„Państwowa Inspekcja Pracy domaga się od swoich inspektorów, aby wlepiali kontrolowanym przedsiębiorcom wyższe kary”, alarmuje Interia.pl.
Interii dotarła do korespondencji pracowników z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. Jeden z nadinspektorów przekazuje w niej polecenie swojemu zespołowi. „Kierownictwo chciałoby, abyśmy zaczęli przypominać inne okręgi, jeśli chodzi o poziom sankcji. Ten wzorzec wygląda następująco: 50 proc. przeprowadzonych kontroli ujawnia popełnione wykroczenia, czyli kończy się wnioskiem, mandatem albo środkiem wychowawczym”, czytamy.
„Odpowiedzialność układa się w następujący sposób: do 10 proc. kontroli to wnioski o ukaranie, 60 proc. to postępowania mandatowe, 30 proc. środki wychowawcze. Jeśli chodzi o średnią kwotę mandatu to systematycznie pracujemy nad jej wysokością”, cytuje dalej Interia.
Wesprzyj nas już teraz!
Interia zwraca uwagę, że w korespondencji wyrażono niezadowolenie z „wykrywalności wykroczeń” (51 na 171 kontroli – red.) oraz napisano o potrzebie „skorygowania” działalności inspektorów. Mówiąc wprost, chodzi o „więcej mandatów i najlepiej wyższych niż 1000 zł”.
Sprawę skomentował prof. Jacek Męcina, jeden z członków Rady Ochrony Pracy. – O ile apelowanie o wyższą wykrywalność da się wytłumaczyć racjonalnością funkcjonowania instytucji – w końcu jest od tego, żeby kontrolować i wykrywać nieprawidłowości – o tyle ingerowanie w pełną autonomię inspektora, który jest organem jest na bakier z praworządnością – podkreślił w rozmowie z Interią.
– Jeśli inspektor jako organ będzie wymierzał niższe kary, to będzie podstawa, żeby go ukarać? Przypomnę tylko, że inspektor pracy ma prawo, żeby adekwatnie do stanu faktycznego wymierzać karę przewidzianą w ustawie. Takie funkcjonowanie instytucji (jak opisane przez Interię – red.) pokazuje, że państwo się psuje – dodał Męcina.
W 2022 r. PIP skontrolowała ok. 3,3 tys. placówek handlowych w ramach ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę.
Źródło: Interia
TK