryka! Ledwie wczoraj napisali w „Zwieżdzie”, że amerykański rząd rozstrzelał z broni maszynowej robotników w Nowym Jorku. Setki zabitych. Oczywiście, że Ameryka. Ale mimo wszystko okazuje się, że Ameryka nie jednoczy ludzi w taki sposób, w jaki czyniło to zagrożenie ze strony Niemiec. (…) Poza tym daję Ameryce pięć lat. Czy sądzicie, że pokonanie Ameryki będzie trudniejsze, niż było pokonanie Niemców? Armia nazistowska była najnowocześniejszą i najlepiej wyposażoną armią świata, a my sobie szybko z nimi poradziliśmy. A teraz mamy jeszcze lepszą broń, doświadczone oddziały złożone z weteranów i wysokie morale. Mówię wam, towarzysze, Ameryka upadnie w ciągu pięciu lat. (…) Ale moim obowiązkiem jest rozważenie nieco dalszej przyszłości niż najbliższe pięć lat. Moim obowiązkiem jest zapewnienie, że wigor rewolucji nie zginie. I właśnie w tym możecie mi pomóc. Tak, wy, twórcy literatury fantastycznonaukowej. Kiedy Zachód upadnie, co wydarzy się niewątpliwie, a cały świat przyjmie idee komunizmu, gdzie wówczas znajdziemy wrogów, przeciwko którym będziemy mogli się zjednoczyć, na których przetestujemy nasz wspólny heroizm? – zapytał”.
No cóż? Nic dodać, nic ująć! Taka właśnie była mentalność towarzysza Stalina i taka jest mentalność jego ideowych dzieci i uczniów. Rewolucja potrzebuje wrogów! Bez wrogów rewolucja wygaśnie! To wrogowie rewolucji są jej motorem, a jak ich brakuje trzeba ich stworzyć, wykreować, wskazać palcem a potem napiętnować i zlikwidować.
Adam Roberts bez wątpienia ma rację – wielka wojna ojczyźniana zjednoczyła obywateli ZSRR przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim byli Niemcy, czy może raczej niemieccy naziści, hitlerowcy etc. Mit owego zjednoczenia jest do dziś bardzo mocno wykorzystywany przez kremlowską propagandę, co widzimy chociażby w czasie trwającej wojny na Ukrainie. Żołnierze Putina nie walczą, według oficjalnej narracji Moskwy, z Ukraińcami, tylko z… ukraińskimi nazistami, ukraińskimi hitlerowcami etc.
Lista wrogów Stalina jest bardzo długa. Wrogami dla niego byli „burżuje”, chłopi, strajkujący robotnicy, Polacy w latach 1937-1938, kułacy, oficerowie Armii Czerwonej, najbliżsi współpracownicy (Jagoda, Jeżow) itd., jednak podczas ich likwidacji nie mógł liczyć na „pełne poparcie”. Zmieniło się to 22 czerwca 1941 roku, kiedy Niemcy zaatakowali ZSRR. Wspólny wróg sprawił, że obywatelom ZSRR udało się wmówić, iż trzeba go pokonać bez względu na wszystko, a uda się to zrobić tylko, jeśli „naród się zjednoczy”. I tak się stało. Cel nadrzędny, czyli pokonanie hitlerowców musiało się dokonać bez względu na ofiarę, jaka zostanie poniesiona! Do dzisiaj trwają dyskusje, kto ma na koncie więcej ofiar wśród czerwonoarmistów – Niemcy czy NKWD… Tak dla Stalina jak i dla współczesnej Rosji było i jest to jednak nieistotne. Najważniejsze było zjednoczenie.
Po co ten przydługi wywód? Ponieważ chciałbym zwrócić uwagę, że niemal identyczne warianty gry obserwujemy u współczesnych neomarksistów, liberałów obyczajowych, genderystów etc. Oni również potrzebują wrogów…
Wrogiem mentalnych uczniów towarzysza Stalina, wrogiem rewolucji może zostać absolutnie każdy. Jest jeden wspólny mianownik dla wszystkich, których neomarksiści uznają za nieprzyjaciół. Jest nim wypaczony „postęp”. Krótko mówiąc: wróg rewolucji to wróg postępu
Są nimi bez wątpienia katolicy, którzy próbują budować swoje życie na Bogu w Trójcy Przenajświętszym, Słowie Bożym i Dekalogu. Dla rewolucji, dla „świata postępu” nie ma miejsca na Stwórcę, nie ma miejsca na zbawienie, nie ma miejsca na Eucharystię. Kościół jest przedstawiany jako największe zło na świecie, kapłani jako zbrodniarze i pedofile; a wierzący jako „moherowe berety” i ciemnogród, który marnuje czas, żeby modlić się „Bozi”, jak pogardliwie postępowcy nazywają Najświętszą Maryję Pannę.
Wrogami rewolucji są ludzie sprzeciwiający się ideologii gender/LGBT, którzy uważają, że ludzie dzielą się na kobiety i mężczyzn. Dla rewolucji, dla „świata postępu” są oni wszelkiej maści „fobami”, którzy nienawidzą inności i miłości oraz chcą decydować, kto kim jest. Rewolucja atakuje każdego, kto powie, że homoseksualizm to dewiacja, zmiana płci to okaleczanie ciała, a kilkukrotna zmiana „tożsamości płciowej” w przeciągu tygodnia może świadczyć o zagubieniu bądź zaburzeni.
Rewolucja nienawidzi obrońców życia, którzy aborcję i eutanazję uważają za morderstwo, dlatego główne hasła „wyznawców postępu” w tej kwestii brzmią „Dajcie kobietom wybór”, „Kobieta to nie inkubator”, „Płód to nie człowiek”, „Każdy ma prawo do godnej śmierci”. Krew nienarodzonych jest niczym eliksir nieśmiertelności dla neomarksistów i dlatego w opanowanych przez nich krajach modlitwa przed budynkami, w których dokonuje się dzieciobójstwa jest surowo karana.
Piętnowani przez rewolucję są wszyscy, którzy poddają w wątpliwość teorię o globalnym ociepleniu, katastrofie klimatycznej czy zmianach klimatu w wersji lansowanej przez głównych ideologów ekologizmu. Do nich należy dodać osoby, które mają w swej diecie mięso, ser, mleko, jajka, ponieważ według rewolucyjnej „logiki” są oni mordercami (dla ich satysfakcji gastrycznej zginęło zwierzę, czyli są współwinni), złodziejami (kradną to, co jest kur, kaczek etc.) czy gwałcicielami (jak określa się w „postępowym świecie” dojenie krów).
Lista wrogów rewolucji jest długa jak lista wrogów Stalina. Użytkownicy samochodów spalinowych; osoby ogrzewające swoje domy węglem; osoby, które poddają w wątpliwość zasadność polityki covidowej; osoby, które z różnych przyczyn nie zaszczepiły się przeciwko COVID-19; osoby biorące codziennie prysznic trwający dłużej niż 5 minut; osoby sprzeciwiające się niekontrolowanemu napływowi imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki; osoby wierzące w wolny rynek; osoby posiadające więcej niż dwójkę dzieci; ludzie deklarujący się jako patrioci etc. Co gorsza – lista ta cały czas się rozszerza, a rewolucjoniści wskazują kolejnych wrogów marksistowskiego postępu.
Nie zdziwmy się za niedługo wykluczeni zostaną ci wszyscy, którzy posiadają oszczędności; czytają teksty złożone z kilku tysięcy znaków; potrafią w pamięci dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić do stu; oglądają skoki narciarskie; chodzą na dyskoteki; są za wysocy, albo za niscy; są wierni żonie/mężowi; uważają, że „Matrix 4” to zły film etc. Wszyscy mają być równi, wszyscy mają być postępowi, wszyscy mają myśleć tak, jak nakazują rewolucjoniści, bo tylko oni wiedzą, co jest dobre, ważne i potrzebne.
Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego we wstępie do tego tekstu wymieniłem przedstawicieli PiS, to już odpowiadam. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób politycy, przedstawiciele i „wyznawcy” obozu rządzącego przedstawiają ludzi, którzy krytykują działania władzy, z jaką mamy do czynienia w Polsce od roku 2015.
„Ruskie onuce” – pod ten epitet może załapać się absolutnie każdy, a w szczególności każdy kto poddaje w wątpliwość politykę rządu po 24 lutego 2022, kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę.
„Antyszczepionkowcy” – to określenie jest zarezerwowane dla każdego, kto ma wątpliwości odnośnie tzw. szczepień przeciwko COVID-19.
„Płaskoziemcy i foliarze” – w ten sposób przedstawiano ludzi, którzy nie zgadzali się z pandemiczną polityką rządu, w efekcie której mamy w Polsce rekordową inflację, rekordowe stopy procentowe, 200 tysięcy nadmiarowych zgonów, zapaść służby zdrowia etc.
Nie podoba ci się „Sylwester Marzeń”, „Korona królów”, „Kogel Mogel 3”, a kulturę disco polo uważasz za obciach? Na pewno zostałeś zmanipulowany przez PSEUDOELITY.
Twoim zdaniem „reparacje od Niemiec” to temat zastępczy? Na pewno miałeś „dziadka w Wermachcie”.
Uważasz, że rząd prowadzi zbyt miękką politykę w stosunku do Unii Europejskiej i nie dość dobrze broni polskich interesów? Po prostu nienawidzisz Polski i tego, że nasz kraj wstaje z kolan.
Tutaj również listę można poszerzać w nieskończoność. Tylko Polski szkoda…
Marana tha! Przyjdź, Panie Jezu!
Tomasz D. Kolanek