– Pandemia ujawniła nie tyle słabość Kościoła, ile liczne słabości duszpasterstwa, które w ostatnich dekadach narastały. Okazało się, że w arcytrudnej chwili nie mamy wiele do zaoferowania chorym i umierającym – nie tylko na COVID. Bardzo wielu ludzi czuło się po prostu opuszczonych – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela” ks. prof. Waldemar Chrostowski.
Kapłan dzieli się z czytelnikami osobistym świadectwem. – 1 listopada 2020 roku zmarła, z przyczyn kardiologicznych, moja bratowa. Wieczorem trafiła do szpitala, do którego nie można było wejść, a nazajutrz rano lekarka wyszła do drzwi i zakomunikowała, że chora nie żyje… Nie mówię: Kościół nie zdał egzaminu, to byłoby niesprawiedliwe. Byli i są w Kościele ludzie, którzy widzieli – i nadal widzą – zło tego, co się wtedy działo i starali się skutecznie działać. Ale jeżeli spojrzeć na wszystko w całości – był to bardzo trudny czas i z tego ciężkiego czasu wyszliśmy bardzo obolali – relacjonował.
W rozmowie poruszono również kwestię zjawiska odchodzenia z Kościoła, co obserwujemy właśnie po tzw. pandemii koronawirusa. Wiele osób, na co wskazują statystyki, nie wróciło na Msze Święte, kolejni zaś przestali na przykład przyjmować kapłana po kolędzie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie znam statystyk i niewiele mnie one obchodzą, bo są mocno sterowalne – odpowiedział ks. Chrostowski. – Po pandemii, w czasie której zobowiązano księży, żeby nie wpuszczali wiernych do świątyni, nastąpiło otrzeźwienie i uczestników liturgii stale przybywa. Pocieszające jest to, że zdecydowana większość obecnych w kościele przyjmuje Komunię Świętą i czynnie uczestniczy w życiu sakramentalnym. Nie ma już takich sytuacji jak do niedawna, gdy w kościołach wiejskich, na placu przykościelnym, podczas Mszy Świętej mężczyźni stali i palili papierosy uznając, że to wystarczy jako udział w Eucharystii – podkreślił.
Zapytany o trwający synod o synodalności duchowny odparł: „Najważniejsze jest pytanie o Kościół, a nie o synod. Kościół, który trwa od 2 tys. lat, przeżywał rozmaite ciężkie chwile. Obecny kryzys, jeżeli chcemy używać tego określenia, dotyczy nie tyle Kościoła jako takiego, ile każdej i każdego z nas. Obejmuje pytanie o naszą wiarę i miejsce w Kościele, a przede wszystkim o naszą więź z Jezusem Chrystusem i wypełnianie powinności, które z niej wynikają. Kryzys polega na tym, że wstydzimy się swojej wiary, odchodzimy od niej i nie dbamy należycie o religijne wychowanie dzieci i młodzieży”.
– Nie ma Kościoła obok nas, ludzi ochrzczonych, ani też nie ma Kościoła bez nas. Kościół albo trwa w nas i w nas żyje, albo przenosi się gdzie indziej. Przecież są całe połacie świata, gdzie chrześcijanie dają żywe świadectwo Chrystusowi, posunięte do męczeństwa. To nie jest tak, że jeżeli my słabniemy w wierze, Bóg staje się w świecie emigrantem. Nigdy nie będzie emigrantem w świecie, który stworzył i zbawił. Stale potrzebuje jednak tych, którzy dawaliby Mu wiarygodne świadectwo – podsumowuje ks. prof. Waldemar Chrostowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK
LISICKI, KRATIUK, CHMIELEWSKI. Rusza drugi etap synodu! Kto powstrzyma rewolucję?