Dziennikarz i publicysta sportowy Krzysztof Stanowski w jednym ze swych programów – nomen omen – obnażył „linię programową” mediów Agory, konsekwentnie prezentujących różne formy prostytucji jako atrakcyjną życiową alternatywę dla Polek. „Czy wy w taki sposób rozmawiacie również ze swoimi dziećmi?” – spytał autorów skandalicznych publikacji.
– Chciałbym ciebie zapytać, mój widzu, moja „widzko”. Kim chciałbyś być w przyszłości. Kim chciałabyś być w przyszłości? Czy masz już plan na siebie? A może chcesz zmienić branżę, zostałeś lub zostałaś kimś, kim nie chciałeś/nie chciałaś być? Może da się to w pewien sposób odkręcić? – mówił autor we wstępie najnowszego odcinka audycji „Dziennikarskie Zero” na Kanale Sportowym (You Tube). Program, stosownie do tematyki, nafaszerowany jest, niestety wulgaryzmami.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarz przypomniał, że gdy przed dwoma laty przeprowadzający sondaż spytali nastolatków o zawodowe plany, niemal połowa ankietowanych odpowiedziała, iż wiążą się one z aktywnością na takich platformach jak You Tube, Tik Tok, Instagram, itp. – Wiem, że bycie youtuberem chwały nie przynosi, wiem to po sobie, natomiast mam wrażenie, że niektóre media – zwłaszcza te z grupy Agora: Gazeta.pl na przykład – robią bardzo dużo aby wśród nastolatek zupełnie inny zawód pchał się w tych rankingach na sam szczyt – zauważył Stanowski.
Jak powiedział, niedawno w „Gazecie na weekend” ukazał się artykuł pt. „Praca jak każda inna”. Traktował on o… prostytucji. Jeden z cytatów brzmiał: „Bardzo bym sobie życzyła żeby oddemonizować ten sexworking w Polsce. Praca jak każda inna”.
– Nie napisano tego byle gdzie, tylko na popularnym portalu uważanym kiedyś za poważny – zaznaczył prowadzący program. Przypomniał, że w dodatku GW „Duży Format” można było niegdyś przeczytać hasło: „prostytutki wszystkich krajów, łączcie się!”. Z kolei Gazeta.pl opublikowała „entuzjastyczny materiał” o kobiecie, która wolała pracować w domu publicznym niż 10 godzin cierpieć na sklepowej kasie. I znów „Gazeta na weekend” z tekstem: „Mam seksualność i mogę na niej zarabiać”.
– To nie są pojedyncze publikacje, to jest chyba linia redakcyjna. W związku z tym chciałem zapytać pracowników Agory: czy wy tak rozmawiacie ze swoimi dziećmi? Czy np. jest obiad wigilijny i ktoś pyta: „córciu, a kim chciałabyś zostać w przyszłości?”. Ona na przykład mówi, że aktorką, a ktoś tam mówi, pracownik Gazety: „e, aktorką, to takie, wiesz, niedzisiejsze. Może chciałabyś być sexworkerką na przykład, córusiu, co sądzisz?”.
– Chodzi mi o to, czy te dobre rady są zarezerwowane tylko dla obcych nastolatek, obcych dzieci, czy też pracownicy Agory mają te same rady dla swoich pociech? Czy to tak działa, że gdy wasza córka idzie na studia to mówicie jej np.: „o, potrzebujesz pomocy finansowej, kupiliśmy ci córusiu 300 prezerwatyw, każdą z nich możesz zamienić na 300 złotych, więc sama wiesz, jaka to jest inwestycja w ciebie i twoją przyszłość”. Czy tak to się odbywa u was w domach? Chciałbym o tym posłuchać zanim przeczytam kilka waszych publikacji i tego, jak zatruwacie umysły młodych ludzi.
W programie Krzysztof Stanowski przytoczył kilka fragmentów wymienionych przez siebie tekstów. Ukazywały one rzekome dobre strony płatnego nierządu: wysokie zarobki i inne profity osiągnięte niewielkim wysiłkiem. „Ola zarobiła najłatwiejsze pieniądze w życiu” – zachwalał człowiek podpisany pod jednym z wymienionych artykułów. – Jestem ciekaw, czy autor tego tekstu już wypróbował takiej ścieżki zarabiania pieniędzy, czy na razie wybrał trudniejszą drogę pracy. Skoro to takie łatwe i fajne, to – człowieku – zamiast pisać teksty, idź… [rób to samo] – ironicznie radził Stanowski.
– „Gazeta na weekend” ma dla was gotowe rozwiązanie. Skończyłaś pracę, masz trochę wolnego czasu, otwierasz „Gazetę na weekend”, jest gotowe rozwiązanie na szczęśliwe życie. Po co się uczyć, po co kompetencje, wystarczy się gdzieniegdzie umyć i znaleźć gościa, który chciałby z tego skorzystać – szydził dziennikarz.
Inna bohaterka mediów Agory, „Betty” – nazywająca swych klientów „znajomymi” – podała na potrzeby artykułu swój cennik, udostępniła własne fotografie i dane pozwalające odnaleźć ją w tak zwanym realu. Jak zauważa Stanowski, to nic innego jak anons seksualny czy też tekst sponsorowany, opublikowany jednak, bądź co bądź, na łamach popularnego, „zwykłego” medium, a nie pisma dla erotomanów.
Klasyczna prostytucja nie wyczerpuje jednak menu propozycji, które media Agory podsuwają Polkom chcącym sprawdzić się w sexworkingu. Dla tych mających jednak pewne opory przed tego rodzaju ścieżką kariery, są jeszcze na przykład internetowe chaty przed kamerą i spełnianie w ramach indywidualnych łączeń różnorodnych potrzeb i zachcianek klientów – nawet niekoniecznie bezpośrednio związanych z seksualnością.
– Gdyby chodziło o jeden tekst to pół biedy. Ktoś napisał, ktoś nie skasował na czas, ktoś puścił. Trzeba to „zakopać” innymi tekstami i zapomnieć, żeby się nikt nie zorientował. Ale niestety, to nie jest ten przypadek, bo tu mówimy – jak już wspomniałem – chyba o linii redakcyjnej – podkreślił publicysta.
Stanowski zacytował również fragmenty mające ukazywać nierząd jako proceder nie tylko zyskowny finansowo, ale wręcz szlachetny, w dodatku praktycznie pozbawiony ciemnych stron. W jednym z tekstów autor (autorka) przekonywał np., że proceder handlu ludźmi dotyczy branży budowlanej, rolnictwa czy pracy opiekuńczej, ale nie prostytucji.
Źródło: Kanał Sportowy
RoM