Grupa progresywnych kardynałów, biskupów i teologów liczyła na to, że papież Franciszek przebuduje Kościół jeszcze głębiej, niż to rzeczywiście zrobił. Jego względna wstrzemięźliwość mogła być jednak podyktowana koniecznością liczenia się z Benedyktem XVI i czającą się zawsze groźbą jego interwencji. Gdy ta groźba minęła, progresiści mogą gwałtownie ruszyć naprzód.
Między niewolą Celestyna a swobodą Benedykta
Gdy w 1294 roku Pietro da Morrone został wybrany papieżem, nie chciał tej decyzji zaakceptować. Według anegdotycznych przekazów próbował nawet uciec. Józef Ratzinger takich prób w 2005 roku nie podejmował; wiedział przecież przed konklawe, co może go czekać. Papieżem jednak również nie chciał zostawać, marzył o emeryturze i możliwości powrotu do uprawiania teologii, co przerwane mu zostało w 1977 roku, kiedy Paweł VI uczynił go arcybiskupem Monachium, a później już na zawsze w 1981 roku, gdy Jan Paweł II zaoferował mu urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary.
Wesprzyj nas już teraz!
To przecież tylko jedno z podobieństw między benedyktyńskim mnichem, który po kilku miesiącach sprawowania władzy jako Celestyn V złożył urząd. Do abdykacji namawiała go cała grupa kardynałów z Benedetto Caetanim na czele – tym, który został wybrany następcą Celestyna jako Bonifacy VIII. Caetani przygotowywał dla Celestyna opinie prawne dotyczące możliwości rezygnacji – na której sam ostatecznie przecież zyskał.
W połowie 2012 roku Benedykt XVI spotkał się z kardynałem Carlo Marią Martinim; jak wiemy dzięki relacji spowiednika Martiniego, arcybiskup Mediolanu miał namawiać Benedykta do rezygnacji. Również sam na tym zyskał, wprawdzie pośmiertnie: choć Martini zmarł 31 sierpnia 2012 roku, to już po kilku miesiącach na konklawe wybrany został Jorge Mario Bergoglio, człowiek, którego Martini wraz z całą grupą kardynałów i biskupów promował od lat.
Bonifacy VIII nie ufał swojemu poprzednikowi. Były papież chciał wrócić do życia mniszego, ale jego następca trzymał go pod strażą. Pietro uciekł; został wszelako schwytany i uwięziony na zamku Fumone, gdzie zmarł w 1296 roku.
„Dwóch papieży” wielka zgoda…
Benedykta nikt nie więził. Gdyby chciał, mógłby po rezygnacji udać się gdziekolwiek, również do swojej ojczystej Bawarii. Pozostał jednak w Rzymie, zamieszkując w klasztorze Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich, blisko Franciszka. Kto kogo chciał mieć na oku? Jeszcze w 2013 roku Franciszek pytany, jak to jest być papieżem w tak dziwnej sytuacji, odparł, że to trochę tak, „jakby mieć w domu dziadka”. „Bardzo mądrego” – dodał po chwili, jakby reflektując się, że z obecnością dziadków w domu, w którym rządzić chce już młodsze pokolenie, bywa różnie.
W marcu 2014 roku abp Georg Gänswein powiedział, że papież Franciszek przekazał Benedyktowi do oceny wywiad, jakiego udzielił ojcu Antonio Spadaro SJ z La Civiltà Cattolica. Benedykt na trzystronicowy wywiad odpowiedział czterostronicowym komentarzem. Jak podsumował to abp Gänswein, „dwaj papieże mają bardzo dobrą relację”.
…i „dwóch papieży” poważny spór
W dokumencie finalnym Synodu Amazońskiego z 2019 roku ojcowie synodalni poprosili papieża Franciszka o możliwość wyświęcania żonatych mężczyzn na kapłanów. Według watykanistów papież zamierzał takiej koncesji udzielić w posynodalnej adhortacji. Zanim ten dokument ujrzał światło dzienne, opublikowana została książka „Z głębi naszych serc” kard. Roberta Saraha i Benedykta XVI, w której były papież opisał sens i wagę celibatu. Był to dla wszystkich czytelny znak: Benedykt nie zgadza się na zmianę, którą przygotowuje Franciszek. Sytuacja niezwykła, zarówno z perspektywy jedności urzędu Piotrowego jak i przez wzgląd na pragmatykę władzy papieskiej.
Publikacja książki spotkała się z reakcją Franciszka. Papież wezwał do siebie abp. Georga Gänsweina, który dotąd pełnił funkcję łącznika – był zarazem sekretarzem Benedykta XVI jak i prefektem Domu Świętej Marty, gdzie mieszkał Franciszek. Papież Bergoglio ze skutkiem natychmiastowym skierował go na przymusowy urlop z drugiej z tych funkcji. W swojej książce, która wkrótce zostanie wydana we Włoszech, Gänswein wspomina to jako ciężki cios. Gdy powiedział o tym Benedyktowi, ten miał stwierdzić, że Franciszek już mu nie ufa i chce, aby Gänswein „miał go na oku”. Cóż, biorąc pod uwagę wystąpienie Benedyka w sprawie celibatu, trudno się temu dziwić. Franciszek doszedł najwyraźniej do wniosku, że Bonifacy VIII miał rację postanawiając uwięzić swojego poprzednika, bo nie chciał, by ktoś zrobił z Celestyna antypapieża. Z Benedykta nikt antypapieża w teorii robić nie zamierzał, ale jego publiczne wystąpienia sprzeciwiające się planom Franciszka mogły sugerować, że sprawy zmierzają w zaskakującą stronę.
Koniec sentymentów
Franciszek stracił wtedy przynajmniej część hamulców. Już rok później ogłosił Traditionis custodes, odwołując decyzję Benedykta związaną z otwarciem liturgii przedsoborowej dla Kościoła. Papież Bergoglio musiał wiedzieć, że będzie to dla jego poprzednika poważny cios. Tak też mówi dziś o tym abp Georg Gänswein: Benedykt miał czytać Traditionis custodes z „bólem serca”. Pierwotnie Franciszek nie chciał publikować tego dokumentu za życia Benedykta. W 2017 roku jego zaufany liturgista prof. Andrea Grillo z Anselmianum w Rzymie przyznał publicznie, że plan odwołania decyzji Benedykta istnieje, ale trzeba poczekać na jego śmierć. W sytuacji, w której Benedykt stał się już nie tylko rezydentem Mater Ecclesiae, ale poniekąd i więźniem, takie oczekiwanie nie było konieczne.
Śmiercią otwarte drzwi?
Po śmierci Benedykta XVI o perspektywach na przyszłość wypowiedział się ks. prof. Wolfgang Beinert, urodzony w 1933 roku niemiecki teolog, dogmatyk, znający osobiście wielu najważniejszych duchownych z Kościoła za Odrą, w tym samego Józefa Ratzingera czy byłego prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerharda Müllera. Beinert uważa, że teraz papież Franciszek ma wreszcie więcej pola do działania – i wyraził nadzieję, że podejmie odważniej te tematy, w których nie zabierał jasnego stanowiska „ze względu na Benedykta XVI”. Jako przykład dogmatyk wymienił kwestię homoseksualizmu.
Inny Kościół
Gdy papież Franciszek otwierał 9 października 2021 roku Synod o Synodalności, w swoim przemówieniu skierowanym do kardynałów, biskupów, księży i świeckich powołał się na progresywnego teologa, o. Yvesa Congara OP, który odegrał dużą rolę na II Soborze Watykańskim. – Nie potrzebujemy tworzyć nowego Kościoła, ale stworzyć inny Kościół – stwierdził Franciszek.
Jak ma wyglądać ten inny Kościół? O tym w PCh24.pl piszemy od wielu lat; szczególnie odkąd papież Franciszek rozpoczął synodalny proces. Kształt Kościoła przyszłości sam starałem się zaprezentować w wielu artykułach, ostatnio choćby w tekście pt. „Nadchodzi nowa era. Oto Kościół synodalnego Weltethosu”. Tu chciałbym zwrócić uwagę na trzy tematy, które, jak sądzę, mogą stać się przedmiotem szczególnego zainteresowania rewolucjonistów po śmierci Benedykta XVI. We wszystkich tych tematach zmarły papież mógł być postrzegany jako przeszkoda – albo taką przeszkodą w oczywisty sposób po prostu był. Byłyby to: moralność seksualna, kapłaństwo, rola kobiet.
Homoseksualizm i antykoncepcja
To właśnie o zmianach w moralności seksualnej mówił Wolfgang Beinert. Nie bez przyczyny; papież Franciszek wielokrotnie dowiódł, że zapatruje się na to zupełnie inaczej, niż jego poprzednik. Nie dotyczy to jednak tylko homoseksualizmu, ale również innych problemów, takich jak antykoncepcja. W adhortacji apostolskiej Amoris laetitia papież Franciszek pisząc o homoseksualistach odwołał się do nauczania Katechizmu mówiącego o konieczności szacunku wobec takich osób, ale przypomniał słów o wewnętrznym nieuporządkowaniu skłonności homoseksualnych. Nie byłoby to samo w sobie niepokojące, gdyby nie fakt, że bliscy doradcy otaczający Franciszka dążą do zmiany właśnie tego elementu nauczania Katechizmowego. Jednym z nich jest kard. Reinhard Marx, promotor niemieckiej Drogi Synodalnej, a zarazem członek elitarnej Rady Kardynałów. W 2020 roku papież Franciszek okazał mu swoje zaufanie, osobiście uwalniając go od podejrzeń o błędy w sprawie nadużyć seksualnych w przeszłości. Marx wielokrotnie postulował zmianę Katechizmu, tak, by nadać mu brzmienie, które umożliwi Drodze Synodalnej akceptację relacji homoseksualnych. Dokładnie tak samo przedstawia rzecz kard. Jean-Claude Hollerich, relator generalny Synodu o Synodalności. Hollerich zapowiedział nawet, że kwestia homoseksualizmu będzie jednym z przedmiotów poruszanych na Synodzie o Synodalności; według Hollericha chodzi po prostu o „zmianę podejścia duszpasterskiego”.
Franciszek, jak się zdaje, jest w stanie taką zmianę zaakceptować i poprzeć, budując na podwójnym podglebiu. Z jednej strony to jego nauka wyrażona w Amoris laetitia, zgodnie z którą życie człowieka nie musi odpowiadać obiektywnemu porządkowi Bożemu, bo różne sytuacje życiowe mogłyby usprawiedliwiać życie grzeszne – w tym wypadku byłaby to „wrodzona skłonność”. Z drugiej strony papież wielokrotnie dawał wyraz swojej niechęci do „neopelagianizmu”, czyli przekonania, jakoby ludzka wola mogła z pomocą łaski Bożej zdziałać wszystko i pomóc wyzwolić się z każdej sytuacji. Lustrzanym odbiciem neopelagianizmu jest w kontekście homoseksualizmu uznanie, że to ciężar nie do uniesienia, stąd musi mieć w Kościele swoje miejsce.
To samo dotyczy antykoncepcji. Papież w Amoris laetitia zajmował się tematem otwartości na życie, ale… wskazał jedynie na możliwość ograniczania liczby dzieci z ważnych powodów. Nie zachęcił ani do wielodzietności, ani nie odwołał się do Humanae vitae św. Pawła VI. Ponownie, uczynił tak najpewniej dlatego, że w najbliższych mu kręgach trwa dyskusja nad odejściem od zakazu antykoncepcji. Zwolennikami takiej zmiany jest wielu biskupów z Niemiec, ale również liczni Włosi. Papieska Akademia Życia pod kierunkiem abp. Vincenzo Paglii przygotowuje już teoretyczny grunt pod tego rodzaju „przełom”.
Benedykt XVI w obu tych kwestiach mógł stanowić pryncypialną przeszkodę. Współpracując ze św. Janem Paweł II wydał wiele dokumentów potępiających zarówno homozwiązki jak i antykoncepcję. Franciszek mógł się obawiać, że jeżeli podejmie w tych sprawach jakieś kroki za życia Benedykta, ten – tak jak w 2020 roku w sprawie celibatu – spróbuje to zatrzymać. Teraz ta trudność już nie istnieje.
Celibat i diakonat kobiet
To samo dotyczy kapłaństwa oraz roli kobiet. Gdy w 2020 roku papież wydał adhortację Querida Amazonia, w której nie podjął postulatów Synodu Amazońskiego dotyczących zniesienia celibatu oraz wprowadzenia diakonatu kobiet, wielu progresywnych kardynałów i teologów zaangażowanych w prace synodalne przekonywało, że to nic, bo temat „jeszcze wróci”. W opublikowanym w październiku 2022 roku Dokumencie Kontynentalnym Synodu o Synodalności możemy przeczytać, że duża część Kościoła ma się jakoby domagać diakonatu kobiet; w tekście jest też niezliczona wprost ilość sugestii na rzecz głębokich zmian w kapłaństwie, także w wymiarze seksualnym. Stąd można domniemywać, że moment „powrotu” obu tematów właśnie nadszedł – wraz ze śmiercią Benedykta synodaliści nie muszą już obawiać się żadnego weta i mogą spokojnie powrócić do zarzuconych trzy lata temu wątków.
Idzie nowe?
Nie sposób przewidzieć, w jakim kierunku rzeczywiście potoczą się sprawy. Być może Franciszek nie zrealizował dotąd zmian w tematach, o których pisałem, bo po prostu zrealizować ich nie chciał. A jednak to, że pozwala biskupom w różnych krajach błogosławić homozwiązki, że patrzy spokojnie na wysiłki Papieskiej Akademii Życia nakierowana na zmianę nauczania o antykoncepcji, że na zmiany w kapłaństwie i diakonat kobiet czeka cały tabun jego bliskich współpracowników – wszystko razem sprawia, że możemy spodziewać się bardzo poważnych ruchów w kierunku podjęcia konkretnych, progresywnych decyzji. Nie muszą one zapaść – ale mogą. Warto przygotować się do tego zarówno duchowo, jak i intelektualnie, tak, by być w stanie bronić nauczania Kościoła przed nowymi uderzeniami Rewolucji, która, przyzna to każdy, wraz ze śmiercią Benedykta XVI pozbyła się odsuniętego w cień, ale przecież bardzo groźnego przeciwnika.
Paweł Chmielewski