10 listopada 2022

„Polska państwem narodowym!”. Czy wspólnota pochodzenia ma jeszcze jakieś znaczenie?

(Marsz Niepodległości 2021 Fot. Adam Chelstowski / Forum)

Już jutro, 11 listopada, ulicami Warszawy przejdzie największa manifestacja patriotyczna w Europie. Uczestnikom tegorocznego Marszu Niepodległości towarzyszyć będzie hasło „Polska Państwem Narodowym”. Jak wyjaśniali organizatorzy, ma ono zwracać uwagę na problem masowej migracji, na jaką z wielu kierunków od lat pozostaje otwarta Polska, a pogłębiony w tym roku przez napływ ukraińskich uchodźców. Od kryzysu z 2015 roku zagadnienie migracji nie schodzi z listy najczęściej poruszanych elementów debaty publicznej… Mało która dyskusja zdaje się jednocześnie tak emocjonalna i niepogłębiona, jak właśnie spór o stosunek do napływu cudzoziemców. Wśród sceptyków brakuje rzeczowego stanowiska, a całość niechęci wobec napływu przybyszów sprowadzona zostaje albo do względów polityki socjalnej, albo do wspomnień terroru dżihadystów rodem z Europy Zachodniej. Zwolennicy pełnego „otwarcia granic” tymczasem wytykają adwersarzy palcami, doszukując się u nich rzekomej ksenofobii. Marsz Niepodległości stwarza w tym roku świetną podstawę, by sprawie poświęcić więcej uwagi – problem spójności społeczeństwa – kulturowej i etnicznej – to bowiem dużo więcej, niż kontrowersje wokół zasiłków i islamski radykalizm.

Motyw przynależności

O potrzebie przynależności słyszał już chyba każdy – świadomości jej siły jednak brakuje. W katalogu naukowej psychologii pragnienie utożsamienia się z jakąś większą grupą klasyfikowane jest jako „motyw”. Pojęciem tym określa się najistotniejsze względy, jakie zdaniem badaczy kierują postępowaniem człowieka – dążenie do ich realizacji przejawia się całym szeregiem działań, a skutki zaniedbania odciskają drastyczne piętno na ludzkiej osobowości. Gdybyśmy więc wyróżnili podstawowe, uniwersalne przyczyny, motywujące człowieka do podejmowania określonych wyborów i zachowywania się w konkretny sposób – wśród nich znalazłaby się przywiązanie do własnej grupy. 

Wesprzyj nas już teraz!

Spoglądając na podziały i konflikty etniczne, trawiące społeczeństwa „multikulturowe”, przez ten pryzmat, istnienie stref no-go, czy rywalizacja między mniejszościami o miejsca pracy jawi się nie jako błąd w systemie, ale przejaw głęboko wpisanej w naturę ludzką właściwości – relacje społeczne ludzi koncentrują się wokół członków własnej grupy – w kontekście migracji skutkuje to naturalnie gettoizacją. Mniejszości kierują się wzajemnie do wewnątrz, tworząc własne instytucje, dzienniki, organizacje. To, na ile jaskrawe jest ich odcięcie się od wspólnoty dominującej, jest w dużej mierze kwestią bliskości kulturowej – ta decyduje jednak wyłącznie o skali zjawiska. Prawidłowość pozostaje niezmienna – lojalność, sympatia i solidarność człowieka kierunkuje się ku osobom mu podobnym, podzielającym kulturowe wzorce, wartości, pochodzenie… czy mówimy o Polakach w Niemczech, czy Pakistańczykach w Zjednoczonym Królestwie.

Podobieństwo: sympatia i altruizm

Bardzo poważne badania w obszarze psychologii społecznej skłaniają również do przekonania, że własna grupa cieszy się preferencją w dobroczynnych postawach i sympatii. Różne teorie szeroko opisują prawidłowość, że gesty bezinteresownej pomocy i wsparcia wydarzają się statystycznie częściej, jeśli potrzebującego i udzielającego pomocy łączy większe od przypadkowego podobieństwo, świadczące o wspólnej przynależności grupowej. Nurt psychologii ewolucyjnej próbował rozumieć ten fenomen, jako naturalną skłonność do ratowania własnej puli genetycznej – której pewne wspólne elementy łączą np. członków poszczególnych narodów europejskich. Jakkolwiek o samej psychologii ewolucyjnej, jak i o samym wyjaśnieniu można mieć różne zdanie, warto potraktować tę opinię jako pewną wskazówkę.

Podobny fenomen zaobserwowali badacze związku pomiędzy podobieństwem, a sympatią. Jak przekonują akademicy, pierwszy czynnik ma zupełnie fundamentalne, a zdaniem niektórych najważniejsze, znaczenie w budowaniu bliskich, serdecznych relacji, również damsko – męskich. Dla niektórych brzmi to może banalnie, dla innych naciąganie. Tymczasem podobieństwo między ludźmi wiąże się z szeregiem korzyści, pozwalających na budowanie niekonfliktowych i pomyślnych interakcji. Podobieństwo to bowiem chociażby przewidywalność, która pozwala nam trafnie zgadywać, jak druga osoba zareaguje na konkretne zachowanie z naszej strony, co odbierze pozytywnie, co negatywnie, co uzna za żart dobry, a co za niezręczny.

Przeciwieństwem podobieństwa jest zróżnicowanie, nieodmiennie sprzyjające konfliktowi. Jedni z autorów badań, zgłębiających związek między jednym a drugim na podstawie afrykańskich wojen domowych, doszli do przekonania, że praprzyczyną konfliktów najprawdopodobniej była właśnie „różnorodność” (ang. diversity) społeczeństw. Jak przekonywali naukowcy, tarcia między konkretnymi grupami były już skutkiem szerokiego zróżnicowania międzyosobowego w obrębie danych wspólnot.

Na myśl przychodzi w tym miejscu komentarz, jakiego w spawie znaczenia wspólnego pochodzenia udzielił wybitny myśliciel nowoczesnego konserwatyzmu, Sir Roger Scruton. Wspólne pochodzenie jest „korzeniem zaufania społecznego”, mawiał zmarły przed kilkoma laty filozof. Pamiętać przy tym należy, że pochodzenia nie sposób rozumieć jako szeregu jakichś wrodzonych, czy genetycznych cech – kategoria ta jest uproszczoną nazwą skutków wczesnej socjalizacji, jaką otrzymała jednostka w środowisku, w którym przyszła na świat i rozwijała się do okresu dorosłości.

Wszystkie te obserwacje w ciekawy sposób zestawić można z wyobrażeniem Karla Poppera o naturze społeczeństwa „otwartego” i „zamkniętego”. Liberalny myśliciel, choć sam był wrogiem tradycyjnej wspólnoty, zasadzonej na jedności pochodzeniowo – kulturowej, przyznawał, że oparte o nią grupy tworzą koherentne, organiczne związki. Ich członkowie myślą o wspólnotach jako o całościach, posiadających wspólne interesy. Względem „swoich” prezentują raczej solidarne postawy, preferując przy tym współdziałanie zamiast konkurencji z pobratymcami.

Promotor społeczeństwa otwartego, w którym nie istniałyby żadne czynniki decydujące o przynależności do grupy, ani wykluczające z niej, przyznawał, że jego ideałem jest społeczeństwo wolnej konkurencji – w której jednostki wzajemnie wydzierają sobie zasoby, dobra i pozycję, kierując się egoistycznymi motywacjami.

Migracja, jako taka, stanowi oczywiście naturalny fenomen życia społecznego. Próba jej zniesienia, czy ograniczenia do zera, byłby przy tym na tyle skazana na porażkę, co i szkodliwa w skutkach. Nie zmienia to jednak faktu, że w postaci zorganizowanej stanowi zagrożenie dla harmonijnego życia społeczeństw. Siłą naturalnego, i słusznego zresztą etycznie zwyczaju, każdy człowiek solidaryzuje się i tworzy bliskie więzy z podobnymi sobie, w tym ze swoimi pobratymcami. W kontekście narodowym prowadzi to do konfliktu interesów narodu – gospodarza i ludności napływowej. Polityka, której zadaniem jest realizacja „dobra wspólnego” w podobnej sytuacji napotyka na twardy orzech do zgryzienia. Musiałby bowiem w praktycznym działaniu realizować interes grup definiujących go w różny, nieraz sprzeczny sposób. Postulat zachowania monoetnicznego, narodowego charakteru państwa, to nic więcej, jak wyrażony domyślnie w tegorocznym haśle marszu wniosek, że tak niezręcznego położenia powinna ona unikać.

Filip Adamus

 

Czy w najbliższy piątek można jeść mięso? Polscy biskupi wydali odpowiednie dekrety

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie