„Jeśli ktoś uważa, że takie zjawiska na polskiej scenie politycznej jak: Palikot, Petru czy Hołownia są wyłącznie produktem czystej twórczości wymienionych osób i wynikają z zapotrzebowania wyborców na nową formułę, to jest nader łatwowierny”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Witold Gadowski.
Publicysta podkreśla, że żadna z wymienionych na początku „formacji” nie powstała pod wpływem oddolnego procesu. „Przebieg tych karier jest zwykle wpisany w schemat: nagłe pojawienie się nowej postaci, która jednak znana jest już na innej niwie i nie trzeba jej zbyt intensywnie kreować, potem szybki – błyskawicznie syntetyczny – przyrost poparcia w postaci rosnących słupków w kolejnych mniej lub bardziej dziwacznych sondażach, a następnie relatywny sukces wyborczy”, relacjonuje.
Autor „Wieży komunistów” pisze, że od pewnego czasu przypatruje się politycznej karierze Szymona Hołowni. „Właściwie to taki ni pies, ni wydra życia publicznego. Miernie elektryzujący konferansjer, który ogromnym nakładem kliki skupionej w TVN wykreowany został na publiczną postać. Mówca motywacyjny bez ikry, któremu cały postkomunistyczny układ na rynku książki windował notowania do nieprzyzwoicie nieprzystających do postaci poziomów. Wreszcie dziwaczny publicysta ponoć katolicki, który robił wszystko, aby polski katolicyzm rozwodnić na wszelkie możliwe strony. Kiedy już cały ten podwatowany zakulisowymi wpływami kapitał został pieczołowicie zgromadzony, pan Hołownia dowiedział się, że odtąd ma już przestać pocić się przed kamerami TVN, a zostać… liczącym się na scenie politykiem”, wylicza.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gdyby produkt Hołownia dał się swobodnie nieść siłom, które go wykreowały, miałby o wiele mniej kłopotów, niż ma dziś, i o… wiele większe poparcie. To właściwie powtórzenie syndromu Ryszarda Petru: dopóki się nie odzywał, był i ekspercki, i zagramaniczny. Jednak z każdym publicznym wystąpieniem rzeczonego czar pryskał niepowrotnie”, podkreśla ekspert programu „Prawy Prosty Plus”.
„Analizują zatem przypadek Hołowni, ziewam ze znużenia – od trzydziestu ponad lat wykładam przypadki Republiki Okrągłego Stołu i nic się nie zmienia. Ciągle te same tępe pomysły postkomunistycznych zupaków działają nie najgorzej – mam jednak nadzieję, że… do czasu”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TK