Teksty przyjęte przed kilkoma dniami na V Zgromadzeniu Plenarnym niemieckiej „drogi synodalnej” – są wyrazem „dyktatury miernoty” – stwierdził w wywiadzie dla agencji CNA Deutsch kardynał Gerhard Ludwig Müller. Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary zwraca uwagę, że postulaty te są nie do pogodzenia z wiarą katolicką.
Pytany przez Lothara C. Rilingera o to, jak wiele prawd wiary musi zakwestionować katolik, aby przestać być katolikiem, kard. Müller odniósł się do postulatu święcenia kobiet i przypomniał, że sakrament święceń (w trzech stopniach: biskupstwa, prezbiteratu i diakonatu), jest w swoim pochodzeniu i istocie jeden. Ma swoją podstawę w powołaniu i władzy udzielonej apostołom przez samego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Podkreślił, iż Magisterium wyraźnie stwierdza, że sakrament święceń pochodzi od samego Chrystusa i należy do substancji Kościoła. – Kto zaprzecza istotnym elementom tej posługi święceń ustanowionej przez Chrystusa w Kościele jako upełnomocniona posługa Słowa i Sakramentu, i kto nie uznaje biskupów i kapłanów za pasterzy powołanych przez Ducha Świętego, ten nie może już nazywać się katolikiem – zauważył hierarcha.
Kardynał zaznaczył, że istnieje tylko jedna posługa święceń. Dlatego jej istotne elementy dotyczą wszystkich trzech stopni sakramentu. Ta świadomość wrosła w tradycję wiary Kościoła i dojrzała do tego, by stać się definicją magisterialną, która wiąże każdego katolika w sumieniu. Duchowny dodał, że o prawdach wiary nie może decydować żadna instytucja świecka, a jedynie papież i biskupi, trwający z nim w jedności na Soborze Powszechnym. Jego zdaniem często w postulatach drogi synodalnej mowa o postępie, czy dostosowaniu do wymagań nowych czasów, ale takie tezy wysuwano już w przeszłości (gnostycyzm, modernizm) i zostały one jednoznacznie potępione przez Kościół.
Wesprzyj nas już teraz!
Müller zauważył, że ze względu na narzuconą w dzisiejszych czasach poprawność polityczną, nie można swobodnie mówić o znaczeniu stworzenia człowieka jako mężczyzny i kobiety. Nie można też nazwać aktywności seksualnej poza ważnie zawartym małżeństwem grzechem, bez narażania się na społeczny ostracyzm lub karę wymiaru sprawiedliwości, który w sposób totalitarny musi czuwać nad poprawnością myślenia, mówienia i działania. – Mówiąc banalnie: to nic innego jak dyktatura miernoty – stwierdził niemiecki duchowny.
Pytany o przyjęty przez drogę synodalną tekst, który ma zezwalać na celebrację błogosławieństwa związków homoseksualnych, ale także osób rozwiedzionych cywilnie i żyjących w ponownym związku, kard. Müller przypomniał, że w niedawnym wywiadzie dla argentyńskiej gazety La Nación papież Franciszek w sposób klarowny odróżnił duszpasterstwo osób mających trudności z erotycznym pociągiem do osób tej samej płci, od ulegania ideologicznej presji lobby LGBT.
Odnosząc się do postulatu powierzenia osobom świeckim posługi głoszenia kazań czy sprawowania niektórych sakramentów były prefekt Kongregacji Nauki Wiary stwierdził, że dążenia te wynikają z pędu świeckich zatrudnionych na pełne etaty w duszpasterstwie do pełnienia funkcji kapłańskich w celu podniesienia własnego prestiżu społecznego.
– Właściwym szafarzem chrztu jest biskup lub kapłan, a także – jeśli nie mogą być obecni – diakon. Świeccy mogą udzielać chrztu tylko w nagłych wypadkach, gdy zagrożone jest indywidualne zbawienie duszy kandydata do chrztu – ale nie uroczystego chrztu w widzialnym zgromadzeniu modlitewnym. Osoby świeckie posiadające misję kanoniczną powierzoną przez swego biskupa i wykształcone teologicznie mogą wygłaszać rozważania duchowe podczas nabożeństw nieeucharystycznych i w ten sposób uczestniczyć w głoszeniu na podstawie kapłaństwa powszechnego, o ile znajdzie się wykwalifikowany kandydat. W teologii zachodniej – co wymagałoby bardziej szczegółowego omówienia – to małżonkowie udzielają sobie nawzajem sakramentu małżeństwa. Biskup lub kapłan, jako przedstawiciel Chrystusa i Kościoła, potwierdza w jego imieniu przymierze małżeńskie. W złym kierunku idzie zatem wypychanie kapłanów z liturgii małżeństwa – przestrzegł hierarcha.
Kolejne pytanie Lothara C. Rilingera dotyczyło bolesnego faktu, że ponad dwie trzecie niemieckich biskupów zgodziło się na teksty, które są w oczywisty sposób sprzeczne z tradycyjną nauką Kościoła. –Jak biskup może się zgodzić lub wstrzymać od głosu – wstrzymanie się od głosu zostało policzone jako głos nieoddany – jeśli widzi się w tekstach tylko niektóre pozytywne fragmenty, a inne uważa za problematyczne? Niektórzy biskupi zadeklarowali, że właśnie tak postąpią – dopytywał niemiecki dziennikarz.
– Jest to poważne naruszenie i niewybaczalne nadużycie władzy biskupiej, podobnie jak w Cesarstwie Wschodniorzymskim większość biskupów opowiadała się za herezją ariańską, to jest za zaprzeczeniem boskiej natury Chrystusa, lub jak w Afryce Północnej w czasach św. Augustyna biskupi donatyści, tj. biskupi, którzy rozwinęli własną eklezjologię, różniącą się od rzymskiej, mieli przewagę liczebną nad biskupami katolickimi. Na ich usprawiedliwienie nie można wskazać niewiedzy czy strachu przed prześladowaniami ze strony antyklerykalnych dyktatur lub uwiedzenia przez propagandę piorącą mózgi. Muszą znać antropologiczne nauczanie Vaticanum II o małżeństwie, rodzinie i seksualności, zwłaszcza także o jedności ciała i duszy człowieka w jego osobie (z samoświadomością i wolnością). Zostały również publicznie wskazane ich poważne błędy przez samego papieża oraz przez dwóch kompetentnych prefektów Dykasterii Nauki Wiary i Dykasterii ds. Biskupów – odpowiedział purpurat. Zauważył, że w jego ojczyźnie trwa nagonka medialna na tych biskupów, którzy mieli odwagę sprzeciwić się postulatom „drogi synodalnej” i świadczy ona o tym, że w obliczu braku argumentów próbuje się oczerniać przeciwników. Jak przypomniał, wielu Ojców Kościoła również było brutalnie prześladowanych przez heretyków.
Odnosząc się do autorytetu „Der Synodale Weg”, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary podkreślił, że zgromadzenie to „nie ma żadnych podstaw w sakramentalnej konstytucji Kościoła. Jest jedynie forum dla – jakkolwiek nieudanej – wymiany opinii. Nie jest też suwerenem narodowego Kościoła niemieckiego w miejsce Boga, nie jest władcą absolutnym, który może udzielić biskupom mandatu do porzucenia prawd objawionych na rzecz światopoglądu materialistycznego lub nawet diametralnie im zaprzeczyć. Do biskupów, którzy w pełnej sprzeczności ze swoją boską misją, czyli przedstawianiem i obroną wiary katolickiej w całej jej prawdzie i pełni, zgodzili się na te pogmatwane duchowo teksty lub tchórzliwie wstrzymali się od głosu, stosuje się słowo ewangelisty, że przywódcy z pewnością uwierzyli w Jezusa, ale nie wyznali Go otwarcie, jedynie z obawy przed wyrzuceniem z synagogi. Bardziej bowiem umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą (J 12,43)”.
Ważne pytanie postawione przez Lothara C. Rilingera dotyczyło uzurpacji „drogi synodalnej” do reprezentowania niemieckich katolików w sposób prawnie wiążący.
Odpowiadając na nie kard. Müller stwierdził, że „droga synodalna” nie jest niczym więcej niż ciałem nieformalnym. – Nie może być mowy o prawnie wiążącej reprezentacji katolików. Członkowie tego ciała, wysłani przez Centralny Komitet Katolików Niemieckich lub mianowani przez biskupów, nie reprezentują Kościoła w stosunku do państwa, społeczeństwa czy historii, a już na pewno nie katolików w ich posłuszeństwie wiary wobec Boga. Nie reprezentują nikogo poza sobą – podkreślał. Kardynał przypomniał, że nawet liczbowa większość biskupów nie może zobowiązać nikogo do posłuszeństwa wobec wypowiedzi sprzecznych z wiarą lub moralnością.Biskupi jako kolegium, pod przewodnictwem Ojca Świętego posiadają nieomylność tylko wtedy, gdy trzymają się „nauczania Apostołów” – przypomniał były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.
KAI/ oprac. FA