Zwycięstwo prawicy było przewidywalne i od dłuższego czasu trwało przygotowywanie francuskiej opinii publicznej na triumf Meloni. Teraz publiczne media zastanawiają się, czy we Włoszech zapanuje „neofaszyzm”, „postfaszyzm”, czy może wystarczy nazwać nowe rządy „skrajnie prawicowymi”?
Stacja France Info poprosiła nawet „historyczkę faszyzmu” Marie Anne-Matard Bonucci o pomoc w doborze właściwych terminów. Ekspert zaproponowała określenie „populistyczna radykalna prawica”. Jej zdaniem „postfaszyzm” jest terminem niejednoznacznym, „neofaszyzm” nie do końca uzasadnionym, więc poprawna ma być forma „prawicy radykalnej”, bo dotyczy „potencjalnej radykalizacji”.
Szczególne zaniepokojenie budzi nad Sekwaną odwoływanie się Meloni do… chrześcijaństwa. Ma to być stygmatyzowanie migrantów, którzy „mają historię obcą Europie”. Korespondentka France Info we Włoszech, w rozmowie z Antonio Tajanim (Forza Italia) czyniła z tego zresztą na antenie zarzut. Tajani odpowiedział, że bycie katolikiem chyba jeszcze jakimś przestępstwem nie jest? Pokazuje to jednak ideologiczne uwikłania francuskich mediów. Nad Sekwaną za „obskurantyzm” uważane są też deklaracje Giorgii Meloni w sprawie ochrony życia poczętego czy krytyka ideologii LGBT. Przedstawiciel tęczowego lobby w partii Macrona „Renesans” Stephane Sejourne pisał po wyborach w Italii: „Myślę dzisiaj o kobietach, osobach LGBTI+, młodych ludziach, uchodźcach, którzy staną się ofiarami tego sojuszu. Będziemy nadal walczyć we Włoszech i w Europie przeciwko starym ideom Meloni i Salviniego”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dalej, wobec Meloni wysuwany jest zarzut „autorytaryzmu”, bo „chciałaby stworzyć republikę prezydencką, dając więcej uprawnień władzy wykonawczej”. To już niemal „spuścizna neofaszystowskiej kultury politycznej”. Z faszyzmem ma się też kojarzyć „charyzma”’ przyszłej prawdopodobnej pani premier. W „faszystowskiej kulturze politycznej” zawierać się mają także „wartości konserwatywne – obrona rodziny, przyrost naturalny, hipernacjonalizm, chęć uczynienia Włoch wielkim krajem”. To są hasła „obecne w faszyzmie, ale które znajdujemy w innych reżimach nacjonalistycznych”. U Meloni rozmówczyni francuskiej stacji publicznej nie dopatrzyła się za to woli i ambicji „utworzenia społeczeństwa totalitarnego, reżimu totalitarnego”. Podobno mieści się jeszcze „w liberalnej demokracji” i „z tego punktu widzenia następuje prawdziwe zerwanie z faszystowską przeszłością”. Pani Bonucci zaraz jednak dodaje, że „pozostaje ona przesiąknięta częścią tej kultury politycznej, którą nabyła w młodości” (czyli jednak faszyzmem – przyp. aut.).
Według takich politologów, Meloni tyko formalnie wypiera się faszyzmu czy potępia ustawy antyżydowskie, bo „chce uspokoić europejską opinię”. W rzeczywistości to podobno i tak „odfaszyzowany faszyzm”.
Politycy bez zaskoczenia
Dość przewidywalnie brzmiały komentarze francuskich polityków. Na prawicy Marine Le Pen, Eric Zemmour, czy Jordan Bardella jednogłośnie witali z radością zwycięstwo Giorgii Meloni, lidera Fratelli d’Italia. Zemmour gratulował jako pierwszy, pisał na Twitterze, że to sukces formacji opartej na tożsamości narodowej i przykład wytrwałości politycznej bez zawierania „jakiegokolwiek kompromisu ideologicznego i politycznego”. W sukcesie Meloni widzi także drogowskaz dla swojego ruchu – Reconquest.
Dla Marine Le Pen naród włoski wziął w swoje ręce własny los i wybrał „rząd patriotyczny i suwerenny”. „Brawa dla Giorgii Meloni i Matteo Salviniego za nie poddanie się groźbom antydemokratycznej i aroganckiej Unii Europejskiej” – napisała Le Pen. Pełniący obowiązki prezesa jej partii RN Jordan Bardella mówił z kolei o „lekcji pokory” dla Unii Europejskiej.
Centroprawica, czyli Republikanie okazali się podzieleni w komentowaniu nowej sytuacji politycznej we Włoszech. Eurodeputowany François-Xavier Bellamy bronił tezy, że Bracia Włosi nie są żadną partią profaszystowską, bo „szaleństwem jest wmawianie ludziom, że 25 procent Włochów to faszyści, to intelektualne lenistwo” – mówił Bellamy w Sud Radio. Dodał, że „prawdziwym zagrożeniem dla Europy nie jest Meloni, ale eksplozja nielegalnej imigracji we Włoszech, i że przywódcy państwa nie chcieli tego usłyszeć”. Polityk LR Gilles Platret dodawał, że widzi punkty porozumienia z rządem włoskim w sprawie imigracji czy walki z islamizmem. Już jednak polityk Republikanów Julien Dive mówił o błędach centrum, które torują drogę do władzy „skrajnej prawicy”.
Chór lewicy francuskiej był dość zgodny. Zielony Yannick Jadot mówił, iż to „straszne zwycięstwo postfaszystów”. – Polska, Węgry, Szwecja, a teraz Włochy… – biadolił i dodawał, że demokracja musi walczyć z „impulsami nienawiści”. „Wilki wkroczyły do Włoch” – napisała z kolei jego partyjna koleżanka z EELV Sandrine Rousseau. Przewodniczący grupy socjalistów w parlamencie Boris Vallaud wieszczył „przebudzenie ciemnych mocy w Europie”.
Premier Elisabeth Borne nie chciała komentować wyników wyborów, ale też z gratulacjami dla Meloni się nie spieszyła. Na antenie BFMTV/RMC mówiła, że „nie chce komentować demokratycznego wyboru narodu włoskiego”. Dalej jednak dodała, iż rząd będzie zwracać uwagę na „szanowanie przez wszystkich wartości europejskich”.
Bogdan Dobosz