Ksiądz Karol Bołoz Antoniewicz SJ, przez biografów nazwany „Piewcą i Miłośnikiem Krzyża” napisał w jednej ze swoich pieśni słynne już dzisiaj słowa: „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka”. Nie były one pokłosiem religijnej zadumy, lecz wyrazem życiowych zmagań z przeciwnościami losu jego ziemskiej tułaczki. O błogosławieństwie przyjętego w kluczu Chrystusowego Krzyża cierpienia mówi cała historia Kościoła. Ukazuje nam to również życie Świętej Rodziny.
Czy istnieje recepta na szczęście? Tak! Człowiek może być naprawdę szczęśliwy tylko wówczas, gdy będzie w tym, co przeznaczył dla niego Bóg. Odpowiedź na Boże powołanie do życia kapłańskiego lub zakonnego, w rodzinie jest zawsze sprawą wolną i osobistą. Każdy wybór nieodłącznie wiąże się jednak z trudem i wątpliwościami, bo szczęśliwe życie w Bożym zamyśle nie oznacza drogi usłanej różami. By pomóc istocie ludzkiej wytrwać w realizacji zadań wynikających z obowiązków stanu, Stwórca daje nam nie tylko łaskę, ale też przykład w osobie Jezusa Chrystusa.
Świadczy o tym wypowiedziane przez Boga Ojca zdanie na Górze Tabor: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie!”(Mt, 17, 5). A Jezus mówi do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk, 9, 23). Trudna jest ta mowa, ale nikt z nas jednakowoż nie uniknie krzyża. Jeśli uciekniemy przed jednym, na nasze ramiona nałożony zostanie drugi. Ale jedynie ten, który przeżywać będziemy w kluczu Jezusowego Krzyża ma znaczenie. Uczy nas tego życie Świętej Rodziny.
Wesprzyj nas już teraz!
Kiedy z wiarą i uwagą prześledzimy losy tej niezwykłej wspólnoty, dostrzeżemy w historii tworzących ją osób indywidualny oraz wspólny trud egzystencji. W pierwszej kolejności należy zauważyć, że dom Józefa i Maryi był materialnie bardzo ubogi. Wiemy o tym z ewangelicznego zapisu, w którym mowa o złożonej przez rodziców Jezusa w świątyni ofierze. Przewidziana w związku z urodzeniem przez kobietę ofiara oczyszczenia w postaci dwóch synogarlic dotyczyła najuboższych wśród biednych. Jednak to nie bieda była tym krzyżem, który wyczytać możemy z biblijnego przekazu. Zanim narodził się Boży Syn, związek Jego ziemskich rodziców został poddany niecodziennej próbie. Gdy Maryja okazała się być brzemienną, jak mówi nam Słowo Boże, mąż jej powziął decyzję, by potajemnie się z nią rozstać. Oblubieniec Bożej Rodzicielki doskonale zdawał sobie sprawę, że rozwijające się pod sercem Maryi dziecko nie jest jego. Możemy sobie tylko wyobrazić zawód, jakiego doznał na widok skrywanej przed nim od tygodni tajemnicy. Wszystkie jego życiowe plany, pragnienia i zamiary przestały istnieć niczym poruszony powiewem wiatru domek z kart. Św. Józef w swojej decyzji o dyskretnym oddaleniu małżonki jawi nam się bardzo po ludzku. Targające nim wątpliwości są przyczyną powziętego względem Maryi zamysłu.
W doświadczeniu Józefa widzimy, że z krzyżem, który niesie, nierozerwalnie związana jest samotność. Że zmaga się w pojedynkę z czymś nieprzekazywalnym. I tak, mierzącemu się z trudną do przyjęcia rzeczywistością Bóg daje Słowo. Co ciekawe, odpowiedź otrzymuje we śnie. W Piśmie Świętym sen jest stanem bliskim śmierci. Dlatego obraz ten interpretuje się czasem w taki sposób, że Józef, by pełnić wolę Boga, musiał dla siebie umrzeć. Otrzymał wprawdzie wszystko, co było mu potrzebne, ale był to nie jego plan. Czy oznacza to, że Bóg posłużył się Józefem niczym trybkiem w wymyślnej przez siebie machinie?
Warto zauważyć, że miłość do Maryi wymagała uszanowania jej decyzji, co wiązało się z przyjęciem – do pewnego stopnia – jej krzyża. Wypowiadając w chwili zwiastowania swoje zbawienne dla nas fiat („niech mi się stanie według słowa twego” Łk 1,39), Boża Rodzicielka zgodziła się nie tylko na niesprawiedliwe podejrzenia męża, ale też na brak godnych warunków w wydaniu na świat Zbawiciela, na niewygody ucieczki i tułaczego życia w Egipcie, na udręki towarzyszące jej poszukiwaniom „zagubionego” Jezusa w świątyni jerozolimskiej, w końcu na Jego Krzyż na Kalwarii.
Józefowe fiat w tym kontekście było więc przyjęciem z miłością Maryi, która zdecydowała się wypełnić Boży plan. Niemniej jednak w zamyśle tym przypadł mu wyjątkowy przywilej – miał nadać Dziecku Imię, a potem Je wychować. Wartość Bożego Słowa objawia się tu poprzez wyjaśnienie Józefowi zbawiennej roli jego krzyża.
W historii Świętej Rodziny widzimy zatem wyraźnie, że z przyjęcia krzyża rodzi się czyste dobro, choć nieraz zupełnie inne niż pragnęliśmy. Że w każdej trudnej sytuacji jest coś, co możemy zrobić. Że czasem musimy podjąć zadanie większe niż nasz osobisty plan, wówczas mamy okazję złożyć z siebie bezinteresowny dar i tym samym stać się naprawdę człowiekiem. Że to nas nie zabije, lecz uczyni nieśmiertelnymi. W tym właśnie przejawia się paradoks przyjętego w odpowiedzi na Boże wezwanie krzyża, który bardzo dobrze oddają Jezusowe słowa: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”( Łk 9,24).
Anna Nowogrodzka-Patryarcha