Ciekawe rzeczy dotyczące swobody wypowiedzi i wolności słowa mają miejsce we Francji. Kandydat na prezydenta, założyciel „Rekonkwisty”, a także znany pisarz i publicysta Eric Zemmour został ukarany grzywną w wysokości 4 tysięcy euro za „rasistowskie uwagi” wygłoszone przed pięcioma laty. Podobny proces groził też najpoczytniejszemu pisarzowi Francji. Skargę na Houellebecqa, autora „Uległości” złożył paryski meczet, ale tu sprawa rozeszła się „po kościach”, bo pisarz złagodził swoje stanowisko.
Starcie Zemmour – Sy za 9 tysięcy euro
Wesprzyj nas już teraz!
Zemmour miał sprawę wytoczoną za wypowiedź z 2018 roku. Sąd uznał ją za „osobisty atak o charakterze dyskryminacyjnym”. 12 stycznia polityk został skazany na grzywnę w wysokości 4 000 euro za „rasistowską zniewagę”. 64-letni szef Reconquête! był nieobecny podczas wydania wyroku. Ma jeszcze zapłacić 3 000 euro odszkodowania i 2 000 euro kosztów sądowych. Jego adwokat Olivier Pardo zapowiedział odwołanie.
Poszło o starcie słowne na planie telewizyjnego programu Thierry’ego Ardissona Les Terriens du dimanche we wrześniu 2018 r. na antenie C8. Firma produkcyjna wycięła fragment dyskusji, ale Zemmour sam go wyemitował w sieciach społecznościowych i złożył skargę do sądu cywilnego o cenzurę.
Interlokutorką polityka była Hapsatou Sy, córka ojca z Senegalu i mauretańskiej matki. W programie podczas sporu o imigrację wskazała jako na jej przykład pozytywny – swoje imię, nadane jej przez rodziców. Eric Zemmour natychmiast wypalił: – Twoja matka się pomyliła. – A jak chciałbyś, żebym się nazywała? – pyta dziennikarka, a felietonista błyskawicznie wypala: – Corinne. W wyciętym fragmencie programu, Sy mówi: – To, co właśnie powiedziałeś, jest obrazą dla Francji. Odpowiedź Zemmoura brzmi zaś: – Mademoiselle, to twoje imię jest obrazą dla Francji. Sąd uznał krótką polemikę za „ściśle osobisty atak o charakterze dyskryminacyjnym” oraz „podważenie godności” dziennikarki.
Eric Zemmour był już prawomocnie skazany na 3 000 euro grzywny za „prowokowanie nienawiści religijnej” w 2016 roku. Za swój cięty język polemisty jest też obiektem kilku innych postępowań. Tylko w 2023 roku stanie jeszcze w ośmiu procesach w Paryżu.
Wielki Meczet kontra pisarz
Jeśli chce się unikać tego typu problemów, trzeba siedzieć cicho. Doświadczył tego niedawno pisarz Michel Houellebecq. Wielki Meczet w Paryżu złożył skargę przeciwko autorowi „Uległości” o „prowokowanie nienawiści wobec muzułmanów”. Poszło o opinie pisarza o muzułmanach zamieszczone w specjalnym wydaniu magazynu Front Populaire. W rozmowie ze znanym francuskim intelektualistą i filozofem Michelem Onfrayem mówił tam m.in.: – Myślę, że kiedy całe terytoria znajdą się pod kontrolą islamu, będą miały miejsce akty oporu. Będą ataki i strzelaniny w meczetach, w kawiarniach do których uczęszczają muzułmanie, w skrócie, będzie to Bataclan [miejsce zamachu islamskich terrorystów] na odwrót.
Wielki Meczet w Paryżu uznał, że słowa pisarza są „niedopuszczalne”. W skardze zacytowano też inny fragment jego wypowiedzi: – Życzeniem rdzennej ludności francuskiej, nie jest jak mówią, żeby muzułmanie się asymilowali, ale żeby przestali ich okradać i atakować. Lub alternatywnie, by pozwolić im wyjechać. W skardze wskazano na tworzenie zasadniczej opozycji między muzułmanami a „rdzennymi Francuzami”, co sugeruje, że „muzułmanie nigdy nie będą prawdziwymi Francuzami”. Meczet przywołał przy tej okazji niedawną decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC), który uznał, że skazanie właśnie Érica Zemmoura przez sądy francuskie za podobne wypowiedzi było słuszne i nie łamie wolności słowa.
Komentarze pisarza krytykował też minister sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti. Jego zdaniem, wypowiedzi pisarza podsycają nienawiść. Urzędnik przywołał nawet Hannę Arendt i dodał, że doszło do „banalizacji zła”, bo 15 lat temu za takie wypowiedzi wszyscy by pisarza potępili. Szkoda, że nie zastanowił się, co we Francji przez te 15 lat, dzięki masowej imigracji naprawdę się zmieniło…
Mediacja rabina
Ostatecznie jednak rektor Wielkiego Meczetu w Paryżu zawiesił skargę przeciwko Michelowi Houellebecqowi. Rektor Meczetu Chems-Eddine Hafiz spotkał się osobiście z pisarzem i po 6-godzinnej rozmowie, w której wyjaśniano stanowiska, skargę zawiesił. Pisarz poczynił ustępstwa i uznał, że niektóre akapity jego wypowiedzi są „niejednoznaczne”. Przesłał też do dziennika Le Figaro nową, poprawioną wersję swoich wypowiedzi. Muzułmanów zastąpili „zagraniczni przestępcy”. Spotkanie imama i pisarza organizował… naczelny rabin Francji Haïm Korsia.
Sprawa się kończy polubownie, chociaż pisarz trafił już na listę „ideologicznie podejrzanych”. Lewicowe media rozpoczęły na niego nagonkę, a jedna z gazet pisała nawet, że „Michel Houellebecq wzywa do mordowania muzułmanów”. Sam pisarz mówi, iż ma historyczną i naukową wizję wojny domowej we Francji. Według niego, w przyszłości policja i wojsko nie będzie już mogła kontrolować wszystkich terytoriów kraju, a niektóre osiedla staną się islamistycznymi autonomiami. Zmienia jednak tekst, aby uniknąć procesu. Publicysta tygodnika Valeur Geoffroy Lejeune, skomentował ten fakt pytaniem: – Czy możesz sobie wyobrazić Salmana Rushdiego piszącego nowe „Szatańskie wersety”, aby ułagodzić gniew ummy? (wspólnoty muzułmanów – przyp. aut).
Po wycofaniu się rektora paryskiego Wielkiego Meczetu inni muzułmanie jednak nie odpuszczają. Własną skargę przeciw Michelowi Houellebecqowi i Michelowi Onfrayowi złożył 13 stycznia Związek Francuskich Meczetów (UMF). Zarzuca im „prowokowanie do dyskryminacji, nienawiści i przemocy”. Skargą wymierzona jest także w dyrektora magazynu, który opublikował rozmowę obydwu intelektualistów.
Autocenzura
Wspomniany Lejeune wskazuje na niebezpieczny precedens „dyscyplinowania” autorów, czyli czegoś, co w krajach realnego socjalizmu nazywano „samokrytyką”. Wskazuje też na różne oceny swobody wypowiedzi w przypadku autorów lewicy i prawicy. Wolność słowa, dla często dość ohydnego atakowania różnych wyznań przez np. Charlie Hebdo obowiązuje niemal absolutnie. Takiego parasola ochronnego nie ma dla Zemmoura i Houellebecqa. Zresztą kontekst ataków na pisarza wydaje się szerszy. Stanął on bowiem w poprzek ścieżki „postępu”. Od kilku lat Michel Houellebecq krytykuje np. pomysły eutanazyjne, uważając je za skrajnie nieludzkie. Dyskretnie spotyka się z lekarzami, politykami, specjalistami, biskupami, rabinami, by promować powstanie wspólnego frontu przeciwko takiemu projektowi. Zabierał głos podczas skazania na śmierć przez zagłodzenie Vincenta Lamberta. Dla frontu progresywizmu Houellebecq stracił już „immunitet pisarza” i staje się wrogiem, a przy okazji kolejny raz pokazuje się jak silny jest front islamolewicy. Islam i lewica chcą się wzajemnie wykorzystywać i wspierać w tworzeniu „nowej Francji”, która odetnie się od korzeni, tradycji, historii, tożsamości. Później rzucą się sobie do gardeł, ale na razie mają wspólny cel.
Bogdan Dobosz