Wiek emerytalny musi być równy dla obu płci i wyższy niż dziś – tak uważa szereg ekonomistów cytowanych przez dziennik „Rzeczpospolita”. Tym samym ruszyło urabianie opinii publicznej co do konieczności zmian systemu emerytalnego. Czy perspektywa pracy do śmierci jest coraz bardziej realna?
W ocenie cytowanych ekonomistów, utrzymanie obecnie obowiązujących minimalnych wieków emerytalnych (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) sprawi, że za kilka dekad większość emerytów będzie mogła liczyć co najwyżej na świadczenie minimalne. Obecnie takie świadczenie otrzymują osoby, które osiągnęły wiek uprawniający do otrzymania emerytury, ale nie miały 20–25 lat stażu pracy, to około 10 proc. emerytów. W 2060 r. odsetek najniższych emerytur będzie… sześciokrotnie wyższy.
–To będzie wywierało presję polityczną na podwyżki tego świadczenia. Presja ta będzie rosła wraz ze wzrostem populacji emerytów. Możemy znaleźć się w bardzo niekorzystnej sytuacji, w której ludzie pracują krótko, otrzymują wysoką emeryturę minimalną (co zmniejsza bodźce do dłuższej pracy), a młodsze roczniki ponoszą wysokie koszty podatkowe takiego rozwiązania – ocenia prof. Michał Brzoza-Brzezina z SGH, cytowany przez „Rz”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak dodano, upowszechnienie się minimalnego świadczenia będzie problemem przede wszystkim dla samych emerytów, a nie dla budżetu. W największym stopniu wyzwanie to dotyczyć będzie kobiet. Stąd aż 95 proc. spośród 42 ekonomistów, którzy wzięli udział w sondzie „Rzeczpospolitej” na temat wieku emerytalnego, uważa, że powinien on być taki sam dla obu płci.
Z tezą, że równy dla wszystkich minimalny wiek emerytalny w ciągu kilku lat należy podwyższyć do 67 lat, zgodziło się 67 proc. ankietowanych przez „Rzeczpospolitą” ekspertów.
Prof. Maciej Bałtowski z UMCS uważa jednak, że podwyższanie wieku emerytalnego powinno być rozłożone na 10–15 lat.(PAP)
Gnoza na talerzu. Dlaczego dzisiejsza antykultura stręczy nam robactwo?