Jak ważną rolę odgrywa liczba ludności w danym kraju, wiadomo nie od dziś. Jednak w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ekonomiści alarmowali, że grozi nam przeludnienie. Teraz ostrzegają – na przykładzie Chin – jak katastrofalne skutki może mieć kurczenie się populacji. Przypominają, że mniej ludzi oznacza też mniej pracowników, mniej produkcji i mniej dobrobytu.
„Business Insider” odniósł się do alarmujących prognoz demograficznych z Chin (ludność Państwa Środka kurczy się w zastraszającym tempie i z 1,4 mld osób obecnie, do końca wieku populacja może spaść o połowę).
Wesprzyj nas już teraz!
Sebastian Dettmers, dyrektor generalny StepStone wskazuje, że zgodnie z danymi Chińskiego Narodowego Biura Statystycznego w 2022 roku ubyło tam około 850 tysięcy osób. A to dopiero początek spadku. Jeszcze w ciągu obecnych 12 miesięcy najludniejszym państwem będą Indie, a za kilka lat przewyższą one liczbę ludności Chin pod względem osób w wieku produkcyjnym, czyli od 20 do 69 lat.
„Silny wzrost liczby ludności w wieku produkcyjnym w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pozwolił Chinom stać się światową fabryką — ponad 70% paneli słonecznych, 60% maszyn rolniczych i 25% robotów konstruowanych z komponentów pochodzących od chińskich dostawców. Ze względu na zdolność produkcyjną i znaczenie dla łańcuchów dostaw, zmniejszająca się populacja osób w wieku produkcyjnym ma ogromny, bezpośredni wpływ na światową gospodarkę. To także znak dla Stanów Zjednoczonych i Europy: jeśli nie wykonają zwrotu od kurczącego się wskaźnika urodzeń, czeka ich taki sam ekonomiczny los jak Chiny” – przestrzega Dettmers, bo „mniej dzieci oznacza mniej pracowników”.
W 2022 roku wskaźnik dzietności wynosił w Chinach 1,1 dziecka na kobietę, a w wielkich miastach – jak w Pekinie i Szanghaju – współczynnik dzietności spadł do 0,7 dziecka na kobietę.
Winą za ten stan rzeczy obarcza się nie tylko politykę jednego dziecka, wprowadzoną w całym kraju w 1980 roku. Doprowadziło to do spadku współczynnika dzietności do 2,6 z ponad 6 dzieci na kobietę w 1970 r. Już po 11 latach od wprowadzenia reżimu współczynnik ten wyniósł mniej niż 2,1 dziecka na kobietę, czyli poniżej poziomu potrzebnego do utrzymania populacji na stałym poziomie.
W 2016 roku władze złagodziły rygor depopulacyjny i w niektórych rejonach zachęcano do posiadania nawet trójki dzieci (zachęty pieniężne, obniżone ceny nieruchomości, przedłużony urlop macierzyński itp.) – jednak bezskutecznie.
Autor tekstu pt. The Great People Shortage Hits China („wielki niedobór ludnościowy dotyka Chin”) ubolewa, że podobnie jak inne kraje azjatyckie, Państwo Środka nie chce otworzyć się na imigrantów. Tymczasem mniej dzieci i brak imigrantów oznaczać ma w dłuższej perspektywie mniej pracowników.
Tak zwana siła robocza w Chinach – zgodnie z prognozami ONZ – ma się zmniejszyć w nadchodzących latach szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju, co grozi odwróceniem dziesięcioleci silnego wzrostu. Mieszkańcy już nie będą bogacić się w tak szybkim tempie. Stanowi to wyzwanie dla gospodarki i ambitnych planów Xi Jinpinga o tym, by uczynić ją największą na świecie.
Rząd zdając sobie z tego sprawę, reorientuje priorytety w stronę popytu wewnętrznego i zamierza inwestować w produkty o wyższej wartości dodanej, wytwarzane na miejscu i kierowane do rodzimych nabywców. Duża część krajowej gospodarki jest zależna od stale rosnącej populacji. Na przykład w ciągu ostatnich dwóch dekad Chińczycy zainwestowali 70 procent swojego majątku w nieruchomości, a dla porównania w USA ten udział wynosi 35 proc.
Sektor budownictwa odpowiada za około jedną czwartą PKB. Dettmers dywaguje, kto wprowadzi się do pustych mieszkań, gdy populacja będzie mniejsza, albo co się stanie z ogromnym przemysłem, gdy liczba konsumentów spadnie?
Kurcząca się liczba ludności potężnego kraju wpłynie na spowolnienie wzrostu gospodarki światowej i spowoduje więcej zakłóceń na rynku.
Autor ostrzega, że to zjawisko zwiastuje ogromne kłopoty w krajach, w których wskaźnik urodzeń jest równy lub niższy od poziomu zastępowalności pokoleń np. w USA czy w Europie (prognozowany spadek liczby ludności o 21 proc., czyli o 157 mln osób). W przypadku Stanów Zjednoczonych władze stawiają na emigrację. Pew Research Center szacuje, że w drugiej połowie stulecia jedną trzecią populacji USA – ponad 100 milionów ludzi – będą stanowić migranci i ich dzieci urodzone w USA.
„Wielki Niedobór Ludzi nie jest abstrakcyjnym zagrożeniem — ma bardzo realne konsekwencje” – pisze autor, dodając, że braki z obsadzeniem wielu kluczowych stanowisk zaowocuje mniejszą produkcją, mniejszą sprzedażą, mniejszym wzrostem gospodarczym i ostatecznie mniejszym dobrobytem dla wszystkich.
Źródło: businessinsider.com
AS