Departament Sprawiedliwości Joe Bidena kontynuuje bezwzględne prześladowania obrońców życia, nasyłając agentów FBI na działaczy, którzy pod „klinikami” aborcyjnymi odwodzą kobiety od zabijania swoich dzieci. Jedenestu z nich władze zagroziły właśnie więzieniem.
Po aresztowaniu katolickiego działacza pro-life Marka Houcka i franciszkanina o. Fidelisa Moscinskiego przyszedł czas na kolejnych obrońców życia. W ubiegłym roku FBI dokonało nalotu na domy kilku aktywistów, którzy prowadzili akcję zablokowania „kliniki” aborcyjnej w Mount Juliet w stanie Tennessee. Choć wówczas żadne zarzuty nie zostały postawione, teraz władza w Waszyngtonie powraca do sprawy, aby represjonować pro-liferów.
W środę rano doszło do kolejnego nalotu, podczas którego FBI miało aresztować nieobecnego akurat w domu AJ Hurleya. Tego samego dnia prokuratura postawiła 7 działaczom zarzut „spisku przeciwko prawom zabezpieczonym przez ustawę FACE i popełnienie naruszeń ustawy FACE”, czyli ustawy zapewniającej swobodny dostęp do miejsc, w których morduje się dzieci nienarodzone w majestacie prawa.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podał Departament Sprawiedliwości, podobny zarzut usłyszało 4 innych działaczy. Administracja Bidena oskarża ich również o używanie mediów społecznościowych dla obrony życia, członków organizacji pro-life określając… „współspiskowcami”.
Z kolei dla bohaterskich pro-liferów, jak tłumaczy AJ Hurley, prowadzona „akcja ratunkowa” w ostateczności może oznaczać „utratę własnego dobrobytu w pokojowej próbie ocalenia niewinnego życia poprzez umieszczenie siebie pomiędzy ofiarą a ciemiężcą”.
Ekstremistyczna lewica, która opanowała władze i część systemu sądownictwa grozi obrońcom życia wyrokami więzienia nawet do 11 lat oraz grzywnami w maksymalnej kwocie 250 tys. dolarów.
Źródło: lifenews.com
FO