Zmiana modelu kapłaństwa, likwidacja seminariów, większa rola świeckich, błogosławienie LGBT. To program, jaki ma dla Kościoła XXI wieku kard. Jean-Claude Hollerich, jeden z głównych ludzi papieża w Watykanie.
Kardynał Jean Claude Hollerich jest jezuitą. To jeden z najważniejszych współpracowników papieża Franciszka. Pełni funkcję relatora generalnego Synodu o Synodalności, a zatem ma zasadniczy wpływ na kształt dokumentów, które ten Synod produkuje. Niedawno udzielił bardzo obszernego wywiadu dla L’Osservatore Romano, w którym jednoznacznie opowiedział się po stronie zmian, jakie wcześniej zaproponowała niemiecka Droga Synodalna. Chodzi o zmiany w kapłaństwie oraz o homoseksualizm.
Kardynał Hollerich dał wyraz pragnieniu zdecydowanych zmian w kapłaństwie. Odwołał się do konstytucji Lumen gentium II Soboru Watykańskiego, która mówi o Ludzie Bożym. Według Hollericha jest jeszcze przed nami wiele lat zmian w Kościele, które będą polegały na rozwijaniu „gigantycznych intuicji ojców soborowych”. Chodzi tu między innymi o powszechne kapłaństwo ochrzczonych. Zdaniem Luksemburczyka duchowni powinni zrozumieć, że powszechne kapłaństwo wiernych nie odbiera nic kapłaństwu służebnemu. Kardynał uważa, że wyciągnięciu z tego konsekwencji przeciwstawia się „formacja prezbiterialna”; należy przeprowadzić pracę teologiczną, która przypomni, iż – jak stwierdził Hollerich – nie ma różnic ontologicznych między osobami wyświęconymi a pozostałymi wiernymi. Jego zdaniem konieczne jest zreformowanie seminariów, które dzisiaj realizują model Trydentu, jedynie trochę „zliberalizowany”. Według Hollericha nie należy tego modelu dalej „liberalizować”, bo trzeba po prostu pójść drogą „radykalizmu”. Choć tego nie wyjaśnił, można się domyślać, że chodzi o całkowite odejście od modelu kształcenia księży w seminariach.
Wesprzyj nas już teraz!
Kardynał Hollerich uważa, że Kościół musi mieć otwartość i gotowość do „poddawania się zmianie”, bo obecnie przemawia do ludzi, których już nie ma: w jego ocenie ostatnie pokolenia doświadczyły tak wielkich przemian, że dawny człowiek już jakby nie istnieje. Uznał, że zmiany w ostatnich dziesięcioleciach są największymi „od czasu wynalezienia koła”. To miałoby zmuszać Kościół do „radykalnych” decyzji.
Zapytywany, czy nie oznacza to, że Kościół pójdzie po prostu drogą protestantów, którzy nie budzą wcale większego zainteresowania wśród osób młodych, odparł, że to za mało: Choddzi bowiem o to, by „pokazać, że życie śladami Chrystusa oznacza dobre życie, cieszenie się życiem”. Kościół ma „ogłaszać dobrą nowinę, a nie zbiór zasad czy zakazów”.
Według purpurata jednym z istotnych kroków byłaby nowa ocena homoseksualistów. „To nie są złe jabłka. Są owocem stworzenia” – powiedział, odwołując się do Księgi Rodzaju i sugerując, że skoro Bóg na każdym etapie stworzenia był zadowolony ze swojej pracy, to oznacza to również… zadowolenie z orientacji homoseksualnej, co jest oczywistym absurdem. Zdaniem Hollericha nie ma wprawdzie przestrzeni na sakramentalne małżeństwa jednopłciowe, ale trzeba docenić „wartości emocjonalne” w związkach homoseksualnych. Zapytany o decyzję biskupów Belgii, którzy wprowadzili liturgiczne błogosławienie jednopłciowych związków, poparł to. Jak uznał, skoro „błogosławieństwo” to z łaciny „benedicere”, czyli „dobrze mówić”, to przecież Bóg nie może „mówić źle dwojgu ludzi, którzy się kochają”.
Źródło: osservatoreromano.va
Pach