Przeciw budowaniu fałszywych oczekiwań, tolerowaniu pluralizmu w zakresie ważnych doktryn wiary czy moralności występuje na łamach portalu „National Catholic Register” emerytowany arcybiskup Sydney i prefekt Sekretariatu ds. Gospodarki, kardynał George Pell. Jego zdaniem proces synodalny rozpoczął się katastrofalnie w Niemczech, a sprawy będą się pogarszać, jeśli wkrótce nie będziemy mieli skutecznych papieskich korekt dotyczących np. chrześcijańskiej moralności seksualnej, czy święcenia kobiet.
Zabierając głos z okazji 60 rocznicy inauguracji II Soboru Watykańskiego australijski purpurat, który w latach 2013-2018 był członkiem Rady Kardynałów wychodzi od soborowej konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes. Podkreśla jej nowość, jako swego rodzaju komentarz a zarazem wezwanie do odczytywania znaków czasu. Zauważa też pewne braki – jak na przykład milczenie na temat zagrożeń komunizmu, który przemocą zwalczał religię. „Milczenie na temat komunizmu, który aktywnie prześladował chrześcijan w całej Europie Wschodniej, Rosji i Chinach, wypaczyło perspektywy Soboru. Walka dobra ze złem, która zawarta jest w sercu Ewangelii, a której przykładem jest zabicie naszego Odkupiciela, ciągłe zagrożenie i intrygi Złego, walka Światłości z ciemnością (J 1,4-5) oraz nienawiść świata do Chrystusa i Jego naśladowców (dalej zawarta w Ewangelii św. Jana, 15,18-19) – tego wymiaru nieco brakuje, zwłaszcza w tym dokumencie” – stwierdza kard. Pell. Jednocześnie przypomina, że odczytywanie i interpretowanie znaków czasu zawsze winno mieć miejsce „w świetle Ewangelii” (GS,4). Dodaje, że trudniejszym, ale niezwykle ważnym zadaniem jest rozpoznanie obecności i działania Ducha Świętego, a następnie modlitwa o mądrość, aby konstruktywnie budować w chaosie.
Były arcybiskup Sydney odnosi się także do drugiej części dokumentu, traktującej o małżeństwie i rodzinie, o właściwym rozwoju kultury, życia gospodarczego i społecznego, o wspólnocie politycznej, o pielęgnowaniu pokoju, o tworzeniu wspólnoty narodów. Jest też w niej rozdział poświęcony wojnie, możliwości wojny nuklearnej i wyścigowi zbrojeń. „Wszystko to stanowi wysokiej jakości wkład w dialog między ludźmi dobrej woli, ale moim zdaniem przecenia naszą zdolność do uczestniczenia na równi z potężnymi wrogimi siłami wokół nas, obecnymi w każdym społeczeństwie, a już na pewno we współczesnym Zachodzie. Nie stanowiły one idealnego przygotowania do wojen kulturowych, w których w wielu krajach doszło do demontażu judeochrześcijańskich podstaw prawnych małżeństwa, życia i rodziny. Humanae Vitae papieża Pawła VI z 1968 roku było bardziej prorocze i zawierało bardziej trafne spostrzeżenia dotyczące tego, co nas czeka. Misja i walka są ważniejsze niż dialog, ale każda z nich ma swój właściwy czas i miejsce” – zaznacza australijski purpurat.
Wesprzyj nas już teraz!
Jego zdaniem 21 soborów powszechnych w historii Kościoła katolickiego to przykłady działania Ducha Świętego, Bożej Opatrzności, pomimo i poprzez ich niedoskonałości, jak również poprzez oczywiste korzyści, które przyniosły. Ale nie odbywały się one zbyt często. „Także synody nie powinny też odbywać się zbyt często, stawać się konkurencją dla modlitwy, kultu i służby. A historia przypomina nam, abyśmy byli ostrożni, nie budowali fałszywych oczekiwań, nie wyzwalali sił, które mogą wymknąć się spod naszej kontroli. Proces synodalny rozpoczął się katastrofalnie w Niemczech, a sprawy będą się pogarszać, dopóki wkrótce nie będziemy mieli skutecznych korekt papieskich dotyczących np. chrześcijańskiej moralności seksualnej, święcenia kobiet na księży itp. Nie znajdujemy w historii katolickiej precedensów aktywnego udziału byłych katolików i antykatolików w takich ciałach. Na Vaticanum II mogli głosować tylko ojcowie soborowi, prawie wyłącznie biskupi, a wszyscy obserwatorzy byli chrześcijanami. Papież Paweł VI szanował autorytet i niezależność Ojców Soboru, rzadko interweniując, gdy pracowicie tworzyli oni swoje dokumenty, wypracowywali konsensus, w pełni szanując magisterium i Tradycję. Pomimo całej tej troski i uczoności, a także w dużej mierze z przyczyn niezależnych od Kościoła, historia posoborowa nie jest historią chwalebnego sukcesu” – uważa kard. Pell.
Następnie wskazuje on, że „każdy synod musi być synodem katolickim, związanym Tradycją apostolską, tak jak związane są nią sobory. Pozwalanie na niezakłócone trwanie poważnych herezji podważa i niszczy jedność jedynego, prawdziwego Kościoła, a także nie jest zgodne z wezwaniem Gaudium et spes do zaangażowania się we współczesny świat w «świetle Ewangelii», lecz jest z nim sprzeczne. Nie może być pluralizmu w zakresie ważnych doktryn wiary czy moralności. Nasza jedność nie przypomina luźnej federacji anglikańskiej ani wielu narodowych Kościołów prawosławnych. Niektórzy wierni niemieccy katolicy już mówią, nie o drodze synodalnej, ale o drodze samobójczej. Musimy pracować i modlić się, aby się mylili, aby nigdzie w Kościele we współczesnym świecie nie doszło do takiej katastrofy” – apeluje były arcybiskup Sydney. Przypomina zasługi św. Pawła VI w kierowaniu soborem, tworząc dobry i dodający otuchy wzorzec; ale następstwa dostarczają ostrzeżenia o potężnych wrogich siłach, które nas otaczają” – stwierdza na łamach „National Catholic Register” kardynał George Pell.
Źródło: KAI
TK