„Wbrew pozorom walka o wolność słowa, o swobodę wypowiedzi, nie jest jakąś fanaberią inteligentów, tylko sprawą zasadniczą dla życia narodu. Chodzi o to, by naród tworzył żywą kulturę, bo to jest warunek sine qua non jego trwania właśnie jako narodu. Jeśli naród przestaje tworzyć żywą kulturę, zaczyna powoli zamierać”, uważa Stanisław Michalkiewicz.
W ocenie publicysty jeśli z publicznego dyskursu zaczyna się eliminować jakieś poglądy, czy jakieś tematy, dyskurs ten przestaje mieć sens, bo „nie zachodzi w nim żadna wymiana myśli, a wszyscy tylko powtarzają jakieś mantry, zatwierdzone przez Panią Wychowawczynię”.
„Wydawało się, że kiedy upadł komunizm, a cenzura została zakazana przez art. 54 ust. 2 konstytucji, sprawa cenzury jest już zamknięta. Niestety okazało się inaczej. Jak słusznie zauważył śp. prof. Bogusław Wolniewicz, komunizm wcale nie upadł, tylko mutuje, przybierając rozmaite barwy ochronne. Komuniści zresztą zawsze to robili i dlatego nazywani byli złodziejami szyldów, bo albo podszywali się pod szermierzy wolności, albo (…) opatrywali tradycyjne i dobrze kojarzące się rzeczowniki przymiotnikami wypaczającymi ich sens pierwotny; np. wolność i wolność prawdziwa, demokracja i demokracja socjalistyczna krzesło i krzesło elektryczne – i tak dalej”, podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor książki „Na niemieckim pograniczu” zwraca uwagę, że cenzura jest głównym narzędziem rewolucji komunistycznej, jaka dokonuje się aktualnie w USA. „Całkiem niedawno tamtejsza bezpieka, czyli FBI, została wykorzystana przez tamtejszą komunę do wyeliminowania z życia publicznego byłego prezydenta Donalda Trumpa. Za komuny bywało tak samo, a nawet jeszcze gorzej, bo taki delikwent z reguły nie przeżywał takiego eksperymentu, ale nie możemy zapominać, że Stany Zjednoczone znajdują się dopiero na początku drogi”, wyjaśnia.
„Cenzurowanie mediów społecznościowych przez cukerbergów i ich tubylczych kolaborantów staje się standardem, mimo konstytucji – na co jej płomienni obrońcy, te wszystkie Rzeplińskie i inne Kukuńki – boją się zwrócić uwagę, podobnie, jak rząd dobrej zmiany. Nietrudno to zrozumieć. Niechby tak który zwrócił uwagę, to dałaby świekra ruletkę mu! Ponieważ nie wiadomo, kto konkretnie to robi na zlecenie cukerbergów, to wszystkie supliki trafiały w próżnię”, podsumowuje publicysta.
Źródło: Michalkiewicz.pl
TK