Rząd Prawa i Sprawiedliwości aktywnie wspomaga zaatakowaną przez Putina Ukrainę i opiera bezpieczeństwo polskiego państwa o struktury NATO- tymczasem czołowy kandydat na urząd prezydenta Czech zdążył już zadeklarować, że jest gotowy sprzeciwić się literze obwiązujących traktatów i w wypadku, gdyby Polska doświadczyła zbrojnej agresji, nie zamierza wysłać żołnierzy nad Wisłę.
Wieczorem w niedzielę 22 stycznia dwaj kandydaci w rywalizacji o najwyższy urząd w czeskim państwie – fotel prezydenta – spotkali się w debacie. Jednym z poruszonych wątków było podejście polityków do trwającej wojny na Ukrainie oraz napiętej sytuacji geopolitycznej.
Uczestnicy dyskusji zostali zapytani o ich reakcję w wypadku bezpośredniej agresji Rosji przeciwko któremuś z państw członkowskich NATO – np. Polsce.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak przyznał Andrej Babisz, w takiej sytuacji nie skupiałby się na wywiązywaniu się z traktatowych zapisów, ale dążył do deeskalacji konfliktu, zatrzymując czeskie siły zbrojne w granicach własnego państwa. – W żadnym przypadku nie wysyłałbym naszych dzieci na wojnę. Polska nie zostanie zaatakowana, musimy temu zapobiec – odpowiadał kandydat, oskarżając przy tym swojego konkurenta o zbyt ochocze delegowanie wojska do wspierania strony ukraińskiej w trwającej wojnie z Rosją.
Zdaniem Babisza pomoc oferowana przez Pragę Kijowowi i tak jest zbyt śmiała, a rząd ignoruje interes własnych obywateli.
Przeciwne stanowisko prezentuje Petr Pavel, były generał i dawny szef Komitetu Wojskowego NATO. – Pan Babisz żyje chyba w innym świecie. Przystąpiliśmy do NATO, aby zapewnić pokój, ponieważ jest to najsilniejsza organizacja obronna. Zawsze, gdy ktoś jest atakowany, inni przychodzą mu z pomocą – mówił polityk odnosząc się do pytania o zaangażowanie wojsk czeskich w wypadku agresji na terytorium państwa wchodzącego w skład sojuszu.
Źródło: tysol.pl
FA
Wszystkie maski Kremla. Czy Rosja się nawróciła?