Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii za „uzasadniony” uznał obowiązujący w Irlandii Północnej zakaz działalności grup pro-life w pobliżu centrów aborcyjnych. Aktywność obrońców życia sprowadzała się głównie do publicznej modlitwy przed placówkami, odwodzeniu od decyzji o aborcji, oraz oferowaniu wsparcia i alternatyw wobec dzieciobójczej praktyki.
Prawo zabrania „bezpośredniej” i „pośredniej ingerencji” na rzecz szeroko rozumianej ochrony życia, w promieniu 100 metrów od matki chcącej przeprowadzić aborcję.
Orzeczenie dotyczyło zapytania ws. uchwalonej w marcu przez Zgromadzenie Irlandii Północnej ustawy o „usługach aborcyjnych”. Zakaz obejmuje cichą, prywatną modlitwę w pobliżu „klinik”, dystrybucję ulotek oraz nakłanianie do rezygnacji z aborcji.
Wesprzyj nas już teraz!
Prokurator generalny Irlandii Północnej, Dame Brenda King, skierowała projekt ustawy do Sądu Najwyższego Wielkiej Brytanii w obawie, że jest on niezgodny z podstawowymi wolnościami zapisanymi w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Dotychczas na poziomie europejskim nie przyjęto jeszcze ogólnego „prawa” do aborcji.
Krytycy aborcji mogą protestować w dowolnym miejscu poza wyznaczonymi strefami. Ich głos nie może jednak wpływać na pracę personelu oraz klientów placówek. Dopuszczenie stanowiska pro-life, sąd uznał bowiem za „podważanie autonomii i determinacji” kobiet oraz „zmuszanie” pracowników do patrzenia na aktywność antyaborcyjną, która jest „niepożądana i natrętna”.
Oprócz licznych organizacji pro-life, krytykiem nowego prawa jest Alina Dulgheriu, która zdecydowała się nie zabijać swojego dziecka właśnie dzięki aktywności obrońców życia w placówce aborcyjnej. Teraz przemawia w imieniu grupy Be Here for Me.
„Jakiego rodzaju społeczeństwo odmawia pomocy bezbronnym kobietom?” – pyta Dulgheriu. „Nie chciałam aborcji, zostałam porzucona przez mojego partnera, przyjaciół i społeczeństwo. Moja ówczesna sytuacja finansowa sprawiłaby, że wychowanie dziecka byłoby bardzo trudne” – wspomniała osobistą historię.
„Dzięki pomocy, jaką zaoferowała mi grupa tuż przy drzwiach kliniki, moja córka jest tutaj dzisiaj” – powiedziała. „Moje doświadczenie jest tożsame z doświadczeniem tysięcy innych kobiet. Odmawianie wolontariuszom oferowania bardzo potrzebnych usług i pomocy kobietom w mojej sytuacji jest złem” – podkreśliła.
Źródło: catholicnewsagency.com
PR