– Reforma emerytalna Emmanuela Macrona była zapowiadana już podczas kampanii wyborczej. Wówczas jednak nikt nie traktował tej deklaracji poważnie – mówi w rozmowie z PCh24.pl Bogdan Dobosz.
Nasz ekspert skomentował czwartkową decyzję prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który zapowiedział użycie art. 49.3 konstytucji. Ta daje mu możliwość przyjęcia reformy emerytalnej bez poddawania jej projektu pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym. Decyzja spowodowała, że „Francja zapłonęła”, o czym informowaliśmy na PCh24.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wyjaśnił Bogdan Dobosz, Macron sięgnął po możliwość przepchnięcia ustawy bez wymogu uzyskania większości poparcia w parlamencie. – Jest to mało demokratyczne, ale zgodne z francuskim prawem. Jaki przyniosło to efekt? Jeszcze większy opór, zarówno wśród polityków, jak i społeczeństwa – zaznaczył.
– W mojej ocenie Macron zdecydował się pójść na całość, ponieważ ostatni dzień protestów przeciwko reformie emerytalnej zgromadził na ulicach miast znacznie mniej ludzi niż poprzednio. To najprawdopodobniej ośmieliło prezydenta do dalszego forsowania reformy emerytalnej. Tymczasem okazało się, że to, iż sprzeciwy ostatnio były trochę mniej liczne niż wcześniej nie oznaczało, że Francuzi zaczęli popierać pomysł Macrona. Nadal druzgocąca ich większość jest przeciwko tej reformie. Francuzi widzą, że państwo bardzo często wydaje ogromne pieniądze na inne rzeczy, które nie poprawiają ich losu ani sytuacji czy prestiżu państwa na arenie międzynarodowej, i to dodatkowo ich mobilizuje – podkreślił rozmówca PCh24.pl.
Autor „Tęczy nad Sekwaną” przypomniał, że argumentem za reformą emerytalną Macrona jest to, że „długość życia we Francji ciągle się wydłuża, a państwa nie stać na kolejne przywileje socjalne”. – Część społeczeństwa rozumie, że obecnego systemu w jakimś stopniu nie da się dalej utrzymać, ale jednocześnie istnieje bardzo silne przywiązanie do sposobu życia, jaki kryje się pod hasłem „Słodka Francja”. Jednym z tych elementów życia, kariery są właśnie emerytury. W powszechnym przekonaniu dopiero po przejściu na emeryturę zaczyna się „prawdziwe życie” po latach pracy – tłumaczył.
Zapytany o siłę protestów przeciwko tej reformie, w której jak twierdzi obóz Macrona, chodzi „tylko” o podniesienie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn z 62 do 64 lat, Bogdan Dobosz odpowiedział: – Widać wyraźnie, że największymi przeciwnikami jej wprowadzenia są młodzi ludzie i związki zawodowe. Rola związków zawodowych wprawdzie w ostatnim czasie dość mocno osłabła – one nie skupiają nawet 10 proc. pracowników – ale ich centrale nadal są mocne i mają bardzo silną pozycję we francuskim systemie. Reforma emerytalna dla związków zawodowych jest niczym wiatr w żagle, ponieważ mogą pokazać swoją realną siłę. Trzeba dodać, że w protestach chodzi bardzo mocno o pracowników sektora publicznego. Mają oni bardzo wiele rozmaitych przywilejów jak dłuższe urlopy, podwyżki płacy z urzędu i dosyć wysokie odprawy emerytalne. Bardzo często bywa, że właśnie za pieniądze z odprawy kupują sobie domy na wsi i zaczynają drugie, „słodkie życie”. I teraz ktoś próbuje im to odebrać. Francuzi traktują tę reformę jako próbę zniszczenia ich sposobu życia i to spowodowało, że protesty przeciwko reformie emerytalnej Macrona są aż tak silne.
– Strajkują strażacy, policjanci… Strajkują ludzie odpowiedzialni za gospodarkę odpadami, którzy w ramach protestu zawalili Paryż śmieciami – dodał nasz ekspert.
Co ciekawe, w ocenie rozmówcy PCh24.pl, sam Emmanuel Macron nie musi się przejmować tymi protestami. – To jest jego druga kadencja, trzeciej nie będzie, więc fakt, że we wszystkich sondażach jego popularność poleciała na łeb na szyję, specjalnie mu nie przeszkadza. Partia Macrona nie ma większości we francuskim parlamencie, więc on sam liczył na to, że ta reforma zostanie poparta przez partię Republikanie. Tak się nie stało – ci się podzielili i nie udało się tej sprawy przepchnąć. Przeciwko reformie emerytalnej jest skrajna lewica, czyli Zbuntowana Francja oraz prawica – Zjednoczenie Narodowe. Do tego dochodzą wciąż silne związki zawodowe, które blokują magazyny paliwa, co jest bardzo uciążliwe społecznie. Strajkuje transport publiczny, strajkują urzędy, strajkują niemal wszyscy. Związki zawodowe wyznaczają kolejne dni protestu, odbywają się demonstracje na ulicach, blokowane są drogi i miejsca strategiczne – wskazywał.
– Mamy więc do czynienia z przeciąganiem liny. Nastroje są, jak już mówiłem, przeciwko reformie i jest to niczym woda na młyn dla radykalnych środowisk lewicowych, tzw. czarnych bloków, które włączają się w demonstracje, robią zadymy, biją się z policją, wznoszą barykady, podpalają różne miejsca etc. Czwartkowa zapowiedź Macrona jeszcze bardziej pogłębi chaos – mówił dalej.
Na koniec Bogdan Dobosz zwrócił uwagę na jeszcze jeden, polityczny aspekt całej sprawy. – Zazwyczaj w wyborach parlamentarnych we Francji, które odbywają się po wyborach prezydenckich było tak, że jeśli na prezydenta został wybrany kandydat danej opcji, to ta sama opcja triumfowała w wyborach parlamentarnych. Tym razem „Renesansowi” – blokowi wspierającemu Macrona – nie udało się osiągnąć takiej większości w parlamencie. Od samego początku mówiło się, że Macron może sięgnąć po taki środek jak wcześniejsze rozwiązanie parlamentu i przyspieszone wybory. Być może próba dotycząca przepchnięcia reformy emerytalnej jest pretekstem do rozpisania wcześniejszych wyborów – podsumował ekspert PCh24.pl.
Źródło: PCh24.pl
Not. TK