Franciszek nie wywiązuje się należycie z papieskich obowiązków. Wręcz przeciwnie, wykorzystuje papiestwo do szerzenia zamętu w wierze – słowem i czynem. A nawet na kartach niektórych kościelnych dokumentów. Franciszek stara się pełnić funkcję kapelana agendy ONZ i wykorzystuje do tego struktury Stolicy Apostolskiej. Jakby chciał zapewnić duchową aprobatę lewicowym elitom polityczno-ideologicznym współczesnego świata. I de facto coraz bardziej staje się ich kapelanem. A także wykonawcą ich planów – mówi Jego Ekscelencja ksiądz biskup Athanasius Schneider w rozmowie z Henrykiem Matyskiem.
„Polonia Christiana” (marzec-kwiecień 2023). Kliknij TUTAJ i zamów pismo
Wesprzyj nas już teraz!
Czy Joseph Ratzinger w chwili swojej śmierci był papieżem?
– Nie. Z całą pewnością nie był. Żegnając się z kardynałami, polecił im wybrać jego następcę, któremu on się podporządkuje. Później zaś wielokrotnie powtarzał, że papieżem jest Franciszek i on go za papieża uznaje.
Zachował jednak tytuł Ojca Świętego i białą sutannę, przez co całemu światu dalej wydawał się papieżem. Nawet tak go nazywano: papież emeryt.
– To tylko zewnętrzne symbole. Bycie papieżem nie zależy od zewnętrznych znaków. Kardynał, który by się odział na biało i zamówił sobie pierścień rybaka, nie zostanie przez to automatycznie głową Kościoła. Zewnętrzne atrybuty nie czynią papieża.
Ale taka sytuacja z pewnością powoduje zamieszanie.
– Oczywiście. Używanie papieskich symboli, gdy się już przestało być papieżem, jest absolutnie niesłuszne. Ratzinger nie powinien był tego robić, właśnie dlatego, by nie czynić zamieszania.
Było to z jego strony całkowicie nieroztropne. Po abdykacji dwóch kardynałów (znanych mi osobiście) napisało doń list z prośbą, by nie używał papieskich szat i symboli. On jednak zupełnie tę prośbę zignorował. Zagadką pozostaje, dlaczego.
Uważam, że w przyszłości – w celu uniknięcia podobnej sytuacji – prawo kościelne musi precyzyjnie określić normy zachowania byłego papieża po abdykacji (jeśli by, nie daj Boże, do takowej kiedykolwiek jeszcze doszło). Jakich powinien używać tytułów, jakie szaty nosić i tak dalej. Obecnie nie ma tego typu zapisów w prawie kanonicznym i stąd problemy. Dlatego na przyszłość należałoby to wszystko bardzo dokładnie określić.
A czy papież w ogóle może abdykować?
– Nie powinien. Wolno mu to uczynić – żadne Boskie ani ludzkie prawo mu tego nie zabrania (zdarzały się zresztą takie sytuacje w odległej historii Kościoła), ale ze względu na swoją pozycję najwyższego autorytetu w Kościele, zwłaszcza duchowego, i swej wyjątkowej pozycji w Kościele jako jego widzialnej głowy, papież ma trwać na swoim stanowisku bez względu na okoliczności.
Abdykację może usprawiedliwić jedynie jakaś sytuacja ekstremalna. Nie żadne względy osobiste, tylko poważne uwarunkowania zewnętrzne. I może ona zaistnieć wyłącznie dla dobra Kościoła.
Wyobraźmy sobie na przykład, że papież zaczyna cierpieć na demencję czy inną chorobę psychiczną. W takim przypadku nie może kierować Kościołem. Jednak zwykła słabość fizyczna nie może być przyczyną abdykacji papieża. Jak długo jest przy zdrowych zmysłach, nawet jeśli jeździ na wózku inwalidzkim, może władać Kościołem.
Dwóch papieży w jednym Kościele to chyba trochę za wiele, nieprawdaż?
– Kościół jest monarchiczny – z jedną głową, nie z dwiema. Pomimo zapewnień ze strony Josepha Ratzingera, że on już nie jest papieżem, że jest nim Franciszek, sytuacja nie przedstawiała się jasno. Wierni byli skonfundowani. Tę kwestię – powtarzam – trzeba koniecznie wyjaśnić na polu prawa kanonicznego. Żeby się kiedyś nagle nie okazało, że mamy w Kościele całe grono emerytowanych papieży.
Przejdźmy zatem do Franciszka. Czy on jest papieżem?
– Oczywiście! Kościół jest widzialny, więc nie może istnieć bez widzialnej głowy. Byłoby to sprzeczne z wiarą katolicką, bo przecież sam Chrystus taki właśnie Kościół ustanowił. Wizja Kościoła bez widzialnej głowy to herezja sedewakantyzmu. Jej wyznawcy uważają, że Kościół może trwać (i to bardzo długo) pozbawiony widzialnej głowy, ale to – podkreślmy wyraźnie – jest doktryna błędna.
Słychać jednak głosy, i to nie ze strony sedewakantystów, ale w gronie wiernych, tradycyjnych katolików, że wybór Franciszka był nielegalny, że doszło do jakichś nieprawidłowości podczas konklawe, że prawdziwym papieżem wciąż pozostawał Benedykt.
– Tego typu wizje są bezpodstawne. Abdykacja Benedykta XVI była faktem, podobnie jak wybór jego następcy – Franciszka. Gdyby został on wybrany nieważnie, znaczyłoby to, że od dziesięciu lat Kościół pozostaje bez papieża. A to jest wbrew katolickiej doktrynie.
Owszem, historia Kościoła zna sytuacje, w których Stolica Apostolska wakowała przez prawie trzy lata, ale to były wyjątkowe okoliczności.
Jednakże nawet gdyby papież został wybrany w sposób nieważny, z powodu nieprzestrzegania prawa kanonicznego czy innych norm i tak byłby on legalnym papieżem.
Jak to? Dlaczego?
– Ponieważ normy wyboru papieża nie są prawem Bożym, tylko ludzkim. A ludzkie prawa nie są absolutne. Historia Kościoła zna nieważne wybory – to nie byłaby pierwsza taka sprawa.
Ale przede wszystkim kto może orzec, że wybór Franciszka był nieważny? Kto to może wiedzieć? W konklawe przecież nie uczestniczył nikt z wyjątkiem kardynałów. Ci zaś są ściśle – pod groźbą ekskomuniki – związani tajemnicą. Nawet gdyby któryś z nich udzielił jakiejś anonimowej informacji, nie mogłaby ona posłużyć za dowód. Anonimy nie są dowodami. Tak więc to tylko hipoteza, bo przecież nie mamy stuprocentowej pewności ani nawet żadnych przekonujących dowodów.
Co więcej, nawet gdyby Franciszek został wybrany w sposób nieprawidłowy, to i tak został on uznany przez wszystkich kardynałów. A to przecież nic innego jak de facto uprawomocnienie wyboru. No i wreszcie kwestia dwutysiącletniej tradycji – kiedy cały episkopat zaczyna wymieniać imię papieża podczas Mszy, oznacza to, że cały Kościół uznaje go za legalną głowę Kościoła. To wystarczy.
Czy Franciszek jest papieżem, jakiego dzisiejszy Kościół potrzebuje?
– Nie, nie jest. Franciszek nie wywiązuje się należycie z papieskich obowiązków. Wręcz przeciwnie, wykorzystuje papiestwo do szerzenia zamętu w wierze – słowem i czynem. A nawet na kartach niektórych kościelnych dokumentów.
Franciszek stara się pełnić funkcję kapelana agendy ONZ i wykorzystuje do tego struktury Stolicy Apostolskiej. Jakby chciał zapewnić duchową aprobatę lewicowym elitom polityczno-ideologicznym współczesnego świata. I de facto coraz bardziej staje się ich kapelanem. A także wykonawcą ich planów.
Po raz pierwszy w ciągu dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła papież wykorzystuje swą świętą misję do promowania całkowicie świeckiej ideologii sprzecznej z Ewangelią. To rzecz wyjątkowa w dziejach – wyjątkowy dopust Boży, który musimy znosić w pokorze i wierze, żarliwie modląc się w intencji Ojca Świętego – o natchnienie, aby uświadomił sobie błąd, jaki popełnia, i porzucił funkcję kapelana światowej lewicy.
Wydaje się, że dzisiejszy Kościół rozpaczliwie potrzebuje zupełnie innego rodzaju papieża. Jakiego?
– Takiego, który będzie prawdziwym następcą świętego Piotra: odważnego i bezkompromisowego wyznawcy i obrońcy wiary katolickiej. Takiego, który będzie umacniał w wierze lud Boży, a w szczególności swoich braci w biskupstwie – co nakazał świętemu Piotrowi sam Chrystus Pan. Ma on ponadto przysparzać Kościołowi prawych biskupów i kardynałów. Oto kluczowe zadania papieża – zwłaszcza w naszych czasach.
Żyjemy w dobie wielkiego zamętu w chrześcijańskiej doktrynie, moralności i liturgii. Kościół całkowicie skapitulował wobec świeckich ruchów społecznych i bezbożnych ideologii – totalnie zastraszony przez niechrześcijańskie potęgi tego świata oraz niechrześcijańską opinię publiczną i media.
Dzisiejsi biskupi bardziej boją się opinii mediów niż sądu Bożego.
Kościół naszych czasów w coraz większym stopniu staje się zakładnikiem bezbożnego, antropocentrycznego świata pozostającego pod przemożnym wpływem masonerii i socjalizmu, świata pogrążonego w naturalizmie i całkowicie odrzucającego wszelką nadprzyrodzoność.
A dzisiejszy Kościół – Watykan, papieże, biskupi, duchowieństwo i wierni – bynajmniej się temu nie przeciwstawia, lecz wprost przeciwnie: swoim postępowaniem ujawnia gigantyczny kompleks niższości wobec ateistycznego świata.
Czy to się da zmienić? Czy ten trend da się odwrócić?
– Oczywiście! Jedynym lekiem na chorobę toczącą dziś Kościół jest powrót do pełni i czystości wiary katolickiej. Bez żadnych kompromisów, bez najmniejszego lęku przed światem. Na wzór Apostołów i papieży minionych wieków. Z miłością i bez najmniejszych niedomówień. Tak, tak, nie, nie – bo co nadto jest od Złego pochodzi (Mt 5, 37). To pierwsza sprawa – doktryna.
Drugą konieczną rzeczą jest rozpoczęcie procesu pozyskiwania całkowicie pewnych kandydatów do biskupstwa i kardynalatu. To klucz do wszystkich dalszych rozwiązań, ponieważ biskup czy kardynał niezakorzeniony w czystości wiary (i moralności, rzecz jasna) oraz Tradycji prędzej czy później zdradzi Chrystusa – jak to obecnie widzimy. Albo pozwoli się uciszyć czy zastraszyć, albo wręcz okaże się jawnym zdrajcą.
Umiarkowani kandydaci są do niczego – tacy ostatecznie zdradzą Chrystusa, bo brak im odwagi. Kościół potrzebuje prawdziwie bezkompromisowych, stuprocentowo pewnych, świętych katolików na stanowiska biskupów i kardynałów.
Lepiej pozostawić diecezję przez wiele lat bez biskupa, niż oddać ją we władanie umiarkowanemu. Wierni na tym nie stracą – mają kapłanów, katechizm, Mszę Świętą.
Kluczową sprawą jest zatem selekcja odpowiednich kandydatów. Są tacy. W Kościele jest wielu dobrych księży. Tylko często pozostają oni w ukryciu. Trzeba ich odnaleźć.
Nie mniej ważną sprawą jest całkowite odnowienie kolegium kardynalskiego. Muszą się w nim znaleźć niekwestionowani mężowie Boży – katoliccy, apostolscy, słowem: święci. To oni bowiem wybierać będą kolejnych papieży…
To są przecież oczywiste i logiczne rzeczy. Dlaczego nie przychodzą one nikomu do głowy?
– Ależ przychodzą! Wrogowie Kościoła mają w tych sprawach pełne rozeznanie i patrzą na nie ze strategicznego punktu widzenia. Dlatego właśnie od dekad infiltrują kościelne instytucje, zwłaszcza watykańskie, skutecznie mieszając się w proces nominacji biskupów i kardynałów.
Ale wróćmy do procesu odnowy Kościoła. Nie wolno zapominać o prawidłowej, katolickiej formacji księży. Kościołowi potrzeba nowej generacji świętych kapłanów. Dlatego należy bezwzględnie oczyścić seminaria duchowne. Żadnego homoseksualizmu w seminariach! Absolutnie nie przyjmować kandydatów z tendencjami homoseksualnymi. Wprowadzić surowe kryteria selekcji. Przywrócić wagę życia duchowego w ascezie.
Lepiej mieć mniej księży, za to prawych i autentycznie pobożnych. Jeden dobry kapłan uczyni więcej dobrego niż dziesięciu takich, którzy wiodą podwójne życie albo są po prostu urzędnikami Kościoła.
Dlatego przed Kościołem stoi konkretne pasterskie zadanie: wychować dobre, liczne katolickie rodziny. Otoczyć je opieką i wspomagać, bo to z nich wyjdą kandydaci do stanu kapłańskiego.
I wreszcie palącą potrzebą jest przywrócenie świętości liturgii. Nie da się bowiem oderwać prawości i czystości wiary od liturgii. Tu szczególnie należy zadbać o zakaz udzielania Komunii Świętej na rękę jako jawnej desakralizacji naszego Pana Jezusa Chrystusa.
W całym zaś tym procesie rola Ojca Świętego jest centralna i niezastąpiona. To on ma nim kierować, aby – wedle słów świętego Piusa X – odnowić wszystko w Chrystusie.
Usilnie i wytrwale błagajmy więc Boga w Trójcy Jedynego, aby dał Kościołowi katolickiemu świętego papieża.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst pochodzi z 91. numeru magazynu „Polonia Christiana” (marzec-kwiecień 2023)