Politycy Lewicy nie przegapią okazji, by uderzyć w Kościół i w taki sposób zdobyć nieco przedwyborczego poklasku wśród swoich wyborców. Tym razem „zabłysnął” Robert Biedroń, który wyszedł z postulatem ograniczenia spowiedzi dzieci. I mówi to polityk postulujący… rozdział państwa od Kościoła.
Polityk, który nie chce, by Kościół mieszał się w sprawy państwowe, postanowił sam wmieszać się w sprawy kościelne. Robert Biedroń, bo o nim mowa, wyszedł bowiem z postulatem rozpoczęcia debaty na temat spowiedzi osób niepełnoletnich w Kościele Katolickim.
Polityk w nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych pyta swoich widzów o ich zdanie na ten temat, poprzedzając to odpowiednio sformatowanym przekazem: „Czy opowiadasz obcej osobie, np. sprzedawczyni w sklepie, o tym, że masz fantazje seksualne na temat kolegi lub koleżanki, albo kierowcy autobusu – też obcej osobie, o tym, że zapaliłeś szluga? Nie! Więc dlaczego podczas spowiedzi opowiadasz o tym obcemu księdzu? Dlaczego ktoś Cię do tego zmusza? To absurd. Uważam, że spowiedź dzieci powinna być zakazana” – mówi Biedroń.
Wesprzyj nas już teraz!
Polityk w rozmowie z „Faktem” uznał ponadto, że „konfesjonał to nie kozetka terapeuty” i spowiedź może mieć negatywny wpływ na zdrowie psychiczne dzieci. Użył tu kuriozalnych argumentów twierdząc m.in., że „spowiedź może mieć znamiona przemocy psychicznej” czy, że „spowiedź zakłada przymus wypowiedzi, wyznanie intymnych tajemnic w formie dominacji księdza nad dzieckiem”. Biedroń skwitował, że spowiadanie dzieci i młodzieży powinno być dozwolone od 16. roku życia.
Oczywiście pod nagraniem polityka rozgorzała dyskusja zwolenników i przeciwników takiego zakazu. I o to Biedroniowi chodziło. Zyskał rozgłos. I na tę kwestię uwagę zwrócił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, cytowany przez „Fakt”. Kapłan dodał też, że spowiedź, to kwestia autonomii Kościoła i „jeżeli taka dyskusja w ogóle by się odbywała, to tylko w obrębie zainteresowanych, czyli Kościoła i wierzących”. Jak zauważył, tego rodzaju sprawy „nie powinny być dyskutowane wśród polityków”.
Warto przypomnieć, że Robert Biedroń w rozmowie z portalem krytykapolityczna.pl (w 2019 roku) wskazywał na lewicowe „non possumus”, bez którego nie można mówić o poparciu dla rządu. Odrzekł wówczas: „rozdział państwa od Kościoła”. „To jest kwestia cywilizacyjna, która musi wreszcie zostać bezwzględnie uregulowana. Wiele dysfunkcji i patologii społecznych, z którymi dziś musimy sobie radzić, wynika z tego zaniechania” – mówił. Dalej zaś wskazywał na takie postulaty jak wycofanie religii ze szkół, wprowadzenie edukacji seksualnej, likwidacji Funduszu Kościelnego i opodatkowania Kościoła oraz zmiany w prawie – takim, które dziś sprawia, że państwo jest „wobec Kościoła na kolanach” (a mowa np. o promowaniu wartości chrześcijańskich w ustawie o radiofonii i telewizji).
Polityk, jak się zdaje, nie ma bladego pojęcia czym jest sakrament pojednania i jak przeżywają go osoby z niego korzystające. Lepiej byłoby więc, aby zajął się na poważnie choćby zwalczaniem problemów, jakie w psychice dzieci i młodzieży rodzi wszechobecna promocja rozwiązłości i „genderyzmu”, czyniona m.in. rękami tak bliskich mu środowisk LGBT+.
Źródło: Fakt
MA