31 stycznia 2023

Bogdan Dobosz: Czy Unia Europejska naprawdę chce walczyć z nielegalną imigracją?

(Zdjęcie ilustracyjne Fot.: Jakub Szymczuk / Gość Niedzielny / Forum)

Dezaktualizacja standardów dotyczących przyznawania azylu i przyjmowania cudzoziemców w krajach UE stworzyła dziś sprzyjające warunki migracyjnemu najazdowi. Chociaż krytyczna sytuacja dotyczy przede wszystkim najbogatszych krajów Zachodu, to pojawiające się w Brukseli pomysły relokacji przybyszy, tworzą zagrożenia dla wszystkich państw UE. Odpowiedzią na to, miało być – w teorii – powołanie agencji do ochrony granic zewnętrznych UE. Jest nią mający swoją siedzibę w Warszawie FRONTEX. Warto jednak zwrócić uwagę na zamiany, które tam zachodzą i które wypaczają, pod naciskiem KE i przemytniczych organizacji „humanitarnych”, misję tej instytucji. Chodzi nie tylko o „rozbrojenie” agencji, ale wręcz przekierowanie jej działalności na swoistą ochronę zjawiska migracji.

TSUE, „organizacje humanitarne” i komisarze

Napływ migrantów do Europy odbywa się z różnych kierunków. Teoretycznie państwa są na tyle suwerenne, że mogą decydować o warunkach ich przyjęcia lub nie. Jednak np. kolejne wyroki TSUE (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej) torują drogę naciskom stowarzyszeń wspierającym ruchy migracyjne. Te same stowarzyszenia doprowadziły szantażem do ograniczenia roli Frontexu. Prowadzą m.in. obserwację działań europejskiej agencji straży granicznej i przybrzeżnej i zasypują organy unijne skargami. To one także doprowadziły pośrednio wiosną 2022 roku do złożenia rezygnacji przez szefa Frontexu, Francuza Fabrice’a Leggeriego. Znalazły tu wsparcie komisarza KE, znanej z bardzo lewicowych poglądów Szwedki Ylvy Johansson.

Wesprzyj nas już teraz!

Walkę z nielegalną imigracją w Europie utrudnia „triada”, w skład której wchodzą np. rozmaici politycy lewicy, którzy widzą w procesie zmian demografii Europy swoją szansę na znalezienie „proletariatu zastępczego”, likwidację tożsamości Europy i ulepienie z wielokulturowej masy „nowego człowieka”. Dalej są to także komisarze europejscy, ale i TSUE. Dzięki tej „triadzie” zewnętrzne granice UE są jak sito, przez które przemytnicze organizacje dowożą swoimi statkami kolejnych migrantów z wybrzeży Libii czy Tunezji, płyną pontony przez kanał La Manche, świetnie działa „szlak bałkański”, a obrona Polski przed najazdem na granicy z Białorusią jest o tyle tylko akceptowana, że trwa wojna na Ukrainie i traktuje się to jako część działań dywersyjnych Putina.

Jak Francuz stracił szefostwo Frontexu?

Nielegalna migracja, bardzo często zasilająca Europę młodymi muzułmanami, trwa w najlepsze, a Frontex został spacyfikowany. Z rezygnacji Leggeriego ucieszyła się komisarz Johansson, ale i np. turecki minister spraw wewnętrznych. Dla Süleymana Soylu europejska agencja to „hańba Zachodu” i „nowa inkwizycja”. Oskarżał on Fabrice’a Leggeriego o „masakry” i twierdził, że ten zamykał  oczy” na działania Greków, którzy „odpychali” nielegalnych imigrantów. Ankara ma swoje porachunku z Atenami, ale warto zwrócić uwagę, że mówi tu wspólnym głosem z Brukselą (liczne „przesłuchania” szefa Frontexu w PE).

Podający się do dymisji Fabrice Leggeri nie otrzymał też wsparcia Francji. „Potrzebujemy silnego Fronteksu, który stanie się prawdziwą strażą graniczną, a więc agencją, która nie będzie przedmiotem kontrowersji” – mówił minister ds. europejskich i aktywista gejowski Clément Beaune. Do tego doszła krytyka ze strony „organizacji pozarządowych”. Szef Frontexu mógł podobno liczyć tylko na wsparcie Polski, Węgier, Cypru i Grecji.

Nie chciał u siebie agentów „praw podstawowych”

Leggeriego oskarżano np. o zbyt opieszałą rekrutację czterdziestu „agentów praw podstawowych”, czyli pro-imigranckich „komisarzy politycznych” narzuconych Frontexowi przez lewicę w nowym regulaminie agencji przegłosowanym w 2019 r. Po drugie, agencja i jej dyrektor zostali oskarżeni o „przymykanie oczu” na trzynaście przypadków zawracania migrantów przez grecką straż przybrzeżną w 2020 r. Były też oskarżenia o złe zarządzanie. Przeciw Leggeriemu rozpoczęto brutalną kampanię medialną, a później wszczęto śledztwo OLAF-a (europejskie biuro antykorupcyjne), w ramach którego nawet dokonano rewizji w warszawskiej siedzibie Frontexu. Kilka miesięcy później zarzuty z tego śledztwa upadły. W październiku 2020 r. posłowie do PE z grupy Lewica wzywali już Francuza do rezygnacji po śledztwie dziennikarskim podkreślającym rolę Fronteksu w „odpychaniu” osób ubiegających się o azyl do Turcji. Czepiano się inwestycji agencji w wysokości 100 mln euro w drony obserwacyjne, zaś komisarz Ylva Johansson żądała dochodzenia w sprawie doniesień o „odpychaniu” i wezwała do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia zarządu Frontexu.

I chciał instytucji o „zdolnościach operacyjnych”

W końcu Fabrice Leggeri stracił stanowisko. Zdaje się, że po prostu zbyt poważnie podszedł do problemu rzeczywistej ochrony granic. Wysłał nawet pisemne pytanie do komisarz ds. imigracji Johansson, prosząc ją o jasne określenie pola manewru agentów Frontexu. Odpowiedź była prawdziwym arcydziełem unijnego żargonu i nic z niej nie wynikało. Leggeri mówił, że ma wizję Frontexu jako „instytucji o zdolnościach operacyjnych” i to zapewne wielu się nie spodobało.

Tymczasem nielegalna imigracja do Europy osiąga najwyższe poziomy od 2016 r. Liczba prób nielegalnego przekroczenia unijnej granicy wyniosła 330 tysięcy – najwięcej od kryzysowego roku 2016. Nakaz opuszczenia UE co roku otrzymuje 500 tys. cudzoziemców, ale co przyznała nawet komisarz Johansson, w zeszłym roku Frontexowi udało się odesłać do kraju pochodzenia ok. 25 tys. osób.

Stawka konfliktu wykracza daleko poza postać Fabrice’a Leggeriego. W rzeczywistości jest to redefinicja mandatu Frontexu, a tym samym zdolności Unii Europejskiej do obrony swoich granic. Frontex utworzono w 2004 roku. W maju 2015 r. Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich wydał zalecenia dla Frontexu dotyczące usprawnienia jego procedur w celu zapewnienia „poszanowania praw podstawowych i godności ludzkiej”. Pod tymi hasłami kryje się jednak swoiste przyzwolenie na lądowanie migrantów, a akcje odsyłania np. obywateli z tzw. bezpiecznych krajów do siebie, to margines, który ma jedynie uspokajać opinię publiczną.

Będzie Holender

Agencja od początku była przedmiotem licznych i narastających krytyk z powodu braku „systematycznego monitorowania przestrzegania praw człowieka” i cichym zezwalaniu na „zawracanie migrantów” (tzw. pushback), zwłaszcza ze strony straży przybrzeżnej Grecji.

Po złożeniu dymisji przez Leggeriego, tymczasowo jego obowiązki przejęła zastępczyni Aija Kalnaja, która przed zatrudnieniem we Frontexie była wiceszefową policji Łotwy. Ostatecznie w grudniu 2022 roku powołano na nowego szefa Frontexu Holendra, Hansa Leijtensa. Aiję Klanaję uznano za „osobę budzącą obawy” i zamieszaną w dochodzenie OLAF-a. Konkurentem Holendra do tego stanowiska była Chorwatka i sekretarz stanu ds. wewnętrznych tego kraju Terezija Gras. Straciła szanse, bo Zagrzeb był oskarżany o „odsyłanie migrantów”. Parlament Europejski, który ma głos doradczy przy mianowaniu dyrektora generalnego Frontexu, zresztą zdecydowanie preferował Leijtensa. Ten podczas przesłuchania w parlamencie zobowiązał się do „poszanowania praw człowieka i wstrzymywania operacji, jeśli okaże się to konieczne, np. jeśli straż graniczna użyje siły”.

59-letni Leijtens służył jako oficer Królewskiej Żandarmerii. 19 stycznia wystąpił na wspólnej konferencji prasowej z komisarz do spraw wewnętrznych UE Ylvą Johansson. Od razu zadeklarował, że „pushback jest nielegalny i zakazany”, a on jest „odpowiedzialny za to, żeby moi ludzie nie uczestniczyli w czymś takim. Myślę, że to jest absolutnie jasne. Takie są ramy prawne, których się trzymam” – mówił Leijtens. Z kolei komisarz Johansson podkreślała, że Frontex ma już „wszelkie narzędzia, by odpowiednio wspierać państwa członkowie”. Komisarz wskazał, że „rolą Frontexu jest ratowanie życia i ostrzeganie straży przybrzeżnej, gdy łódź migrantów jest zagrożona zatonięciem”.

Hans Leijtens przejmie swoje obowiązki 1 marca i obiecuje przede wszystkim  „przywrócić zaufanie”. Jego zdaniem „zarządzanie granicami i prawa podstawowe” są równoważne. Z tym, że zakres tych prawa zdają się wyznaczać takie organizacje jak Human Rights Watch i im podobni. Wspomniana organizacja zarzucała np. w przeszłości Frontexowi, że jest „współwinny wykorzystywania migrantów w Libii”, bo „współpracuje z libijską strażą przybrzeżną w celu przechwytywania migrantów na Morzu Śródziemnym”.

Bezpieczeństwo granic podobno nie oznacza tego, że granice mają być „nieprzekraczalne”
Pro-imigracyjne lobby najwyraźniej postanowiło Frontex zniszczyć. Mówi się tu o „rozszerzeniu kontroli demokratycznej”. Niektórzy martwią się, że „obciążenie pracą posłów do PE może utrudniać im samodzielną realizację zadań nadzorczych” granic UE, więc zachęcają do tego parlamenty krajowe. Proponuje się, by Frontex współpracował z „organami nadzorującymi prawa człowieka” lub „rzecznikami praw obywatelskich” i „organami międzynarodowymi”. Najmniej jest o rzeczywistej ochronie granic…

Są i pomysły „wizjonerskie”, które proponują, by np. rozważyć uchylenie art. 46 rozporządzenia w sprawie Frontexu. Zamiast wycofywania się z państw członkowskich, w których „istnieje ryzyko łamania praw podstawowych”, agencja zwiększała tam swoją obecność, aby „zapobiegać nadużyciom i zapewniać poszanowanie praw podstawowych”. Padają też propozycje „rozmieszczania Frontexu w państwach członkowskich, nawet jeśli nie proszą one o operację agencji”.  Tłumaczą, że „bezpieczeństwo granic jest błędnie rozumiane jako oznaczające, że granice powinny być nieprzekraczalne”. W rzeczywistości ma chodzić o kontrolowanie i utrudnianie pracy krajowych służb ochrony granic.

Wydaje się, że Frontex pod nowym kierownictwem wkrótce będzie unijnym komitetem ds. przyjmowania migrantów i usług tranzytu azylowego dla organizacji pozarządowych. Będzie też „listkiem figowym” dla Brukseli, która pod naciskiem opinii publicznej zawsze może pokazać, że coś jednak robi. Lobby pro-imigracyjne jednak chciałoby po prostu likwidacji tej instytucji. Portal „We move Europe” stwierdza: „Nawet kiedy Leggeri odejdzie, wielkie problemy z FRONTEX-em pozostaną. Ta organizacja zawsze była kłopotliwa. Działa w szarej strefie prawa i bardzo trudno jest pociągnąć ją do odpowiedzialności. Usunięcie Leggeriego to jedynie pierwszy krok – ale krok konieczny, jeśli chcemy mieć jakąkolwiek nadzieję na likwidację FRONTEX-u”. Wątpliwe, by nowy szef z Holandii, takiemu szantażowi się oparł. Frontex pozostanie biurokratyczną agencją z dobrze płatnymi synekurami, która pozornie ma chronić Europę, a w rzeczywistości kontrolować podejmowane w tym kierunku wysiłki państw „frontowych”. 

Bogdan Dobosz

 

W roku 2050 Europa stanie się muzułmańskim kontynentem – uważają niemieccy demografowie

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 301 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram