Masowe protesty przeciwko reformie emerytalnej we Francji nie ustają. Do demonstracji włączyły się związki zawodowe. Strajki paraliżują lotniska i dworce, a demonstranci blokują porty, rafinerie a nawet wysypiska śmieci.
Sprzeciw wobec podniesienia wieku emerytalnego i w ogóle rządom prezydenta Macrona narasta i przyjmuje coraz bardziej agresywną formę. W Marsylii lider lewicowej partii Insoumis Jean-Luc Mélenchon wzywał demonstrantów, by nie dali się sprowokować.
Uspokajał także, że „w ruchu, którego doświadczamy, nie ma przemocy, a to, że tu czy tam płonie cztery lub pięć pojemników na śmieci, jest niczym w porównaniu z tym, co widzieliśmy w przeszłości”.
Wesprzyj nas już teraz!
Prezydent Macron nie ustępuje. Jeszcze w środę podkreślał, że ustawa emerytalna podnosząca wiek emerytalny z 62 do 64 lat musi zostać wdrożona do końca roku. Przeforsowaną w parlamencie regulację musi przejrzeć francuska Rada Konstytucyjna.
Przeciwnicy regulacji proponują inne rozwiązania, by utrzymać finansowanie emerytur. Domagają się wyższych podatków dla bogatych lub firm, co – jak podkreśla Macron – zaszkodzi gospodarce.
Według szacunków Ministerstwa Edukacji strajkuje około 20 proc. nauczycieli. Związki zawodowe twierdzą, że protestuje blisko połowa kadry nauczycielskiej. Francuski urząd lotnictwa cywilnego poprosił o odwołanie 30 proc. lotów na lotnisku w Paryżu i 20 proc. lotów obsługiwanych przez pozostałe lotniska w kraju.
Źródło: euronews.com
AS