Polska z powodu obecnego kryzysu energetycznego może zejść ze ścieżki transformacji energetycznej, a przynajmniej spowolnić dekarbonizację – obawiają się analitycy międzynarodowej korporacji audytorskiej i doradczej Ernst&Young.
Zgodnie z raportem, na który powołał się portal euractiv.com, w 2021 roku polski system energetyczny był w 70,08 procenta zależny od węgla. Dla porównania dekadę wcześniej to uzależnienie było większe i wynosiło 86,6 proc. Mimo znacznej redukcji udziału węgla w produkcji energii elektrycznej w naszym kraju, analitycy Ernst&Young sugerują, iż Polska dekarbonizuje się zbyt wolno i nie będzie w stanie do 2050 roku spełnić unijnych celów dotyczących osiągnięcia tzw. neutralności klimatycznej.
Eksperci obawiają się, że w obecnej sytuacji, gdy zmagamy się nie tylko z wysokimi cenami energii, ale także obciążeniami związanymi z przyjęciem potężnej grupy imigrantów ze Wschodu, zmiana modelu pozyskiwania prądu zostanie zepchnięta na dalszy plan. „W warunkach recesji gospodarczej i rosnącego ubóstwa energetycznego istnieje ryzyko, że transformacja energetyczna może przebiegać wolniej lub nawet całkowicie się zatrzymać” – alarmuje raport E&Y.
Wesprzyj nas już teraz!
Szacuje się, że transformacja do 2030 r. ma kosztować Polaków około 135 mld euro. To ogromne obciążenie dla milionów obywateli. E&Y uważa, że zapewnienie osłon dla obywateli i obniżenie marż przedsiębiorstw z sektora energetycznego na wdrażanie działań ochronnych może spowolnić tempo zmian. Agencja dodaje, że regulacje: Polityka energetyczna Polski do 2040 r. oraz Krajowy plan energetyczno-klimatyczny przedłożony Komisji Europejskiej, wymagają „znacznej korekty”.
Bruksela chce przyspieszenia pozbywania się paliw kopalnych z polskiego systemu i domaga się podjęcia ambitniejszych działań w tym zakresie jeszcze w obecnej dekadzie. Przy czym nie bierze pod uwagę, że obciążenia dla społeczeństwa wynikają nie tylko z kryzysu energetycznego, ale także z goszczenia uchodźców z Ukrainy.
Raport EY wspomina o czekających polskich podatników niebotycznych cenach energii, widocznych już z dzisiejszej perspektywy.
W polskiej energetyce dominują paliwa kopalne, głównie węgiel kamienny i brunatny. W sektorze zatrudnionych jest około 84 tys. pracowników. Definitywnie Warszawa planuje zakończenie wydobycia węgla do 2049 r. Surowiec ten miał zastąpić w okresie przejściowym gaz, ale jak dotąd wciąż jest go za mało. W związku z tym transformacja energetyczna stoi pod znakiem zapytania.
Jednocześnie światowe ceny węgla rosną od 2021 r. – i kraje, które zapowiedziały, że jeszcze długo nie pozbędą się tego surowca, właśnie odnotowują rekordowe zyski. Po inwazji Rosji na Ukrainę ceny węgla wzrosły trzykrotnie. Polska do niedawna sprowadzała 20 procent tego surowca z Rosji. 14 kwietnia 2022 r. Warszawa – dużo wcześniej niż inne państwa UE – wprowadziła zakaz importu węgla z tego kierunku.
Rząd obawia się, że jeszcze tej zimy zabraknie węgla dla elektrowni. Koncerny energetyczne zaś narzekają, że w związku z koniecznością kupowania pozwoleń na emisję CO2 i w związku z odmową banków oraz instytucji finansowych udzielania kredytów na inwestycje w paliwa kopalne, mają coraz mniejsze możliwości rozbudowywania i modernizacji linii przesyłowych. Nie mówiąc już o inwestycjach w źródła nieodnawialne.
Dlatego rząd pracuje nad projektem ustawy, która oddzieli aktywa energetyczne oparte na węglu od spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Warszawa planowała zwiększyć dostawy energii odnawialnej przed końcem dekady do poziomu 21–23 procent. W obecnej trudnej sytuacji inwestycje w OZE mogą osłabnąć – obawia się EY.
Raport sugeruje, że nie dość, iż potrzeba zastąpić obecne źródła paliwami odnawialnymi, to dodatkowo w ogóle produkcja energii musi wzrosnąć. Powodem jest m.in. konieczność zasilania pomp ciepła oraz plany wprowadzenia na rynek większej liczby pojazdów elektrycznych.
Raport zauważa, że w okresie od grudnia 2020 r. do lipca 2022 r. zainstalowana moc „prosumenckiej fotowoltaiki” wzrosła prawie trzykrotnie i Polska ma obecnie około 10 gigawatów energii słonecznej. Do 2030 r. przewidziano 5,9 gigawatów mocy z morskich farm energetycznych. E&Y ubolewa, że uzyskanie pozwoleń na budowę farm morskiej energetyki wiatrowej jest trudne. Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku energetyki lądowej. Przepisy zabraniają budowy farm wiatrowych tam gdzie budynki znajdują się w odległości dziesięciokrotnie pomnożonej wysokości turbiny. Zdaniem ekspertów wyklucza to z tego typu projektów prawie całą Polskę. Na razie odroczono prace nad stosownymi regulacjami.
Jak zauważyli też autorzy raportu, inne rozwiązanie w ramach dekarbonizacji, czyli budowa energetyki jądrowej jest kwestią dość odległą. Pierwsza taka elektrownia potencjalnie miałaby być uruchomiona dopiero w połowie lat 30.
Pojawiły się propozycje wykorzystania bioenergii, m.in. w elektrowniach kogeneracyjnych, wytwarzających jednocześnie energię elektryczną do sieci oraz ciepło. Również wodór miałby odegrać rolę w dekarbonizacji naszego kraju. Zgodnie z polską strategią, do 2024 roku mamy produkować co najmniej milion ton tzw. zielonego wodoru rocznie, zwiększając do 2030 roku produkcję tak, by osiągnęła ona 10 milionów ton.
Transformacja nie dokona się bez rozbudowy sieci w sposób umożliwiający dwukierunkowy przepływ energii elektrycznej (chodzi o prosumentów), ale także transfer wyprodukowanej na północy energii ku południu.
Polska transformacja jest niezwykle trudna i domaganie się przez Brukselę przyspieszenia działań w tym zakresie z pewnością doprowadzi do spirali wzajemnie napędzających się kryzysów.
Źródło: euractiv.com
AS