Studenci amerykańskich uczelni skarżą się na zbyt wysoki poziom nauki. Ostatnio nowojorski uniwersytet wyrzucił cenionego i zasłużonego naukowca Maitlanda Jonesa, profesora chemii organicznej i współautora szanowanego podręcznika, bo był zbyt wymagający.
Frederick M. Hess z American Enterprise Institute zwrócił uwagę na gorącą debatę, jaka przetacza się przez USA, a dotyczy ona „rygoru akademickiego”. Debata rozgorzała po wyrzuceniu z New York University szanowanego wykładowcy. Nastąpiło to w rezultacie skargi złożonej przez 82 studentów, którzy narzekali, że profesor jest zbyt wymagający. W petycji podnosili oni, że kurs chemii organicznej jest „zbyt trudny”, a ich „stopnie zbyt niskie”.
Decyzja władz uczelni wywołała powszechne oburzenie w kraju. Rzecznik NYU tłumaczył, że prof. Jones został „zatrudniony do nauczania i nie odniósł sukcesu”, ponieważ uczniowie mieli słabe oceny i wielu wypisało się z jego zajęć.
Wesprzyj nas już teraz!
Profesor bronił się, że 60 proc. końcowych ocen z jego ostatniego kursu to w rzeczywistości stopnie A lub B i tylko 19 z 350 studentów nie zdało egzaminu, co z kolei wynikało z tego, że po prostu nie uczyli się wystarczająco dużo.
Do sprawy odniósł się historyk z University of Pennsylvania Jonathan Zimmerman. Zauważył, że Jones wykładał na NYU, odkąd przeszedł na emeryturę jako profesor Princeton w 2007 roku. Dodał, że jego krewny, który uczęszczał na zajęcia profesora w Princeton, nie miał wątpliwości, iż był to „najlepszy nauczyciel, jakiego kiedykolwiek miał, bez dwóch zdań”. Profesor uczył swoich studentów myśleć.
„Czy Jones jest przykładem bezkompromisowego, nadmiernie wymagającego wykładowcy uniwersyteckiego? A może uczelnie stały się tak pobłażliwe, a kierownictwo kampusów tak zastraszone przez swoich studentów, że zwykłe utrzymywanie rozsądnych oczekiwań może teraz zagrozić posadzie profesora?” – pyta Hess.
Pewne wskazówki wyjaśnienia ostatniego skandalu mogą dawać wyniki sondażu przeprowadzonego na grupie 1000 studentów przez Intelligent.com. Wynika z niego, że 87 proc. studentów uznało, iż ma przynajmniej jeden kurs zbyt trudny i że wykładowca powinien go uprościć. Aż 64 proc. stwierdziło, że ma co najmniej „kilka” lub „większość” przedmiotów zbyt trudnych.
Co ciekawe, studenci zamiast więcej się uczyć wybrali prostszą drogę i postanowili składać skargi na wykładowców, którzy prowadzili w ich opinii zbyt trudne zajęcia (8 proc. ). 18 proc. stwierdziło, że kategorycznie trzeba zmusić wykładowcę do ułatwienia zajęć, a 48 proc. uznało, że „być może” trzeba to zrobić.
Studenci twierdzili także, że „wkładają wysiłek w naukę”. 64 proc. deklarowało, że wkłada „dużo wysiłku”, ale jedna trzecia pośród nich tłumaczyła, że „dużo wysiłku” oznacza, iż na naukę przeznaczają mniej niż pięć godzin tygodniowo. 70 proc. studentów stwierdziło, że spędza nie więcej niż 10 godzin studiując zagadnienia w domu.
Podobne badania przeprowadzone dziesięć lat temu zaniepokoiły socjologa z NYU Richarda Aruma i socjolog z University of Virginia, Josip Roksa, gdy dowiedzieli się, jak mało pracy faktycznie wykonuje wielu studentów. Wówczas donoszono, że spędzali oni średnio około 12 do 14 godzin tygodniowo na nauce i to już oznaczało spadek o około 50 proc. w porównaniu z kilkoma dekadami wcześniej.
Uczelnie stały się zdecydowanie mniej wymagające dla przyszłych elit. Arum i Roksa odkryli również, że jedna trzecia uczniów, których obserwowali, nie wzięła udziału w ani jednym kursie w danym semestrze, który wymagałby od nich przeczytania więcej niż 40 stron tygodniowo.
Hess komentuje, że „znormalizowaliśmy kulturę college’u, w której studenci wyobrażają sobie, że studiowanie 10 godzin stanowi pełny tydzień pracy akademickiej. Wyniki te nie powinny być traktowane jako rozstrzygające. Ale stawiają trudne pytania dotyczące oczekiwań, jeśli chodzi o liczbę kursów i nawyki pracy studentów”. Dodaje, że „niezależnie od tego, czy studenci mają inne zainteresowania lub obowiązki, traktowanie studiów jako kosztownych wieloletnich wakacji nie jest dobre dla studentów, szkół wyższych ani podatników, którzy dotują większość tej działalności”.
To „obraża wszystkich tych młodych ludzi, którzy rutynowo pracują 10 godzin dziennie jako kelnerzy, kierowcy ciężarówek, budowlańcy i w inny sposób przyczyniają się do tego, że my jesteśmy nakarmieni, ubrani i mamy, gdzie mieszkać”.
Źródło: aei.org
AS