Kościół odnawia się każdego dnia dzięki Eucharystii! My się odnawiamy w Kościele dzięki Eucharystii! Eucharystia jest naszym życiem, siłą, pulsem, który sprawia, że Kościół żyje! – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
Niedawno tysiące Polaków wyszły na ulice polskich miast, żeby bronić pamięci św. Jana Pawła II przed lewicowymi atakami. Jak Ksiądz profesor myśli: ilu z uczestników marszów papieskich zna treść ostatniej encykliki papieża z Polski „Ecclesia de Eucharistia”, która została opublikowana równo 20 lat temu?
Wesprzyj nas już teraz!
Obawiam się, że zdecydowana większość nie zna tego dokumentu, podobnie jak wielu innych przesłań Jana Pawła II. Gdyby ludzie – nie tylko uczestnicy marszów papieskich – znali to przesłanie, to jestem przekonany, że inaczej wyglądałby nasz naród i nasz Kościół.
Encyklika, która jest tematem naszej rozmowy, jest szczególna między innymi dlatego, że jest to ostatnia encyklika Jana Pawła II i ma ona w pewnym sensie charakter testamentalny.
Z drugiej strony „Ecclesia de Eucharistia” stanowi ukoronowanie tryptyku dotyczącego Kościoła – obok encykliki o misyjności Kościoła „Redemptoris Missio” i obok encykliki mariologicznej „Redemptoris Mater”.
„Ecclesia de Eucharistia” rozpoczyna się od słów: „Kościół żyje dzięki Eucharystii. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła”. Powiem szczerze: jak dla mnie encyklika ta mogłaby się skończyć na tych dwóch zdaniach, w których jest wszystko…
Jan Paweł II miał ten talent, że potrafił w dwóch, trzech zdaniach podsumować i zawrzeć całą treść, którą miał do przekazania. Mnie zawsze, mówiąc kolokwialnie, powala – w pozytywnym znaczeniu tego słowa – początek encykliki „Redemptoris Missio”, w którym czytamy: „MISJA CHRYSTUSA ODKUPICIELA, powierzona Kościołowi, nie została jeszcze bynajmniej wypełniona do końca. Gdy u schyłku drugiego tysiąclecia od Jego przyjścia obejmujemy spojrzeniem ludzkość, przekonujemy się, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i że w jej służbie musimy zaangażować wszystkie nasze siły”. Tutaj właściwie Jan Paweł II też mógł poprzestać i zakończyć.
Wracając do „Ecclesia de Eucharistia”. Rzeczywiście Kościół żyje dzięki Eucharystii i z Eucharystii! To jest zdanie, które wielorako można interpretować. Przypomnę, że czas, w którym powstawała ta encyklika, to czas bardzo mocno lansowanych na Zachodzie głosów skupionych w niemieckim sloganie „Wir sind Kirche” – My jesteśmy Kościołem, a więc próby fałszywej „demokratyzacji” Kościoła, tworzenia Kościoła nie żyjącego Eucharystią, ale „wolą demokratycznego ludu”. Encyklika, o której rozmawiamy, była pierwszą kontrą Jana Pawła II wobec tego typu herezji.
Kościół nie jest dziełem człowieka! Nie jest dziełem jakiegoś zgromadzenia ludu! Nie jest dziełem demokratycznym jak myśli znaczna część protestantów. Kościół jest dziełem Chrystusa udzielającego się w Eucharystii! To jest prawdziwa siła, moc i piękno Kościoła.
Druga sprawa: Kościół odnawia się każdego dnia dzięki Eucharystii! My się odnawiamy w Kościele dzięki Eucharystii! Eucharystia jest naszym życiem, siłą, pulsem, który sprawia, że Kościół żyje!
Jak to jest więc, że encyklika będąca w pewnym sensie testamentem Jana Pawła II, na co Ksiądz profesor zwrócił uwagę, jest dziś w Polsce albo zapomniana, albo nieznana? BA! Dlaczego możemy odnieść wrażenie, że to, co ma miejsce w Kościele w Polsce jest czasami totalnym zaprzeczeniem tej encykliki?
To bardzo bolesny temat… Może zacznę od przypomnienia innego fragmentu „Ecclesia de Eucharistia”: „Słusznie Sobór Watykański II określił, że Ofiara Eucharystyczna jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywienie przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom.
Dlatego też Kościół nieustannie zwraca swe spojrzenia ku swojemu Panu, obecnemu w Sakramencie Ołtarza, w którym objawia On w pełni ogrom swej miłości”.
Proszę zauważyć: Jan Paweł II przypomina chyba najważniejsze zdanie soboru sprzed ponad 60 lat. I co? I nic… Często widzimy, że nie jest ono realizowane ani przez wiernych, ani przez niektórych kapłanów, biskupów etc. Można wręcz odnieść wrażenie, że wybierają oni z soboru to, co im pasuje, a to co przeszkadza po prostu odrzucają.
Przepraszam, ale nie ma słów, żeby opisać jak krwawi moje serce, kiedy czytam, że na przykład jeden czy drugi kapłan robi sobie podczas Mszy Świętej w Poniedziałek Wielkanocny śmigusa-dyngusa – zakłada na ornat, albo zamiast ornatu pelerynę przeciwdeszczową, bierze wiaderka wody i przy śpiewie pieśni „Pani umocnij naszą wiarę” oblewa ludzi. Za nim idą dzieci z pistoletami, do których podobno wlano wodę święconą i robią to samo. Śmiechom nie ma końca…
Co gorsza – takie coś uzyskuje ogromny poklask zarówno wśród wierzących jak i niewierzących. Dla mnie jest to zwykła hucpa i skandal! To nie jest liturgia, to profanacja!
Podobnym skandalem i profanacją był happening urządzony w Łodzi. W pewnym momencie któryś raper, czy ktoś taki powiedział: „A teraz poproszę ziomala od słowa, żeby przemówił”. Owym ziomalem był abp Grzegorz Ryś, który zaczął odprawiać Mszę…
Przepraszam, ale to są wydarzenia, które niszczą sens słów, że „Kościół żyje dzięki Eucharystii”. To nie jest Eucharystia, tylko deprawacja Eucharystii! To jest zniszczenie liturgii i pokazanie, że nie jest ona Ofiarą Eucharystyczną, tylko jakimś eventem rzekomo ewangelizacyjnym. Dla mnie jest to świętokradztwo! Świętokradztwo, którego dopuszczają się tzw. obrońcy II Soboru Watykańskiego i Jana Pawła II.
W 52. punkcie „Ecclesia de Eucharistia” czytamy: „Wielka odpowiedzialność spoczywa przy sprawowaniu Eucharystii zwłaszcza na kapłanach, którym przysługuje zadanie przewodniczenia jej in persona Christi, zapewniając świadectwo i posługę komunii nie tylko wobec wspólnoty bezpośrednio biorącej w niej udział, lecz także wobec Kościoła powszechnego, który zawsze jest przywoływany przez Eucharystię. Niestety, trzeba z żalem stwierdzić, że począwszy od czasów posoborowej reformy liturgicznej, z powodu źle pojmowanego poczucia kreatywności i przystosowania, nie brakowało nadużyć, które dla wielu były przyczyną cierpienia”.
To wszystko prawda. Dodam tylko, że dalej papież pisze: „Liturgia nie jest nigdy prywatną własnością kogokolwiek, ani celebransa, ani wspólnoty, w której jest sprawowana tajemnica”.
Sam pamiętam jeszcze z lat mojej młodości seminaryjnej jak pan Tadeusz Żychiewicz na łamach „Tygodnika Powszechnego” ubolewał jak ta „kreatywność”, wygląda w wydaniu niektórych księży. Pojawiały się na przykład „zastępcze słowa” zamiast słów zapisanych w Mszale i wypowiadanych w kanonie Mszy Świętej. Pamiętam jak w mojej wspólnocie nowicjackiej młody kapłan, świeżo po święceniach chcąc nas zaszokować bądź sprowokować nie powiedział: „Oto Baranek Boży”, tylko „Oto najdoskonalsza forma przebóstwionej materii”. Wywołany przeze mnie pan Żychowicz pisał z kolei w swoim tekście, że zamiast „Oto Baranek Boży”, kapłan użył słów: „Oto Jezus Chrystus, który na osiołku wjechał do Jerozolimy”.
Takie próby „własnej kreatywności” były od zawsze i będą. Świadczą one o tym, że kapłan, który takich rzeczy dokonuje zapomina, że działa in persona Christi, a więc nie jest twórcą tej liturgii, ale jest narzędziem w rękach Chrystusa.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Jan Paweł II tłumaczy w „Ecclesia de Eucharistia”, że Tajemnica Eucharystii to Ofiara, Obecność i Uczta. Mówię o tym, żeby odpowiedzieć tym wszystkim, którzy atakują Jana Pawła II za jego rzekome zmienienie Mszy Świętej z Ofiary w Ucztę. Po pierwsze: piękno i siła liturgii leży w tym, że jest ona efektem wielowiekowej tradycji Kościoła. Ulegała ona oczywiście różnym przemianom, ale zachowała swój rdzeń i ma swój certyfikat wynikający właśnie z autorytetu Kościoła, a nie autorytetu człowieka!
Po drugie: pamiętam słowa śp. prof. Bogusława Nadolskiego – mojego wykładowcy liturgiki – który mawiał, że miłość niejedno ma imię i dlatego tej miłości nieskończonej, jaką Bóg wyraził do nas w Eucharystii nie sposób wyrazić jednym słowem. My mówimy Eucharystia, Dziękczynienie, Ofiara Eucharystyczna, Wieczerza Pańska, Uczta Eucharystyczna, Najświętszy Sakrament etc. To są wszystko określenia, które przybliżają nas do tej rzeczywistości miłości. Nie da się zamknąć Eucharystii w jednym słowie, tak jak nie da zamknąć się rzeczywistości Kościoła w jednym określeniu. Równie dobrze możemy mówić Mistyczne Ciało Chrystusa jak i Lud Boży w Drodze.
Natomiast próby przypisywania Janowi Pawłowi II tego, że odzierał Mszę Świętą z wymiaru ofiary są po prostu niepoważne i perwersyjne. To był człowiek, który kochał Boga, kochał Eucharystię, kochał liturgię. Tutaj zakończę, ponieważ w moim przekonaniu nie ma sensu dowodzić czegoś, co jest oczywistością.
Może po prostu zacytuję kolejny fragment „Ecclesia de Eucharistia”: „Ofiara Chrystusa i ofiara eucharystyczna są jedną ofiarą. Nauczał o tym wyraźnie już św. Jan Chryzostom: « Ofiarujemy wciąż tego samego Baranka, nie jednego dziś, a innego jutro, ale zawsze tego samego. Z tej racji i ofiara jest zawsze ta sama. (…) Również teraz ofiarujemy tę żertwę, która wówczas była ofiarowana i która nigdy się nie wyczerpie »”.
Jan Paweł II w dokumencie, o którym rozmawiamy zwraca również uwagę na to jak ważne jest godne przyjmowanie Komunii Świętej. Ostatnie lata pokazują nam niestety, że coraz mniej osób zdaje sobie sprawę, jak ważny jest to moment w życiu każdego katolika…
Banalizacja Najświętszego Sakramentu to jeden z największych problemów, z jakim mamy dzisiaj do czynienia. Wyraża się to w różnej postaci – przede wszystkim w sposobie przyjmowania Komunii Świętej…
Jan Paweł II wielokrotnie zwracał uwagę, że w naszym życiu są momenty, kiedy towarzyszy nam poczucie mysterium tremendum związanego z bojaźnią Bożą, która powoduje, że mając świadomość tego, iż przystępujemy do najświętszej rzeczywistości czujemy się niegodni i przystępujemy do niej bardzo sporadycznie.
Z drugiej strony przychodzi taki moment, w którym uświadamiamy sobie, że niezależnie od naszej niegodności Bóg udziela się nam po to, aby być pokarmem codzienności. To jest przecież myśl, która wynika wprost z Ewangelii, kiedy Chrystus mówi, że staje się dla nas pokarmem.
Pokarm jest tym, z czego powinniśmy korzystać codziennie, więc korzystajmy również z najważniejszego pokarmu – Ciała i Krwi Pańskiej pod postaciami chleba i wina. Nie możemy jednak zapominać o bojaźni Bożej! Musimy mieć świadomość tego, że przystępujemy do Najświętszego Sakramentu, co wymaga odpowiedniej postawy i odpowiedniego nastawienia – zarówno duchowej jak i fizycznej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że są osoby, które mogą mieć problem z uklęknięciem, co jest przede wszystkim efektem wyrugowania z naszych kościołów balasek, które kiedyś były wielką pomocą w przyjmowaniu Ciała Chrystusa na kolanach, ale to nie zmienia faktu, że ci, którzy mogą powinni pamiętać o tym, że przyjmują Ciało Pańskie, że przyjmują Boga i to domaga się po prostu odpowiedniej, pełnej szacunku i pobożności postawy.
Papież w „Ecclesia de Eucharistia” pisze także o kwestii kultu, jakim powinien być otaczany Najświętszy Sakrament poza Mszą Świętą…
No właśnie… Można godnie, na kolanach przyjmować Komunię Świętą, a zaraz po wyjściu z kościoła zapomnieć, że przyjęło się do swego serca Chrystusa – Boga Żywego. To kolejne zagrożenie, które jest poważnym i bolesnym problemem.
Chrystus czeka na nas w Najświętszym Sakramencie, a chwila spotkania z nim jest rzeczywistością wyjątkową. Żeby powiedzieć coś pozytywnego pozwolę sobie zauważyć, że od pewnego czasu mamy w Polsce inicjatywy całodobowych adoracji Najświętszego Sakramentu. Znam wspólnoty, w których ta adoracja rzeczywiście się tak odbywa i stać jest wiernych na to, żeby Chrystusowi w Najświętszym Sakramencie zapewnić swoją obecność nawet w godzinach nocnych. Znam grupę mężczyzn z diecezji gnieźnieńskiej, którzy pełnią adoracje nocne przy Najświętszym Sakramencie. O drugiej, trzeciej, czwartej w nocy przyjeżdżają do kościoła, aby czuwać przy Najświętszym Sakramencie.
Także widać wyraźnie, że są w Polsce ludzie, którzy mają w sobie poczucie i chęć towarzyszenia Chrystusowi. To są na pewno piękne światełka w mroku obojętności, która powszechnie się rozciąga…
Kolejny punkt „Ecclesia de Eucharistia”: „Zgromadzenie wiernych, które zbiera się w celu sprawowania Eucharystii, absolutnie potrzebuje kapłana z mocą święceń, który będzie jej przewodniczył, ażeby była prawdziwie wspólnotą eucharystyczną. Z drugiej strony wspólnota nie jest w stanie sama z siebie ustanowić sobie kapłana z mocą święceń. Jest on darem, który wspólnota otrzymuje dzięki sukcesji biskupiej pochodzącej od Apostołów. To biskup, za sprawą sakramentu Święceń, ustanawia nowego kapłana, udzielając mu władzy konsekracji Eucharystii. Dlatego « tajemnica Eucharystii nie może być sprawowana w żadnej wspólnocie bez kapłana z mocą święceń, jak tego wyraźnie nauczał Sobór Laterański IV »”. Minęło 20 lat… Coraz częściej na Zachodzie słychać, że kapłan w ogóle nie jest potrzebny…
Kapłan nie jest potrzebny, bo może być zastąpiony przez kapłankę, a nawet kapłanka nie jest potrzebna, bo ludzie mogą sobie odprawić Mszę i udzielić sakramentów „w głowie”, w dowolnym miejscu i czasie… Tak to obecnie wygląda w wielu episkopatach na Zachodzie…
Kiedy ostatni raz byłem w Niemczech brałem udział w… no właśnie nie wiem czym, bo Mszą Świętą bym tego nie nazwał… W wydarzeniu z udziałem kapłana, podczas którego kobieta ubrana w szaty para-liturgiczne niosła Najświętszy Sakrament. Tylko czekać aż zostanie wprowadzony przepis, że kobieta ma koncelebrować Mszę Świętą. Stąd już tylko pół kroku do kapłaństwa kobiet…
Oczywiście, że ci którzy to czynią, którzy twierdzą, że można w taki sposób sprawować Eucharystię motywują to brakiem kapłanów. Przepraszam, ale to pokazuje całkowity brak logiki… A może jest to diabelska logika… Takie działania nie uzupełnią braku powołań…
Widać jednak wyraźnie, że już niedługo kapłan będzie np. w Niemczech „normalnym zawodem” – żeby nim zostać nie będzie potrzebne powołanie, tylko skończenie kursu i zdanie egzaminu…
Znowu opisuję smutną rzeczywistość, więc pozwolę sobie przedstawić pozytyw. W punkcie 32 encykliki Jan Paweł II pisze: „Jeżeli Eucharystia stanowi źródło i szczyt życia Kościoła, tak samo jest nim w odniesieniu do posługi kapłańskiej. Stąd też wyrażając wdzięczność Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu, raz jeszcze powtarzam, że Eucharystia « jest główną i centralną racją bytu sakramentu Kapłaństwa, który definitywnie począł się w momencie ustanowienia Eucharystii i wraz z nią »”.
Wiem z opowieści moich współbraci pracujących m.in. w Brazylii, że do tej pory niektórzy miejscowi duchowni dziwią się, że polscy księża mają zwyczaj codziennego odprawiania Mszy Świętej nawet jeżeli nie mają wiernych obecnych na tejże Mszy Świętej. Odprawiają ją wówczas prywatnie. Dla kapłanów z Brazylii jest to coś dziwnego…
Pamiętam jak jeden z moich kolegów zaraz po przyjeździe do Brazylii wspominał spotkanie z miejscowym duchowieństwem, gdzie ktoś mu powiedział: „Pan Jezus odprawił jedną Mszę na krzyżu i tam też złożył jedną ofiarę. My tego nie poprawimy, więc nie ma co się za bardzo angażować w to nasze”. To był czas kwitnącej teologii wyzwolenia, która zastępowała Mszę Świętą jakimiś mitingami ludowymi. To pokazuje zdradę godności kapłańskiej, zdradę wielkości tego daru, jakim my – kapłani zostaliśmy obdarowani. Przyznam szczerze, że w ciągu moich 40 lat kapłaństwa, które za kilka tygodni będę obchodził, miałem tylko kilka dni, w których nie miałem możliwości odprawienia Mszy Świętej. Nie wyobrażam sobie po prostu, że mając ten cudowny dar kapłaństwa można zrezygnować z tego najcudowniejszego daru, jakim jest możliwość składania Najświętszej Ofiary. To jest po prostu rzecz, która dla mnie jest konstytutywna. Eucharystia jest bowiem źródłem i szczytem życia Kościoła i życia kapłana. I wiem, że takich jak ja jest w Polsce i na świecie dużo więcej i nie złamią nas żadne pomysły rodzące się za Odrą czy w innym miejscu na świecie.
W zakończeniu encykliki czytamy: „Każdy krok ku świętości, każde działanie podjęte dla realizacji misji Kościoła, każda realizacja programów duszpasterskich winny czerpać potrzebną siłę z tajemnicy eucharystycznej i ku niej się kierować jako do szczytu. W Eucharystii mamy Jezusa, Jego odkupieńczą ofiarę, mamy Jego zmartwychwstanie, mamy dar Ducha Świętego, mamy adorację, posłuszeństwo i umiłowanie Ojca. Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?”.
Jak powinniśmy przypominać dzisiaj o tym wiernym? Jak im uświadomić, że bez Eucharystii będziemy nędzarzami? Czy jest to w ogóle możliwe?
Przypominają mi się bowiem ostatnie słowa przypowieści o Łazarzu i bogaczu: »Lecz Abraham odparł bogaczowi: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł bogacz – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu Abraham: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”».
Ta przypowieść dzieje się na naszych oczach w Polsce. W ostatnich latach mieliśmy co najmniej dwa Cuda Eucharystyczne… Jeśli ludzie nie wierzą w cuda, to w co uwierzą?
Sam fakt pojawiania się Cudów Eucharystycznych jest z jednej strony dla wielu, którzy mają tego świadomość powodem do dumy i radości. Z drugiej strony jednak trzeba powiedzieć: te cuda są bardzo konkretnym znakiem Pana Boga wskazującym na to, że dzieje się coś niedobrego z naszą pobożnością w zakresie Eucharystii. Pan Bóg w sposób unaoczniony przypomina nam, że w Eucharystii nie chodzi o jakąś ludzką ideę, o jakąś „przebóstwioną materię”, tylko że chodzi o Boga Żywego i o Jego żywą obecność!
Te cuda są jakimś wstrząsem, który ma nam o tym przypominać. Jak uświadomić wiernym to, o co Pan pyta? To temat na osobną rozmowę. Powiem więc krótko: przeczytałem kiedyś bardzo oryginalne tłumaczenie słów św. Pawła. Zamiast: „W każdym położeniu dziękujcie”, tłumaczenie brzmiało: „We wszystkim bądźcie Eucharystią”. Co to znaczy „we wszystkim być Eucharystią”? Podczas Eucharystii otrzymujemy Ciało Chrystusa i zostajemy posłani w świat, aby świadczyć, że Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci.
Jeżeli przeżywamy Mszę Świętą w pełni świadomie, to jesteśmy w stanie realnie zmieniać świat, jesteśmy w stanie podejmować nasze programy życiowe, duszpasterskie, rodzinne, charytatywne etc. w sposób skuteczny, ponieważ siłą tych programów nie jest wówczas inwencja jego twórców, tylko ich siłą jest Żyjący Bóg.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek