Historia Pawła Cwynara, nawróconego gangstera, jak wiele innych, pokazuje, że mury więzień nie są odporne na zbawcze działanie Bożej łaski. Jego biografia unaocznia też prawdę o tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Przemiana tego człowieka pokazuje również moc modlitwy różańcowej, a także odnosi nas do ważnego problemu, jakim jest tajemnica nieprawości powiązana z Bożym darem wolności. Problem ten jest ważny, ponieważ dotyczy każdego, bez wyjątku.
Miał w miarę szczęśliwy dom. Przestronny pokój z czterema oknami z widokiem na park, duże dębowe biurko, kota, psa, akwarium, rower składały się na jego dziecięcy świat. W szkole szło mu całkiem nieźle, gdy przykładał się do nauki. Jego indywidualizm i pragnienie wolności przejawiały się w nieugiętej potrzebie realizowania własnych pomysłów. Pasją było czytanie i sport.
Niedoceniony przez nauczyciela wychowania fizycznego w szkole średniej postanowił szukać wrażeń w świcie bez uczniowskich zawodów, treningów i rywalizacji. I tak, w tajemnicy przed rodzicami wieczory spędzał, błąkając się po sąsiednich ulicach w poszukiwaniu nieskonkretyzowanych przygód, których hasło przewodnie brzmiało: „oby coś się działo”. Coś, co chciał, aby przyniosło mu ulgę.
Wesprzyj nas już teraz!
Drzemiący w nim zew wolności zaprowadził go w końcu w ciemne zaułki lokalnych domostw, gdzie swoje knajackie interesy załatwiali różnej maści recydywiści, pijacy, degeneraci, kajdaniarze. Zasady ich świata stały się zasadami „przygarniętego przybłędy”, jak sam o sobie napisze. Postawione przez nowych towarzyszy warunki dawały możliwość rywalizacji w złych zawodach. Wpojone przez najbliższych zasady moralne łamała – jak po latach wspomni – potrzeba ukojenia skołatanego ego.
„Nim zostałem aresztowany – pisał – pierwszy raz byłem już znacznie zdemoralizowanym wyrostkiem mającym na sumieniu wiele przewinień i przestępstw. Palącym papierosy i degustującym tanie wina”. Zepsuty do szpiku kości przez osadzonych w poprawczaku w Głogowie kontynuował na wolności chuligańskie praktyki, za co trafił do Zakładu Karnego we Wrocławiu. Jego przestępczy żywot zawierały liczne stronice akt, mimo że miał wówczas zaledwie 17 lat. Ślady historii ostatnich wydarzeń można było odnaleźć na jego umęczonym przez różne potyczki ciele. Był zarówno sprawcą, jak i ofiarą przemocy fizycznej i werbalnej. Z tego powodu postanowiono go utemperować. Trafił do celi z recydywistami. „Żarty się skończyły”, napisze po czasie.
Za kolejne wybryki przyznano mu status więźnia szczególnie niebezpiecznego, tzw. „N”. Uwięziony w Zakładzie Karnym w Wołowie nabrał krzepy jeszcze większego gangstera. Następne lata „bandziorki” przyniosły poważne konsekwencje. Groziło mu piętnaście lat więzienia albo współpraca na z góry przygotowanych warunkach w zamian za statua świadka koronnego. Odmówił, za co umieszczono go w odizolowanej celi. Po roku bliskiemu utraty nadziei przyśnił się sen, w którym Bóg wystosował do niego zaproszenie, a on odpowiedział na nie – „Tak!”.
„Na skutek tego zdarzenia przeczytałem całą Biblię, Katechizm Kościoła Katolickiego oraz wiele innych religijnych książek. Wyspowiadałem się, przystąpiłem do Komunii św. i zacząłem życie jak nowo narodzony człowiek. Oświadczyłem wszem i wobec, że wycofuję się z życia przestępczego. Wzbudziło to niemałą sensację w półświatku. Jednak tak jak bardzo starałem się być rzetelnym bandytą, tak samo potem starałem się być rzetelnym katolikiem. Wróciłem na łono rodziny Kościoła katolickiego, który przyjął mnie niczym syna marnotrawnego. To był początek nowej, jak się potem okazało, o wiele trudniejszej, jednak bardziej obfitej drogi” – czytamy na stronie: pawelcwynar.org.
Historia Pawła Cwynara, nawróconego gangstera, jak wiele innych, pokazuje, że mury więzień nie są odporne na zbawcze działanie Bożej łaski. Przemiana tego człowieka pokazuje również moc modlitwy różańcowej, której oddawała się przez dwadzieścia lat matka i siostra naszego bohatera. Jego biografia unaocznia też prawdę o tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Były przestępca i awanturnik pisze dzisiaj książki, odwiedza więzienia, poprawczaki, domy dziecka, by „głosić więźniom wolność”. Zaangażowany jest ponadto w działania fundacji i kościelnych wspólnot. Jak deklaruje, dany mu jeszcze czas stara się dobrze wykorzystać w służbie Bogu i ludziom.
Przypadek Cwynara odnosi nas także do ważnego problemu, jakim jest tajemnica nieprawości powiązana z Bożym darem wolności. Problem ten jest ważny, ponieważ dotyczy każdego, bez wyjątku. Jak pisał Włodzimierz Zatorski OSB w książce o tej tematyce, „Bez uświadomienia go sobie możemy być wręcz niebezpieczni dla nas samych i dla innych, i to w kontekście ostatecznym”. Kiedy uczciwie spojrzymy na siebie, to musimy szczerze powiedzieć, że nie wiemy, jacy naprawdę jesteśmy. Boleśnie przekonał się o tym Paweł Cwynar. Ofiarowany mu przez Boga dar wolności przejawia się tym, że grzeszy. Konsekwencją grzechu z kolei jest utrata przez niego wolności, zarówno w wymiarze ciała, jak i ducha. Ten uniwersalny dla każdego dramat Kościół nazywa tajemnicą nieprawości.
Jednocześnie z życia byłego przestępcy wyczytać możemy inną prawdę, zawartą w słowach mędrca z Księgi Mądrości Syracha: „Umieścił oko swoje w ich sercu, aby wielkość swoich dzieł im ukazać”. Wspomniane przez Syracydesa „oko w sercu” pozwala nam widzieć Bożą obecność w tym, czego doświadczamy i co rozumiemy ze świata widzialnego. Zgrabnie ujął to autor powiastki filozoficznej pt. „Mały Książe” Antoine de Saint-Exupéry w słowach: „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Dobrze widzi się tylko sercem”. Przez to „oko w sercu” dokonuje się nasza przemiana. Prawda o tym wyłania się niemal z każdego świadectwa nawrócenia. To z kolei pokazuje, że człowiek nie tyle „jest”, ile „się staje”. To „stawanie się” dokonuje się nieustannie w życiu każdego z nas.
Proces „stawania się” znakomicie unaoczniają sceny z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Choć w pytaniu wyjściowym uczony w Piśmie mówi: „A kto jest moim bliźnim?” (por. Łk 10, 29), Pan Jezus, kończąc swoją opowieść, zadaje inne pytanie: „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”, na co pada odpowiedź: „Ten, który mu okazał miłosierdzie” (por. Łk 10, 36-37). Analogicznie można zapytać: a kto stał się obcym dla poszkodowanego? Czyż nie kapłan i lewita? A więc, paradoksalnie, wróg, tak Samarytanie byli postrzegani przez Żydów, staje się bliźnim ofiary zbójców przez gest miłości.
Co więcej, gdy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie powiążemy ze słowami Pana Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (por. Mt 25,40), zrozumiemy, o co chodzi w miłości do Boga. Polega ona mianowicie na wypełnianiu przykazania miłości wobec bliźnich, ponieważ miłować w Biblii oznacza konkretną postawę, czyli na przykład miłosierne odniesienie się do napotkanego w potrzebie. W tym momencie człowiek dorasta do pełni, a dobrze czyniąc „jednemu z tych braci najmniejszych”, zbliża się do Chrystusa. Uściśla nam to Jan Apostoł w Pierwszym Liście: „Jeśli jednak ktoś mówi: Kocham Boga, a jednocześnie nienawidzi jakiegoś człowieka, jest kłamcą. Jak bowiem ktoś, kto nie kocha otaczających go ludzi, może kochać niewidzialnego Boga? Sam Bóg nakazał przecież, aby ten, kto Go kocha, okazywał miłość również innym ludziom” (1 J 4, 20-21).
Teraz dopiero rozumiemy, dlaczego Paweł Cwynar i inni nawróceni tak żarliwie czasem spalają swoją energię w służbie innym. Działanie to uświadamia nam, że relacja międzyosobowa jest fundamentem relacji do Boga. Jeśli jednak międzyosobowa relacja ma być szczera i prawdziwa, trzeba powiedzieć wcześniej Bogu: „TAK”, ponieważ żeby Boga rozpoznać w drugim, trzeba tego chcieć. Pozytywna odpowiedź na Boże: „jeśli chcesz?” rozpoczyna autentyczne życie duchowe, Stwórca bowiem prowadzi człowieka, to jest wychowuje, w wolności i do wolności. „Wolność – pisał Jan Paweł II – jest wielkim dobrem wówczas, kiedy umiemy świadomie jej używać do tego wszystkiego, co jest prawdziwym dobrem”. O dobro to toczy się w nas nieustannie bój z siłami ciemności. Sami nie damy rady, ale jest KTOŚ, kto może nam pomóc.
W ciekawy sposób ukazuje to przywoływane przez Pawła Cwynara w świadectwach senne widzenie, które miał w więziennej izolatce. „Śniłem – mówił – że idę korytarzem. Wszedłem w któreś drzwi z kolei. W środku była aula, stał stary stół, przy którym siedziały dwie postaci. Jedno miejsce było wolne. Wiedziałem, że to miejsce jest dla mnie. Po prawej stronie siedział Bóg, po lewej szatan. Szatana widziałem dokładnie. Był eleganckim mężczyzną, ubrany w dobrze skrojony garnitur. Po prawej stronie siedział Pan Bóg, którego nie widziałem, ale od którego biło duże światło. Zasiadłem przy stoliku. Pan Bóg rozdał karty, to była gra w pokera. Szatan na puli postawił bardzo dużo. Widziałem tam nieruchomości, złoto, diamenty. Bóg wykonał taki sam gest. Postawił na pulę „wszystko”. Nie wiem, jak mogę opisać „wszystko”, po prostu ja to wiedziałem. Wiedziałem, że żeby zostać w grze, muszę przebić Pana Boga. Pana Boga mogłem przebić tylko w jeden sposób – mogłem postawić więcej niż wszystko. A więcej niż wszystko to jest życie. Nie rozumowałem jeszcze wtedy tego w kategoriach życia wiecznego”.
Kiedy przyszedł moment, w którym Cwynar miał postawić na puli swoje życie, obudził się. Po latach o śnie tym opowie: „Bóg wystosował do mnie zaproszenie, a ja odpowiedziałem – „Tak!”. I to „Tak” przyniosło mu wolność, zarówno w wymiarze ciała, jak i ducha.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha
[MOCNE ŚWIADECTWO] Był szefem grupy przestępców! W więzieniu spotkał Boga