Unia Europejska zgłasza kolejne pretensje do Polski, mając nadzieję na zmianę ustawodawstwa Rzeczpospolitej w wielu aspektach. Ostatnio komisarz Didier Reynders zażądał, by nasz kraj dostosował do unijnych oczekiwań regulacje dotyczące postępowań transgranicznych w sprawie dzieci. Zdaniem Zbigniewa Ziobro żądania eurokratów są skandaliczne. Unia „wyciąga brudne łapy po polskie dzieci”, komentował szef resortu sprawiedliwości.
Jak ustaliła PAP, w ubiegły czwartek Reynerds wysłał do ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka pismo, które formalnie uruchamia tzw. procedurę przeciw-naruszeniową wobec Polski. W dokumencie stwierdzono, że nasz kraj niewłaściwie wdrożył i stosuje rozporządzenie unijne dotyczące uznawania i wykonywania orzeczeń sądów innych państw w sprawach małżeńskich i w sprawach dotyczących odpowiedzialności rodzicielskiej. KE podkreśla, że w Polsce liczne orzeczenia w takich sprawie są niewykonywane.
„W związku z tym Polska uporczywie narusza przepisy rozporządzenia, co skutkuje brakiem skutecznego i szybkiego uznawania orzeczeń wydanych przez sąd innego państwa członkowskiego (…) Komisja Europejska uważa, że Polska uchybiła zobowiązaniom spoczywającym na niej na mocy rozporządzenia” – pisał Reynerds. KE dała polskim władzom dwa miesiące na odpowiedź.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister Ziobro odniósł się do tej sprawy w środę podczas konferencji prasowej. Jak mówił, jeszcze niedawno „w sytuacji, kiedy kobieta i dziecko były przedmiotem znęcania i maltretowania, prześladowania, różnych form opresji i matka ratowała się powrotem do ojczyzny, do Polski wraz z dzieckiem, te dzieci były z automatu matkom Polkom odbierane i oddawane w ręce obcokrajowców ojców, często wbrew ewidentnym faktom”. – Niestety w okresie rządów Donalda Tuska Ministerstwo Sprawiedliwości przyglądało się temu procesowi nie tyle biernie, co aktywnie uczestniczyło w tym procesie oddawania taśmowo polskich dzieci za granicę – stwierdził Ziobro.
– To się zmieniło, kiedy zostałem ministrem sprawiedliwości. (…) Dziś polskie matki są chronione w nieporównanie lepszy sposób, niż miało to miejsce wcześniej i to spowodowało konsternację, niezadowolenie brukselskich urzędasów na czele z Reyndersem (…), który wystosował kolejny list, żądania do Polski i domagając się zmiany przyjętych przepisów, szantażując, że będzie wytaczał w tej sprawie kolejne postępowania i będzie to oznaczało kolejne kary finansowe – zapewniał szef resortu sądownictwa.
Jego zdaniem UE eskaluje swoje żądania wobec naszego kraju. – Tym razem wyciąga swoje brudne łapska – jeśli chodzi o ich intencje – po polskie dzieci – komentował. Jak podkreślił polityk „uleganie szantażystom nigdy nie przynosi dobrych efektów, Polska musi być asertywna, musi bronić interesów swoich obywateli”.
Według ministra Ziobro ta sprawa to powód do zastanowienia dla prezydenta Andrzeja Dudy, „do czego prowadzi polityka uległości i ustępstw”. – Zaczęła się ona od weta pana prezydenta wobec ustaw przygotowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości w 2017 r., a później przygotowany przez samego prezydenta projekt zmian w Sądzie Najwyższym, które były realizacją polityki kompromisu i ustępstw – mówił minister.
Jak dodał, finałem tych działań było upokorzenie polskiego prezydenta i eskalacja kolejnych żądań. – Teraz widzimy następną transzę żądań i szantażów. (…) Przyczyną tej eskalacji jest w dużej mierze polityka ustępstw. Skończmy z ustępstwami, prowadźmy asertywną politykę, nie na kolanach, ale godnościową. Taką, która odpowiada suwerenności i powadze polskiego państwa – minister sprawiedliwości.
Mimo postępujących nacisków Komisji Europejskiej rząd Prawa i Sprawiedliwości wciąż ulega żądaniom unijnych polityków. Najwyraźniejszym przejawem braku asertywności władz wobec Unii Europejskiej jest przyjęcie przez sejm niedawno projektu ustawy o Sądzie Najwyższym – dokumentu w praktyce dekonstruującego polski porządek prawny i pozwalającego sędziom w kraju ignorować orzeczenia polskich instancji, zamiast nimi kierując się unijną wykładnią prawa.
(PAP)/ oprac. FA
Minister ds. UE przeprasza prezydenta. „Nie czuł się wystarczająco poinformowany ws. projektu o SN”