Popularny serial dokumentalny „W co grają ludzie?” (Human Playground) w reżyserii Hannelore Vandenbussche w doskonały sposób pokazuje jak rywalizacja, przekraczanie granic bólu i dążenie do perfekcji stanowi samą istotę człowieczeństwa. Na przekór wszystkim „prorokom” zrównoważonego raju, dla których największym zadaniem ludzkości w XXI w. jest wyzwolenie od wszelkiego cierpienia.
Dlaczego od niepamiętnych czasów człowiek ustala fikcyjne reguły rywalizacji, kiedy samo życie dostarczało dużo realniejszych wyzwań? Dlaczego największe gwiazdy sportu otaczane są niemal boskim kultem, skoro nie przynoszą społeczeństwu żadnego wymiernego dobra? Dlaczego całe pokolenia od zarania dziejów są gotowe dobrowolnie wylewać pot, krew i łzy, cierpieć katusze, a nawet ryzykować zdrowiem w sytuacji, gdzie nie zależy od tego zapewnienie podstawowych potrzeb?
Dokument Vandenbussche, mimo iż powstały we współpracy z zideologizowanym Netfliksem, udowadnia, że odpowiedzi w stylu „wielkie pieniądze”, potrzeba rozrywki czy zachowania dobrego zdrowia nie dotykają istoty rzeczy. Tworzenie przez ludzi na każdej szerokości geograficznej przeróżnych gier zakorzenione jest dużo głębiej niż się nam wydaje.
Wesprzyj nas już teraz!
W wielkim skrócie, gdybyśmy nie grali, nie tylko nie znaleźlibyśmy się w tym miejscu jako ludzkość, ale nie przetrwalibyśmy wcale. Gry wcale nie wywodzą się z chęci dobrej zabawy, ale „wyewoluowały” z naszej walki o przeżycie. Następnie przybrały postać przeróżnych rytuałów, obrzędów przejścia, stały się sposobem dążenia do perfekcji, a w pewnych kulturach – nawet komunikacji z Absolutem. Rywalizacja była sposobem poznania swoich możliwości i ograniczeń. Zwycięstwo zapewniało chwałę i uznanie, a niekiedy i pozycję w hierarchii. Natomiast porażka stanowiła najlepszą szkołę życia.
Ale bodaj najważniejszym elementem takiej rywalizacji było przełamywanie granic bólu; oswajanie z cierpieniem, tym fizycznym jak i duchowym – niepodważalnym aspektem naszego istnienia. Wszak samo Zbawienie „przyszło przez Krzyż”, a kto go odrzuca „nie jest Mnie godzien” – mówi Pan Jezus.
Można powiedzieć; bez zdolności przyjmowania i przezwyciężania cierpienia nigdy nie dorośniemy do naszego prawdziwego potencjału. Są jednak tacy, którzy przekonują, że cierpienie być może na pewnym etapie rozwoju człowieka stanowiło cenne narzędzie przetrwania, ale dzisiaj jest niczym więcej jak zbędnym balastem. A do największych zadań homo sapiens XXI wieku należy jego całkowita eradykacja.
21 lekcji
Yuval Noah Harari, najbardziej poczytny futurolog świata i czołowy ideolog Światowego Forum Ekonomicznego chyba w najpopularniejszy dzisiaj sposób odświeża starą i – co ważniejsze – już dawno skompromitowaną filozofię hedonizmu. Izraelczyk oczywiście akceptuje istnienie cierpienia lecz diametralnie się z nim nie zgadza. Co więcej, otwarcie nim gardzi.
Ofiara i wynikający z niej ból ma stanowić jedynie zmyślny trik, narzędzie do samookłamywania się, że fikcja w którą wierzymy jest rzeczywistością; czy będzie to Naród, Bóg czy prawa człowieka. „Skoro cierpienie, którego doświadczam w wyniku poświęcenia dla sprawy jest realne, to i sama sprawa jest realna” – tłumaczył. Tym samym „opowieści” tłumaczące jaki jest sens życia, aby się uwiarygodnić same przysparzają niepotrzebnych cierpień. Dlatego – jak przekonuje – bez odarcia społeczeństwa z tych „mitów” i głębszego przyjrzenia się rzeczywistości biologicznej, nie zbudujemy raju na ziemi.
„Wielkie pytanie, które staje przed ludźmi nie brzmi: „Jaki jest sens życia?”, lecz raczej: „Jak pozbyć się cierpienia?” – przekonuje naczelny prorok „oświeconej” światowej elity. A jak zatem czołowy stroiciel fortepianów widzi świetlaną przyszłość rodzaju ludzkiego?
Prawdziwe szczęście osiągniemy dopiero oddając własne „Ja” władcom cyfrowych algorytmów, znających nas dużo lepiej niż my sami, a co dopiero Bóg, który – jak przekonuje Harari – nie istnieje.
Ci z kolei, niczym kasta zarządzająca w Nowym Wspaniałym Świecie Huxleya, zapewnią „każdemu według potrzeb”, dostarczą rozrywki, a ból istnienia i archaiczną chęć poszukiwania sensu „zaleczą” psychodelikiem – somą. „Drugs and video games” – psychotropy i gry – to przepis Harari’ego na rozwiązanie problemu, jak on to określa; „niepotrzebnych ludzi”.
Podobne pomysły to tylko dowód, że kto przy planach budowy lepszego jutra odrzuca cierpienie, dostarczy go innym w niewyobrażalnych ilościach.
Piotr Relich