Dramatycznie wzrosło zadłużenie państw rozwijających się. Z powodu wysokich stóp procentowych muszą one wydawać znacznie więcej na obsługę zadłużenia. Sekretarz generalna Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju Rebeca Grynspan apeluje o powołanie niezależnego organu ds. długu państwowego. Gremium miałoby zająć się interesami zarówno wierzycieli, jak i dłużników, instytucjonalnych oraz prywatnych.
„Kostarykańska ekonomistka” Grynspan wyjaśnia, że taki organ miałby zapewnić spójne wytyczne dotyczące zawieszania spłaty zadłużenia w sytuacjach klęsk żywiołowych, uwzględnić środki niezbędne dla realizacji celów zrównoważonego rozwoju i zapewnić porady ekspertów dla rządów najbardziej zadłużonych państw.
Wesprzyj nas już teraz!
Szefowa Konferencji wspomina o potrzebie rejestru długu publicznego dla krajów rozwijających się. Takie rozwiązanie miałoby ułatwić pożyczkodawcom, jak i pożyczkobiorcom dostęp do danych dotyczących zadłużenia. Chodzi o zwiększenie przejrzystości, usprawnienie zarządzania długiem, zmniejszenie ryzyka wystąpienia trudnej sytuacji dotyczącej zobowiązania oraz o poprawę dostępu do finansowania.
Grynspan przekonuje, że „walka z obecnym światowym kryzysem zadłużenia jest nie tylko imperatywem moralnym”, ale „w kontekście narastającego kryzysu klimatycznego i geopolitycznego jest to jedno z największych zagrożeń dla globalnego pokoju i bezpieczeństwa oraz stabilności finansowej”. Sugeruje ona, że zadłużone biedne kraje nigdy realistycznie nie będą w stanie spłacić swych należności.
Sekretarz Generalna UNCTAD wskazuje, że tzw. pandemia i lockdowny, a obecnie kryzys związany z wysokimi kosztami życia i rosnące stopy procentowe, doprowadziły wiele krajów, w tym przede wszystkim państwa rozwijające się do krytycznego punktu. Spłacają one swoje długi jedynie wskutek drastycznych oszczędności lub zaniechanie inwestycji w cele zrównoważonego rozwoju (SDG). Ich długi są trwałe.
Dług publiczny krajów rozwijających się, z wyłączeniem Chin, wyniósł w 2021 roku 11,5 bln USD. Sytuacja szybko się pogarsza. Podczas „pandemii” łączna kwota zobowiązań publicznych w ponad 100 krajach rozwijających się (z wyłączeniem Chin) wzrosła o prawie 2 bln USD (większe wydatki socjalne i zamrożenie dochodów z powodu blokad). Stopy procentowe podnoszone przez banki centralne pogłębiają problem: przyczyniają się do odpływu kapitału i deprecjacji waluty w gospodarkach rozwijających się, a także zwiększają koszty finansowania zewnętrznego. To między innymi dramatycznie pogłębiło sytuację Ghany czy Sri Lanki.
W 2021 r. kraje rozwijające się zapłaciły 400 mld USD w ramach obsługi długu, czyli ponad dwukrotnie więcej niż otrzymały w ramach oficjalnej pomocy międzynarodowej. Ich rezerwy walutowe skurczyły się w ubiegłym roku o ponad 600 miliardów dolarów (prawie trzykrotnie więcej niż otrzymały w ramach nadzwyczajnego wsparcia z Międzynarodowego Funduszu Walutowego).
Wierzyciele nie godzą się na zawieszenie obsługi zadłużenia.
Deborah Brautigam na łamach magazynu „Foreign Affairs” w artykule The Developing World’s Coming Debt Crisis, który ukazał się 20 lutego sugeruje, że niewypłacalność krajów rozwijających się jest tak dotkliwa, iż grozi kolejnym wielkim kryzysem światowym. Autorka apeluje o współpracę USA i Chin, aby temu zaradzić. Tym bardziej, że doraźna pomoc państw G20 w 2020 r. dotycząca zamrożenia spłaty długów 73 biednych krajów, a zawieszona w grudniu 2021 r. i zastąpiona programem Common Framework, który łączy rządy G-20 z 22 członkami Klubu Paryskiego – nieformalnej grupy złożonej w większości z bogatych krajów-wierzycieli, utworzonej w 1956 r. w celu wspólnego działania w sprawie wniosków o umorzenie długów – balansuje na krawędzi upadku.
Publicystka zarzuca Chinom i Stanom Zjednoczonym, że nie potrafią dogadać się w sprawie spłaty długów. Jej zdaniem, urzędnicy amerykańscy niepotrzebnie wskazują na Państwo Środka jako „bezlitosnego wierzyciela, źródło „pułapek zadłużenia” i przeszkodę na drodze do trwałych rozwiązań”.
Autorka zauważa przy tym, że Chiny w pierwszej fazie tzw. pandemii zawiesiły około 30 procent płatności biednych państw. Wytyka Ameryce, że w latach 1979-1982 wskutek podniesienia stóp procentowych o ponad 20 proc. zainicjowały systemowy kryzys zadłużenia, ponieważ kredyty były wyceniane w dolarach ze zmienną stopą procentową. Po podwyżce stóp, koszty obsługi długu w biednych krajach gwałtownie wzrosły, pustosząc przez następne dekady budżety biednych krajów.
Na początku tego stulecia MFW zaproponował mechanizm upadłościowy dla suwerennych krajów. Program zawetowały Stany Zjednoczone.
Deregulacja banków w USA i chciwi kredytodawcy wywołali światowy kryzys finansowy w 2008 r. Teraz rozwiązaniem problemu ma się zająć grupa G20.
Obecnie w 73 biednych krajach, które kwalifikują się do zwolnienia ze wspólnych ram G-20, chińscy wierzyciele posiadają 21 proc. długów, rządy Klubu Paryskiego – 11 proc., Bank Światowy i inni wielostronni pożyczkodawcy – 41 proc., a posiadacze obligacji i prywatni pożyczkodawcy – 23 proc. Rząd USA ma 0,6 proc. tego długu.
Jeszcze w lutym w Indiach grupa G-20 organizuje okrągły stół z MFW, prywatnymi wierzycielami, bankami wielostronnymi i pożyczkobiorcami, by zająć się problem restrukturyzacji zadłużenia biednych państw.
Źródło: unctad.org, foreignaffairs.com
AS