– Zarzuty dla mnie są ogromną ingerencją w wybory na niespotykaną skalę – powiedział we wtorek były prezydent USA Donald Trump, podczas wystąpienia w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie. Trump zaatakował też sędziego prowadzącego jego sprawą oraz prokuratora, który wniósł zarzuty. W przypadku tego drugiego powiedział, że „to on sam powinien zostać postawiony w stan oskarżenia”.
– Nigdy nie myślałem, że coś takiego może stać się w Ameryce. Jedynym przestępstwem, jakie popełniłem to energiczna obrona naszego narodu przed tymi, którzy chcą go zniszczyć – powiedział Trump w swoim pierwszym wystąpieniu po usłyszeniu zarzutów związanych z zapłatą za milczenie aktorki Stormy Daniels w 2016 r.
W półgodzinnym przemówieniu Trump przedstawił się jako ofiara wieloletnich prześladowań ze strony „radykalnej lewicy”, służb wywiadowczych i przekonywał, że pierwsze w historii postawienie zarzutów byłemu prezydentowi stanowi „potężną ingerencję wyborczą na niewidzianą w tym kraju skalę”.
Wesprzyj nas już teraz!
Komentując zarzuty, które usłyszał w sądzie, stwierdził, że jego prawnicy byli zdumieni słabością sprawy przeciwko niemu.
– Wszyscy mówią, że tam nic nie ma. To nawet nie są zarzuty. Przyszli do mnie i mówią, że tam nic nie ma, nawet nie ma mowy o tym, co zrobiłeś – opowiadał były prezydent.
Zaatakował przy tym prokuratora Alvina Bragga, który prowadził śledztwo w jego sprawie. Oskarżył go o puszczanie „nielegalnych przecieków” do prasy i stwierdził, że sam powinien zostać postawiony w stan oskarżenia. Zarzucał też stronniczość sędziemu, który prowadzi sprawę, twierdząc, że ma „nienawidzącą Trumpa żonę i rodzinę”, a jego córka pracowała na rzecz kampanii wyborczej wiceprezydent Kamali Harris.
Donald Trump usłyszał we wtorek 34 zarzuty fałszowania dokumentów biznesowych w związku z czekami, jakie wypisał swojemu prawnikowi Michaelowi Cohenowi, by zapłacił aktorce Stormy Daniels za jej milczenie na temat rzekomego romansu.
Źródło: PAP