„Jestem człowiekiem okrutnym. Będąc w sklepie, szukam zawsze jajek z chowu klatkowego. Przyczyny są dwie: po pierwsze – są wyraźnie tańsze niż jajka z wolnego wybiegu, a po drugie – nie widzę żadnej różnicy między jajkami od szczęśliwych kur a tymi od kur nieszczęśliwych. A i, tak po prawdzie, szczęście kur niespecjalnie mnie interesuje”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta przypomina, że za kilka lat jajka z chowu klatkowego zostaną zakazane na terenie całej UE, o czym wielokrotnie informowała Bruksela.
„Rezygnacja z hodowli w klatkach to gigantyczne koszty, idące zapewne w dziesiątki miliardów euro. Trudno sobie wyobrazić, żeby UE mogła nagle wyfasować fundusze, całkowicie tę zmianę pokrywające. Przedstawiciele ekologów mówią, że hodowla bez klatek jest opłacalna. Nie wiem, jak to wyliczają, bo trudno o konkrety. Jedno jest jasne: koszt zostanie przerzucony na konsumentów. Za kolejne bujdy ekooszołomów zapłacimy srogie pieniądze, a europejskie rolnictwo w swojej hodowlanej części stanie się zwyczajnie niekonkurencyjne. Tym bardziej zadziwiające jest, że temu oderwanemu od realiów pomysłowi wydaje się sprzyjać Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa”, czytamy w „Do Rzeczy”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Bezklatkowa hodowla, która dotknęłaby nas poprzez nasze portfele, mogłaby być kolejnym impulsem wspomagającym ugrupowania przekonujące, że dalsze trwanie w UE nie ma sensu. I nie byłby to – niestety, trzeba powiedzieć, po raz kolejny – argument nieprawdziwy”, podsumowuje Łukasz Warzecha.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK