22 lutego 2023

Nie mamy czasu na dyskusje, zmiany są konieczne, to jedyna ścieżka – powtarza dr Agnieszka Rzeńca z Uniwersytetu Łódzkiego. Chodzi o skandaliczną, rewolucyjną koncepcję C40 Cities, nagłośnioną ostatnio przez jeden z dużych dzienników. W myśl międzynarodowego porozumienia, do którego przystąpiły między innymi władze Warszawy, mieszkańcy około setki miast mają być nakłaniani – bądź zmuszani metodami administracyjnymi – do drastycznego ograniczania w jedzeniu mięsa i nabiału czy też korzystania z samochodów.

Przejrzysta i konkretna w treści grafika ilustrująca cele C40 obiegła polski internet. Reakcje czytelników są w większości druzgocące dla autorów koncepcji. Obóz Prawa i Sprawiedliwości oraz jego zwolennicy na ogół wykorzystują publikację do atakowania totalnej opozycji pomijając fakt, że cele klimatyczne prowadzące do utopijnego celu redukcji emisji dwutlenku węgla podpisał premier Mateusz Morawiecki. Tak więc niezależnie od tego, która z głównych sił politycznych znajdzie się po wyborach przy władzy, Polskę czekać może komunistyczna z ducha rewolucja społeczna pod ekologicznymi hasłami.

Na łamach Interii ukazał się we wtorek obszerny materiał, który powstał najwyraźniej jako reakcja na miażdżącą społeczną krytykę celów C40. Portal omawia założenia programu i udziela głosu ekspertowi, dr Agnieszce Rzeńcy z Uniwersytetu Łódzkiego. To osoba zaangażowana w propagowanie „Eco miast” i tak zwanego zrównoważonego rozwoju – całościowej koncepcji prowadzącej do zupełnego wywrócenia obecnego porządku społecznego oraz gospodarczego pod hasłami ratowania Ziemi i klimatu.

Wesprzyj nas już teraz!

Dr Rzeńca usprawiedliwia – a właściwie dogmatyzuje – drastyczne środki mające rzekomo sprawić, że ocaleje nasza planeta: odejście od powszechnego używania prywatnych samochodów czy radykalne ograniczenie spożycia mięsa. Zmiany są – według pani ekspert – konieczne, nieuniknione, nienegocjowalne.

Mniejsze spożycie mięsa to nie jest odkrycie, naukowcy już wcześniej o tym mówili. Sektor rolnictwa i transportu to główni emitenci gazów cieplarnianych, więc jesteśmy w nurcie koniecznych, systematycznych i konsekwentnych zmian w tym zakresie – mówi ekspert Interii. Sądząc z dalszej części wypowiedzi, ton większości komentarzy na temat C40 musiał jednak wywrzeć na niej pewne wrażenie.  

Powinniśmy ograniczać spożycie mięsa. Być może nie tak radykalnie, jak proponują autorzy raportu, bo na wszystko potrzebny jest czas. Zmiana nawyków żywieniowych jest jednak zasadna i konieczna. Trzeba tylko wziąć pod uwagę kontekst. Dieta musi być dostosowana do indywidualnych potrzeb i kondycji organizmu, wieku, ewentualnych dolegliwości, itd. – łagodzi nastroje pracownica UŁ.

Nie da się powiedzieć, że nagle wszyscy mają przestać jeść mięso i koniec. Jednak ograniczyć jego spożycie może każdy, a to już coś. Tym bardziej, że prośrodowiskowe zaangażowanie obywateli rośnie. W badaniach na temat świadomości ekologicznej Polaków z roku na rok notujemy coraz lepsze wyniki. Polskie społeczeństwo jest świadome zmian klimatu i problemów, które one wywołują, a także jest gotowe, by wprowadzać zmiany – przekonuje.

Nie tylko mięso stoi ością w gardle ekspertom od „zrównoważonego rozwoju”. Od kilku lat coraz mocniej atakowanym celem są samochody i kierowcy, zwłaszcza w aglomeracjach. Władze miejskie systematycznie ograniczają wjazd do miast, redukują liczbę miejsc parkingowych, podnoszą opłaty. W ostatnim czasie bez zahamowań dekretują zakazy wjazdu dla starszych pojazdów, a w dalszej perspektywie – w ogóle dla aut spalinowych.

Całym remedium na oczywiste w tej perspektywie problemy transportowe ma być tak zwany zbiorkom. Kierowcy mają być różnymi metodami zmuszeni do przesiadki na autobusy, tramwaje, miejskie kolejki i pociągi.

Wykorzystujemy samochody jako panaceum na słaby transport publiczny, powtarzając obiegową opinię, że samochodem dotrzemy do celu szybciej łatwiej, sprawniej, a tymczasem grzęźniemy w korkach. Mamy samochód, więc nie korzystamy z transportu zbiorowego, dochody przewoźników się kurczą, wówczas nie ma pieniędzy, żeby ten transport usprawniać. Publiczny transport niskiej jakości to konieczność przemieszczania się samochodem i w tym momencie spirala się nakręca. Ten negatywny trend powinien zostać przerwany. Wzrost cen paliw wyraźnie pokazał, że ludzie zaczęli się zastanawiać, czy im się opłaca dojeżdżać np. do pracy, samochodem – dodaje.

Zatem jednym ze sposobów na niesfornych właścicieli aut mogą być rosnące koszty benzyny czy oleju napędowego, co w ostatnich miesiącach skrzętnie wykorzystuje „narodowy koncern paliwowy”, windując ceny w zupełnym oderwaniu od kosztów surowca na rynkach światowych.

Nie chodzi nawet o to, żeby tego samochodu nie mieć, ale jeśli jest alternatywa, to można tego auta tak często nie używać. Nie mówimy tutaj o odległych od miast miejscach, gdzie samochód jest jedynym sposobem, żeby się przemieścić, ale o miastach i obrzeżach, gdzie funkcjonuje transport zbiorowy – mówi dalej dr Rzeńca.

Ale i własny pojazd to zbyt mało by ocalić planetę przed nieuchronną zagładą. Aby oddalić katastrofę, mielibyśmy także m.in. zaopatrywać się w odzieżowych second-handach.

Dobry zintegrowany system transportowy zachęca do skorzystania z niego i porzucenia samochodu. Są też różne oddolne inicjatywy o coraz większym zasięgu: dzielenie się jedzeniem, kupowanie ubrań z drugiej ręki, potrafimy działać sami (…). Powszechna mobilizacja i motywacja do oszczędnego gospodarowania zasobami, które oferuje nam środowisko stanowi wyzwanie, ale jest jedyną ścieżką w dobie kryzysu klimatycznego – uważa rozmówczyni Interii. 

Debata na ten temat jest potrzebna, ale nie przerzucanie się hasłami o kotletach i stosowanie greenwashingu [ekościema, udawania ekologicznego – PCh24.pl], które jest bardzo popularne wśród polityków. Jesteśmy na etapie „zamykającego się okna”, mamy niewiele czasu, aby podjąć realne działania – twierdzi dr Rzeńca.

Dużo zależy od tego, czy politycy będą skłonni merytorycznie dyskutować, ponieważ problemy środowiskowe, będą miały kolosalny wpływ na jakość życia oraz możliwości rozwoju. Już nie ma czasu na czcze dyskusje, bo przespaliśmy lata – przekonuje.

Wygląda na to, że mamy do czynienia z badaniem społecznego gruntu. W charakterze prowokacji wypuszczony został balon a autorzy społecznego mega-eksperymentu obserwują reakcję. Bierność ogółu oznaczać będzie przyspieszenie rewolucji. W razie oporu może zaś nastąpić próba jego zagospodarowania i skanalizowania – na przykład przez siły polityczne, które przed wyborami w 2015 roku obiecywały Polakom zachowanie węglowego potencjału energetycznego naszego kraju oraz zastopowanie masowej imigracji a zrobiły… to, co właśnie obserwujemy.

Źródła: Interia.pl, PCh24.pl

RoM

Inicjatywa C40: budowa getta bez aut, mięsa i nowej odzieży. Ostrzegaliśmy o tym już dawno temu! [RAPORT PCH24]

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(51)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 267 100 zł cel: 300 000 zł
89%
wybierz kwotę:
Wspieram