Postawiłem kiedyś tezę: około roku 1993 Polska przegrała III wojnę światową i od tamtego czasu znajduje się pod okupacją. Była to wojna zupełnie nowego typu, rozegrała się w gabinetach polityków, po cichu – niedostrzegalna dla szarych zjadaczy chleba. Okupanci też okazali się znacznie cwańsi niż dawniej. Większość mieszkańców naszego kraju nie zdała sobie sprawy że kraj jest okupowany…
Poczynając od połowy lat 90-tych zaczęliśmy forsowne dostosowywanie naszej gospodarki do norm unijnych. Wygaszaliśmy całe gałęzi przemysłu. Kosztowało to setki tysięcy miejsc pracy. Tych strat nie refundowały żadne programy przedakcesyjne. Cały proces dostosowawczy zaczęto na dobrą dekadę PRZED referendum w którym zapytano czy w ogóle chcemy do tej unii wstąpić. Czyli kwestia naszego wejścia była już przesądzona… I decyzje te raczej nie zapadały w Warszawie.
Oddaliśmy część suwerenności instytucjom unijnym. Co i rusz potykamy się o zakazy i nakazy. Tego nam nie wolno, tamtego też nie. To i to ma wyglądać tak jak sobie wymyślili w zasadzie anonimowi unijni urzędnicy. Nie wolno nam wieszać kryminalistów. Zdecydowana większość towarów i usług musi być opodatkowana niszczącym rynek podatkiem vat… Na nasze władze nieustannie czynione są naciski polityczne. Inne żądania dotyczą kwestii gospodarczych, ustrojowych światopoglądowych, nawet etnicznych! A za niesubordynację zwaną brakiem praworządności jesteśmy karani finansowo.
Mija siedemnaście lat od akcesji. Poziom życia Polski i dawnych krajów EWG nadal uparcie nie chce się wyrównać. Przeciętny Szwed czy Niemiec nadal zarabia 3-4 razy lepiej niż Polak. Zagraniczne firmy działające w Polsce nadal korzystają z fantastycznych ulg podatkowych. Tak też już kiedyś było – za okupacji hitlerowskiej…
Andrzej Pilipiuk