Kościół katolicki musi przygotować się do przejścia przez pustynię, tak jak Izrael, który wyszedł z Egiptu. Pomocą w tej wędrówce będzie oparcie się na wierze zwykłych ludzi, a nie na ufności w pieniądze z podatków i elitarny-pseudokatolicyzm progresistów. Pisze o tym kardynał Walter Brandmüller, wybitny historyk Kościoła.
Kard. Walter Brandmüller odniósł się do postulatów niemieckiej Drogi Synodalnej, która obradowała niedawno we Frankfurcie nad Menem. Zebrani w tym mieście synodaliści ustalili odejście od wiary katolickiej w wielu dziedzinach, zwłaszcza antropologii i moralności. To, co stało się we Frankfurcie, budzi oburzenie w Kościele na całym świecie, ale niemieccy progresiści są zadowoleni. Według kard. Waltera Brandmüllera, temu zadowoleniu musi przyjść naturalny kres, związany z zanikiem państwowych środków pozwalających dalej funkcjonować takiemu frankfurckiemu-postępowemu systemowi. Purpurat napisał o tym w artykule, który opublikował austriacki portal Kath.net.
„Spojrzenie na sytuację Kościoła w Niemczech pokazuje niespotykany dotąd zanik zainteresowania opinii publicznej i mediów Kościołem. Tylko skandale budzą złośliwą ciekawość. Dotyczy to także Frankfurckich Synodalistów i ich Drogi. […] Kogo jeszcze miałoby interesować, co pod mianem Kościoła wyobraża sobie elita świeckich funkcjonariuszy, elita zainteresowana głównie sama sobą i swoim finansowaniem z podatku kościelnego?” – wskazał kardynał.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podkreślił, 5-10 proc. katolików, którzy chodzą regularnie w Niemczech na Mszę świętą, myśli zupełnie inaczej niż synodaliści. „Wszędzie można usłyszeć, że Frankfurcie Przedsiębiorstwo Funkcjonariuszy oddaliło się od katolickiej ludności i znalazło się na ziemi niczyjej” – dodał.
W efekcie roszczenie z Frankfurtu, by reprezentować niemieckich katolików albo i samą instytucję Kościoła, jest niepoważne.
„To wszystko – dzięki Bogu – nie jest jednak całą rzeczywistością. Równocześnie w cieniu Frankfurckiego Postępu były i nadal są parafie, w których żywy jest solidny katolicyzm, gdzie działają wierni wierze i pełni zapału księża i świeccy. Godna liturgia, świadoma praktyka sakramentalna są tam cały czas – albo ponownie – oczywistym elementem przekazu wiary, kazania są wierne Urzędowi Nauczycielskiemu, a wszystko to zakorzenione jest w zaangażowaniu społecznym i charytatywnym” – napisał. W takich parafiach, napisał, pojawiają się wciąż powołania, choć prowadzą one życie na pół skryte, bez rozgłosu, nie mówi się w nich o Drodze Synodalnej.
Obecna sytuacja, pisze kardynał, nie będzie wieczna: potrwa tylko do momentu, w którym napływać będzie strumień pieniędzy z podatku kościelnego. „Sprawdzam” może przyjść szybciej, niż się myśli: nie tylko ze względu na rosnącą liczbę odejść z Kościoła, ale również wskutek decyzji politycznych lewicowych i muzułmańskich (sic) środowisk w Bundestagu. Może dojść również do występowania z Kościoła tych, którzy są wierni wierze – bo nie chodzi tu wcale o porzucenie Kościoła, ale o odrzucenie systemu przymusowych podatków wspierających główną linię.
Kardynał wskazał, że tak jak niegdyś Izrael musiał wyjść z Egiptu, tak dziś chrześcijanie muszą odrzucać ateistyczną i amoralną kulturę. I nas czeka droga przez pustynię, kto wie, jak długa. Jak się na to przygotować? Należy według purpurata spojrzeć w kierunku instytucji, które już od dawna są niezależne od systemu podatków kościelnych – a cieszą się przy tym wieloma powołaniami.
Wskazał na przykład na benedyktynów z Nursji, których klasztor został w 2016 roku zniszczony wskutek trzęsienia ziemi. Biorąc się do odbudowy benedyktyni nie oglądali się na środki państwowe pochodzące z podatków, ale czekali na płynące szerokim strumieniem datki wiernych, którzy zechcieli wesprzeć dzieło odbudowy. Innym przykładem jest założenie Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. Choć Polacy cierpieli z powodu skutków I wojny światowej, zebrali potrzebne środki i stworzyli uczelnię. W ten sam sposób powinno budować się dziś Kościół w Niemczech, nie polegając na podatku kościelnym, ale na wierze ludzi.
Źródło: Kath.net
Pach