Zakończył się protest aktywistów z Greenpeace, którzy na moście Poniatowskiego wywiesili ogromny baner, wypłynęli na Wisłę w pontonach, a część z nich zwisa na linach z przeprawy. Warszawska policja jednak obeszła się z eko-terrorystami wyjątkowo łagodnie. Funkcjonariusze wylegitymowali 19 osób, a następnie…pozwolili uczestnikom się rozejść.
W piątek aktywiści Greenpeace zawiesili na warszawskim moście Poniatowskiego baner „Polska wciąż kupuje ropę z Rosji!”. Wypłynęli także na Wisłę w pontonach. Wśród aktywistów były też osoby, które zwisały z mostu na linach.
„Policjanci przez cały czas trwania protestu dbali o bezpieczeństwo znajdujących się tam osób zarówno z wody, jak i z lądu. Prowadzili też negocjacje, żeby te osoby wróciły z powrotem na most ze względu na zagrożenie, jakie dla tych osób istnieje” – przekazał podinspektor Robert Szumiata.
Wesprzyj nas już teraz!
Policjant podkreślił, że protest zakończył się w piątek po godz. 14. „Funkcjonariusze wylegitymowali 19 osób. Po wylegitymowaniu uczestnicy się rozeszli” – podał. Dodał, że policjanci sporządzili z tego zdarzenia niezbędną dokumentację.
Akcja Greenpeace. pic.twitter.com/LO9sskl9MV
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) February 24, 2023
Media dowodzą, że aktywiści jednej z największych organizacji „ekologicznych” na świecie otrzymywali wsparcie finansowe z Kremla. W połowie marca 2022, niemiecki „Die Welt” zauważył: „od lat pojawiają się sygnały, że Moskwa – chcąc sama sprzedawać więcej gazu i ropy – wspiera aktywistów w USA i Europie w ich walce z paliwami kopalnymi”. Jak podkreślono, informacje o finansowaniu przez Rosję różnych organizacji pozarządowych pojawiają się w wielu źródłach.
„Rosyjski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie produkcji gazu ziemnego w Europie” – pisała gazeta. Zaznaczyła, że były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen informował w 2014 roku, że Rosja wspierała organizacje ekologiczne „w celu utrzymania europejskiej zależności od rosyjskiego gazu”.
PAP