Zbyt wcześnie jest kilka godzin po śmierci Papieża kreślić bilans jego życia i pontyfikatu. Na to przyjdzie czas. Sądzę jednak, iż jest kilka spraw o których należy powiedzieć.
Myślę, że trzeba podkreślić przede wszystkim to, że w swoim życiu Józef Ratzinger zdobył się na wielki zwrot. Nie jest dla nikogo tajemnicą, iż podczas Soboru Watykańskiego II należał do grona rzeczników dużych zmian a samo to, że był doradcą teologicznym kardynała Fringsa (z Kolonii) mówi bardzo wiele. Przypomnijmy, że był to ten hierarcha, który na samym początku obrad wystąpił przeciwko przedłożonym przez Kurię Rzymską schematom konstytucji soborowych – i pociągnął za sobą większość. Ale widząc niewyobrażalny przewrót w Kościele po Soborze ks. Ratzinger stał się mężnym obrońcą wiary. Nie chciał służyć idei liberalnej teologii jak wielu z grona ekspertów (tzw. periti) w służbie ojcom soborowym. Każdy kto weźmie do ręki choćby tylko jego książkę Duch Liturgii nie będzie miał wątpliwości co do tego jak bardzo zawarte w niej idee sprawowania kultu katolickiego pozostają zwrócone przeciw rewolucji liturgicznej. Nie każdemu było dane osiągnąć takie przewartościowanie stanowiska w wielkich sprawach Kościoła i wiary.
Znana jest wypowiedź wielkiego papieża Piusa XI, iż traktaty laterańskie (1929) to jego kapłańskie Nunc dimittis. Słowami kantyku Symeona wyraził to, co uważał za najważniejsze w swoim siedemnastoletnim pontyfikacie (1922—1939). „Puść Panie sługę Twego w pokoju, bo oczy moje oglądały Twoje zbawienie – które przygotowałeś wobec wszystkich narodów”. Myślę, że to właśnie trzeba dzisiaj powiedzieć o Benedykcie XVI za sprawą jego dekretu (motu proprio) Summorum Pontificum. Uwolnił spod restrykcji mszę – mszę wszechczasów. I nawet jeśli później dekret ten obalono i nie ustają usiłowania, aby to dzieło zmarłego dzisiaj papieża zniweczyć – będzie już ciężko powrócić do sytuacji sprzed 7 lipca 2007 r. Opór trwa. Środowiskom walczącym o Tradycję Benedykt XVI dał doniosły dokument pontyfikalny, na który nie zdobyli się jego posoborowi poprzednicy i na który będzie można się powoływać. I to rzeczywiście jest jego kapłańskie, biskupie i papieskie Nunc dimittis. Papież otworzył szeroko dostęp do źródeł łaski, które daje Najświętsza Ofiara sprawowana tak jak skodyfikował jej obrzędy św. Pius V.
Wesprzyj nas już teraz!
Dużą zasługą papieża Benedykta XVI pozostaje to wystąpienie w obronie kapłańskiego celibatu – już po abdykacji. Mamy je jeszcze świeżo w pamięci. Było wspólne z Kard. Robertem Sarah (Z głębi naszych serc). Miało wielkie znaczenie, bo zanosiło się na groźny przewrót. Oczywiście nie wiemy, co przyniesie tzw. droga synodalna, ale gdyby nie ta interwencja mogło być bardzo źle.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że Benedykt XVI podczas swych krótkich rządów Kościołem napotykał na znaczący opór z czego nie mógł nie zdawać sobie sprawy. Jego decyzje były podważane, modyfikowane, zmieniane. Weźmy pod uwagę tylko jeden przykład. Chodzi mi o kategoryczny zakaz udzielania święceń prezbiteratu mężczyznom homoseksualnym. Ten wspaniały i jakże konieczny krok został jednak niebawem osłabiony zarządzeniami modyfikującymi jego postanowienia. Owa kategoryczność pierwotnego dekretu komuś się nie podobała – w konferencjach episkopatów i samej Kurii Rzymskiej.
Sprawa najcięższa to oczywiście złożenie urzędu papieskiego. Kościołowi nie dało ono owoców. Spowodowało raczej wielkie powikłania. Gdyby po roku 2013 kontynuowany był kurs Benedykta XVI – wielu z nich udałoby się zapewne uniknąć. Wielokrotnie już miałem sposobność mówić publicznie, że decyzję papieża o ustąpieniu z urzędu uważam za kanonicznie ważną i wszelkie komentarze idące w przeciwnym kierunku mnie nie przekonują. Ale nie znamy okoliczności tej decyzji. Pozostanie ona tajemnicą papieża Benedykta. Wyjaśnienia jego w tej sprawie były niezmiernie lakoniczne.
Myślę też i o tych latach zmarłego papieża po ustąpieniu z urzędu Namiestnika Chrystusowego. Każde jego słowo – które do nas otarło – było wyjątkowo cenne. Tytułem przykład pozwolę sobie tylko wspomnieć stwierdzenie o „koncyliarności” jako zasadniczym kryterium nominacji biskupich po Soborze albo myśl, że „koncepcja «małżeństwa homoseksualnego» stoi w sprzeczności ze wszystkimi następującymi po sobie kulturami ludzkości” i niesie rewolucję.
Jestem przekonany, że Benedykt XVI z wielką troską patrzył na to wszystko, co się dzieje w Kościele. Zasadniczo nie zabierał głosu publicznie – uczynił kilka wyjątków. Strzegł się wszelkich gestów, które mogłyby być komentowane jako sprzeciw wobec swego następcy. Nie pora, aby dzisiaj oceniać tę taktykę. Z pewnością przecież za mało wiemy o papieżu „ukrytym dla świata”, jak sam siebie nazwał w r. 2013.
Jeszcze jedno wypada powiedzieć. Było zapewne jakimś znakiem Opatrzności, że Benedykt XVI pozostawał tak długo z nami – na tym świecie. Chrystus Pan odwołał go z tego świata w wieku ponad 95 lat. Tkwi w tym jakiś znak czasu. Tak jakby Pan chciał nam coś przez to powiedzieć…
Swoim życiem wyrażał Benedykt XVI to wszystko co najlepsze w Kościele: głęboką teologię i miłość do liturgii. Będzie każdemu można sięgać do jego pism i nauk w tej walce. Zmagania o Kościół trwają.
Prof. Marek Kornat