Kościół nie jest rodzajem klubu dyskusyjnego, w którym toczy się nieustanna walka opinii. Podejmowanie decyzji jest trwale związane z urzędem sakramentalnym. Nie można wdrażać w Kościele demokratyczno-politycznych sposobów działania. O naturze Kościoła, sporach o synodalność oraz o ideologii gender mówił portalowi PCh24.pl ordynariusz Ratyzbony, bp Rudolf Voderholzer.
Bp Rudolf Voderholzer jest od 2012 roku ordynariuszem bawarskiej Ratyzbony. Zastąpił na tym urzędzie bp. Gerharda Ludwiga Müllera, powołanego wówczas do Rzymu, wkrótce kreowanego kardynałem. Bp Rudolf Voderholzer od samego początku krytykuje kurs niemieckiej Drogi Synodalnej, który uważa za zgubny dla Kościoła. Pod jego auspicjami działa Instytut Benedykta XVI, który rozwija myśl byłego papieża.
***
Wesprzyj nas już teraz!
Paweł Chmielewski, PCh24pl: Od śmierci papieża Benedykta XVI minęło już niemal pół roku. Jak wygląda dziś w Niemczech recepcja jego myśli teologicznej, zwłaszcza w Ratyzbonie, gdzie funkcjonuje Instytut Papieża Benedykta XVI?
Bp Rudolf Voderholzer: Instytut Benedykta XVI, który jest finansowany przez diecezję Ratyzbony, kończy właśnie wydanie wszystkich dzieł teologicznych Józefa Ratzingera. Ukażą się jeszcze dwa tomy; jeden z nich będzie tomem biograficznym, w którym znajdą się też teksty naukowe z okresu emerytury papieża, drugi to będzie skorowidz. Recepcja idzie pełną parą. Wkrótce w ramach wydawanych przez Instytut „Studiów Ratzingeriańskich” ukaże się praca mojego referenta teologicznego, która dowodzi ciągłości pomiędzy eucharystyczną eklezjologią Communio Józefa Ratzingera/Benedykta XVI a rozumieniem synodalności przez papieża Franciszka. W murach Instytutu instalowana jest właśnie prywatna biblioteka papieża Benedykta i przeglądana jest pozostała część jego prywatnego majątku. Śmierć Józefa Ratzingera raczej wzmogła niż osłabiła międzynarodowe zainteresowanie jego teologią; Instytut w Ratyzbonie jest postrzegany jako centrum badań Ratzingeriańskich.
Wydaje się, że w toczącej się aktualnie dyskusji o przyszłości Kościoła teologia straciła swoje właściwe miejsce. Dominuje dyskurs socjologiczny. Widoczne jest to zwłaszcza w Niemczech na Drodze Synodalnej. Dlaczego wiodące autorytety kościelne w Niemczech i w innych miejscach Europy nie poświęcają teologii wystarczającej uwagi?
Dominacja dyskursu socjologicznego jest niebezpieczeństwem, na które Józef Ratzinger zwrócił uwagę już w 1961 roku podczas dyskusji z Hansem Küngiem. Küng dostrzegał ścisły związek pomiędzy Soborem a Kościołem, bo uważał, że Kościół jest w istocie „Soborem z Bożego powołania”, a zwołany Sobór jako zgromadzenie biskupów jest „Soborem z ludzkiego powołania”. Ratzinger sprzeciwiał się takiej przeważająco etymologicznej argumentacji Künga i wskazywał jasno, że jego teza jest dużym zagrożeniem dla rozumienia Kościoła. Można byłoby bowiem uznać, że w takim razie Kościół jest rodzajem „klubu dyskusyjnego” w którym toczy się nieustanna walka opinii, zwłaszcza wśród teologów. Ratzinger podkreślał, że w ten sposób polityzuje się pojęcie Kościoła. Przeciwstawiał temu rozumienie Kościoła w duchu żywego organizmu, który żyje w obecności Słowa Bożego w sakramencie i w przepowiadaniu.
Możemy dziś poczuć, jak skuteczna była ówczesna teza Künga. Chociaż Sobór jako taki z zupełną jasnością nauczał eucharystycznej eklezjologii Communio, wśród wielu teologów pojawił się pewien rodzaj „eklezjologii Concilium” według Künga. W zgodzie z Tradycją Kościoła młody teolog soborowy Ratzinger stwierdzał: Kościół jest ze swojej istoty „communio” a od czasu do czasu potrzebuje ograniczonego czasowo „Soboru”.
Niemiecka Droga Synodalna natrafia w Watykanie na duży sprzeciw. Jednym z najgorętszych punktów jest utworzenie Rady Synodalnej, która w ocenie krytyków może przejąć kompetencje biskupów, co mogłoby doprowadzić do obalenia hierarchicznej struktury Kościoła. Dlaczego Rada Synodalna to błędny projekt?
W ciągu minionych 10 lat papież Franciszek mówił o synodalności przynajmniej pięćdziesiąt razy. Jedno wynika z tego jasno: synodalność nie oznacza dla Kościoła tworzenia nowych struktur, ale ożywienie istniejących struktur nowym duchem. Na wszystkich poziomach ma zapanować prawdziwa otwartość w wymianie między ludźmi oraz wspólna otwartość na Ducha Świętego. Papież kilkukrotnie podkreślał, że synod nie jest parlamentem i wskazywał w ten sposób wyraźnie, że wdrażanie demokratyczno-politycznych sposobów działania, jak na przykład zdobywania większości poprzez publiczny nacisk, nie ma nic wspólnego z synodalnością w rozumieniu Kościoła.
Rada Synodalna, tak jaką ją przyjęło Zgromadzenie Synodalnej, bez właściwych skutków prawnych (zob. Art. 11, par. 5 statutu „Drogi synodalnej”), stwarza poważne niebezpieczeństwo dążenia do takich właśnie politycznych form działania. Co więcej przewiduje się tu synodalne organy decyzyjne, których nie dopuszcza ani prawo kanoniczne ani stojąca za nim eklezjologia. Decision-taking w Kościele apostolskim jest trwale związane z urzędem sakramentalnym.
Z polskiej perspektywy to jednak nie Rada Synodalna jest tym, co najbardziej szokuje w niemieckiej Drodze Synodalnej; chodzi raczej o dwa inne postulaty. Jednym z nich jest całkowita przebudowa etyki seksualnej. We wielu wspólnotach w Niemczech, wbrew nauce Kościoła, błogosławi się dziś pary homoseksaulne. Droga Synodalna mówi też o wdrażaniu ideologicznej antropologii płci (ideologia gender). Ten sam problem występuje również w innych krajach, jak Belgia, Włochy czy USA. Czy Kościół katolicki rzeczywiście powinien przebudować swoją etykę seksualną i przyjąć w tej kwestii pewien rodzaj libertynizmu?
To paradoks: Z jednej strony w zupełnie wyjątkowy na przestrzeni dziejów sposób społeczeństwo zapisało sobie na sztandarach ochronę środowiska, by ratować klimat a razem z nim przypuszczalnie w ogóle cały świat. Z drugiej strony człowiek na nieznaną dotąd skalę wynosi się ponad swoją własną naturę. Jako chrześcijanie mówimy w świetle biblijnej wiary w Boga i w świetle kościelnego wyznania wiary o „stworzeniu”. Centralną wypowiedzią biblijnej opowieści o stworzeniu jest, w przypadku człowieka, kwestia jego podobieństwa do Boga, to, że człowiek jest rozumiany w związku z byciem na obraz i podobieństwo Boże. W najściślejszy sposób wiąże się z tym podział na dwie płcie, mężczyznę i kobietę, oraz ich odniesienie do siebie nawzajem oraz do Boga. To horyzontalne i wertykalne odnoszenie ku transcendencji jest istotowym elementem bycia osobą. Oto przesłanie, które my jako Kościół musimy wnieść do debaty o gender. Hans Urs von Balthasar mówił dokładnie w tym sensie o historycznej misji Kościoła: „Być może Kościół katolicki, na gruncie swojej własnej struktury, jest ostatnim bastionem ludzkości prawdziwego docenienia różnic między płciami”. Kiedy porówna się z tym odpowiednie teksty „Drogi synodalnej”, można dostrzec, jak wielkie jest tu przeciwieństwo.
Drugim szokującym postulatem jest chęć marginalizacji kapłaństwa. Ma się wrażenie, że Droga Synodalna interpretuje kapłaństwo w duchu egalitaryzmu i demokratyzmu, a może nawet chce je przekształcić w zgodzie z ideami reformatorów XVI stulecia jak Marcin Luter. Czy Kościół naprawdę może zrezygnować z kapłaństwa na rzecz kolektywnej posługi wszystkich ochrzczonych?
Wszystko to jest skutkiem fundamentalnego błędu, który polega na czysto socjologicznym traktowaniu Kościoła. Wówczas wszystkie posługi i urzędy funkcjonują w ramach systemu, gdzie można je dowolnie wymieniać. W nadchodzących latach istnieje palące zadanie przypomnienia o sakramentalnej istocie Kościoła (Lumen gentium 1).
Toczy się obecnie dyskusje o roli. O ile nauczanie Kościoła na temat prezbiteriatu jest jednoznaczne, to sytuacja wokół sakramentalnego diakonatu zdaje się być dość niejasna. Jak odnosi się Ksiądz Biskup do tego tematu i czego spodziewa się w przyszłości?
Posługa sakramentalna w Kościele składa się z jednego Ordo w trzech stopniach. Urząd nauczycielski Kościoła jednoznacznie wyjaśnił kwestię dostępności sakramentu święceń w Ordinatio sacerdotalis (1994). Trzeba to wyjaśnienie uczynić zrozumiałym. Wszystko inne budzi tylko nowe oczekiwania, które będą musiały spotkać się z rozczarowaniem. Jest bardzo wiele pól, na których możliwe są pozytywne zmiany. Moim zdaniem jest bezcelowe skupiać się wyłącznie na tym, czego nie da się zmienić.
Proces synodalny toczy się dziś na całym świecie. Podczas spotkania synodalnego w Pradze w lutym tego roku biskupi i świeccy z Europy zgodzili się na „jedność w różnorodności”. Niestety wydaje się, że chodzi również o różnorodność wiary. Jak wyobraża sobie Ksiądz Biskup przyszłość Kościoła w Europie, gdzie w różnych krajach ma się zupełnie różne rozwiązania w fundamentalnych zagadnieniach etycznych i doktrynalnych? Czy nie stoimy przed koniecznością przywrócenia prawdziwej jedności wiary w Europie?
Wraz z chrztem człowiek jest włączany w jeden, święty, katolicki i apostolski Kościół, nieważne, gdzie go otrzymuje: w Ratyzbonie, Pradze czy w Tokio. Jest tylko jeden Kościół katolicki, który realizuje się w pełni każdym Kościelne lokalnym prowadzonym przez biskupa i stojącym w jedności z biskupem Rzymu. Nic się tutaj nie zmieni, to jest kryterium dla wszystkich. Myślę na przykład o katolikach w dawnej NRD. Zaświadczają, jak wdzięczni byli i są za centralne zakotwiczenie w Rzymie, który nie jest dla nich obciążeniem, ale źródłem wolności i niezależności. Każdą różnorodność w wierze należy mierzyć podług tego kryterium. Jestem przekonany, ze przyjdzie czas, w którym jedność będzie silniej podkreślana i silniej widoczna. Byłoby to w każdym razie, w obecnej sytuacji ludzkości, wartościową posługą Kościoła, który mógłby stać się promotorem pokoju i porozumienia między ludźmi, „znakiem i narzędziem najgłębszego zjednoczenia z Bogiem oraz jedności całej ludzkości” (Lumen gentium 1).
Rozmawiał Paweł Chmielewski
***
PCh24.pl: Der Tod von Papst Benedikt XVI. ist bald sechs Monate her. Wie wird sein theologisches Denken heute in Deutschland, insbesondere im Bistum Regensburg, wo das Institut Papst Benedikt XVI. tätig ist, rezipiert?
Bischof Rudolf Voderholzer: Das Institut Papst Benedikt XVI., das vom Bistum Regensburg finanziert wird, steht kurz vor dem Abschluss der Gesamtausgabe des theologischen Werkes Joseph Ratzingers. Zwei Bände werden noch erscheinen, ein biografischer Band, in den auch die wissenschaftlichen Texte aus der Zeit der Emeritierung des Papstes einfließen werden und ein Registerband. Die Rezeption ist in vollem Gang. Kürzlich ist in den vom Institut herausgegebenen „Ratzinger-Studien“ eine Arbeit meines theologischen Referenten erschienen, die die Kontinuität zwischen der eucharistischen Communio-Ekklesiologie Joseph Ratzingers / Benedikts XVI. und dem Synodalitätsverständnis von Papst Franziskus aufweist.
In den Räumen des Instituts wird im Augenblick die persönliche Bibliothek von Papst Benedikt aufgebaut und der übrige private Nachlass gesichtet. Das weltweite Interesse an der Theologie Joseph Ratzingers wird durch seinen Tod eher gefördert als geschmälert und das Institut in Regensburg wird als Zentrum der Ratzinger-Forschung wahrgenommen.
Es scheint, dass die Theologie in der kirchlichen Zukunftsdiskussion ihren eigentlichen Stellenwert verloren hat. Der soziologische Diskurs dominiert. Dies zeigt sich insbesondere in Deutschland am Synodalen Weg. Warum schenken führende kirchliche Autoritäten in Deutschland und anderswo in Europa der Theologie nicht genügend Aufmerksamkeit?
Die Dominanz des soziologischen Diskurses, ist eine Gefahr, auf die Joseph Ratzinger bereits 1961 in einer Debatte mit Hans Küng aufmerksam gemacht hatte. Küng sah ein enges Repräsentationsverhältnis zwischen dem Konzil und der Kirche insgesamt, weil er behauptete, die Kirche sei wesenhaft „Konzil aus göttlicher Berufung“ und das einberufene Konzil als Bischofsversammlung selbst sei ein „Konzil aus menschlicher Berufung“.
Ratzinger widerlegte die überwiegend etymologische Argumentation Küngs und machte deutlich, dass seine These eine erhebliche Gefahr für das Kirchenverständnis darstelle. Man könne dann nämlich davon ausgehen, dass die Kirche eine Art „Debattierclub“ darstelle, in dem ein ständiger Wettstreit der Meinungen, vor allem der Theologen, stattfinde. Ratzinger machte deutlich, dass der Kirchenbegriff damit politisiert werde. Er stellte ihm ein Kirchenverständnis im Sinne eines lebendigen Organismus gegenüber, der von der Gegenwart des göttlichen Wortes im Sakrament und in der Verkündigung lebt.
Wir können heute erleben, wie wirkmächtig die damalige These Küngs war. Obwohl das Konzil selbst dann ganz klar eine eucharistische Communio-Ekklesiologie lehrte, hat sich bei vielen Theologen eine Art „Conciliums-Ekklesiologie“ nach Küng festgesetzt. Mit der tradition der Kirche hielt der junge Konzilstheologe Ratzinger fest: Kirche ist wesenhaft „communio“ und braucht hin und wieder ein zeitlich klar begrenztes „Konzil“.
Der Deutsche Synodale Weg stößt im Vatikan auf großen Widerstand. Einer der heikelsten Punkte ist die Einrichtung des Synodalen Rates, der nach Ansicht von Kritikern die Kompetenzen der Bischöfe übernehmen könnte, was zu einer Störung der hierarchischen Struktur in der Kirche führen könnte. Warum ist der Synodale Rat das falsche Projekt?
Papst Franziskus hat in den vergangenen zehn Jahren mindestens fünfzig Mal über Synodalität gesprochen. Eines geht daraus ganz deutlich hervor: Synodaler zu werden, bedeutet für die Kirche nicht, neue Strukturen zu schaffen, sondern die vorhandenen Strukturen mit neuem Geist zu beleben. In allen Ebenen soll eine echte Offenheit im Austausch der Menschen untereinander und eine gemeinsame Offenheit gegenüber dem Heiligen Geist vorherrschen.
Mehrmals betonte er, dass eine Synode kein Parlament sei und macht damit deutlich, dass der Einzug demokratisch-politischer Handlungsweisen, wie z.B. Mehrheitsgewinnung durch öffentlichen Druck, nichts mit Synodalität im Sinne der Kirche zu tun haben. Der synodale Rat, wie ihn die Synodalversammlung – ohne jegliche Rechtswirkung (vgl. Art. 11, Abs. 5 der Satzung des „synodalen Weges“) – beschlossen hat, steht in großer Gefahr, genau diese politischen Umgangsformen zu fördern. Und nebenbei bemerkt sind weder vom Kirchenrecht noch von der ihr zugrundeliegenden Ekklesiologie synodale Entscheidungsorgane zulässig. Das decision-taking ist in der apostolischen Kirche bleibend an das sakramentale Amt gebunden.
Aus polnischer Sicht ist es jedoch nicht der Synodale Rat, der am meisten schockiert, sondern zwei weitere Postulate des deutschen Synodalen Weges. Eine davon ist eine vollständige Überarbeitung der Sexualethik. In vielen Gemeinden in Deutschland werden heute entgegen der Lehre der Kirche homosexuelle Paare gesegnet. Der Synodale Weg spricht auch von der Bekräftigung der ideologischen Anthropologie des Geschlechts (gender-Ideologie). Auch in anderen Ländern wie Belgien, Italien oder den USA gibt es ein ähnliches Problem. Sollte die katholische Kirche wirklich ihre Sexualethik überarbeiten und in dieser Hinsicht eine Art Libertinismus annehmen?
Es ist paradox: Einerseits hat die Gesellschaft sich wie selten zuvor den Schutz der Umwelt auf die Fahnen geschrieben, um das Klima und damit vermeintlich die Welt zu retten. Andererseits erhebt sich der Mensch in bisher ebenfalls ungekanntem Ausmaß über seine eigene Natur. Als Christen sprechen wir im Licht des biblischen Gottesglaubens und des kirchlichen Glaubensbekenntnisses von „Schöpfung“. Und die zentrale Aussage des biblischen Schöpfungsberichtes im Bezug auf den Menschen ist die Rede von seiner Gottebenbildlichkeit, dass der Mensch von seinem Bild- und Gleichnis-Sein Gottes her verstanden wird.
Damit ist aufs Engste verknüpft die Zweigeschlechtlichkeit als Mann und Frau und ihre Relationalität aufeinander und auf Gott hin. Diese horizontale und vertikale Transzendenzverwiesenheit ist wesentliches Element seines Personseins. Das ist die Botschaft, die wir als Kirche in die Gender-Debatten einbringen müssen. Hans Urs von Balthasar hat ganz in diesem Sinne geradezu von einer historischen Sendung der Kirche gesprochen: „Vielleicht ist die katholische Kirche aufgrund ihrer eigenen Struktur das letzte Bollwerk in der Menschheit einer echten Würdigung der Differenz der Geschlechter“. Wenn man damit die entsprechenden Texte des „synodalen Weges“ vergleicht, sieht man, wie groß der Gegensatz geworden ist.
Das zweite schockierende Postulat ist ein Versuch, das Priestertum abzuwerten. Man hat den Eindruck, dass der Synodale Weg das Priestertum in einem egalitären und demokratischen Geist interpretieren und vielleicht sogar im Sinne der Ideen der Reformatoren des 16. Jahrhunderts wie Martin Luther umgestalten wollte. Kann die Kirche tatsächlich auf das Priestertum zugunsten des kollektiven Dienstes aller Getauften verzichten?
Das sind alles Folgen eines Grundfehlers, und zwar der rein soziologischen Betrachtung von Kirche. Dann werden alle Dienste und Ämter Funktionen in einem System, die beliebig austauschbar sind. Es wird eine dringende Aufgabe der kommenden Jahre, das sakramentale Wesen der Kirche (Lumen gentium 1) in Erinnerung zu rufen.
Es gibt auch Diskussionen über die Rolle der Frau. Die Situation rund um den sakramentalen Diakonat ist unklar; Die Lehre der Kirche über das Presbyterium ist eindeutig. Wie stehen Sie zu diesem Thema und was erwarten Sie für die Zukunft?
Das sakramentale Amt in der Kirche besteht aus einem Ordo in drei Stufen. Das kirchliche Lehramt hat die Frage der Zulassung zum Weiheamt in „Ordinatio sacerdotalis“ (1994) endgültig geklärt. Diese Klärung gilt es, verständlich zu machen. Alles andere schafft nur neue Erwartungen, die dann wieder enttäuscht werden. Es gibt so viele Felder, wo positive Gestaltung möglich ist. Sich nur auf das zu konzentrieren, was nicht änderbar ist, halte ich nicht für zielführend.
Der synodale Prozess findet auch überall auf der Welt statt. Bei der Synodenversammlung im Februar dieses Jahres in Prag einigten sich Bischöfe und Laien aus Europa auf „Einheit in Vielfalt“. Leider scheint es auch eine Glaubensvielfalt zu geben. Wie stellen Sie sich die Zukunft der Kirche in Europa vor, da verschiedene Länder in vielen grundlegenden ethischen und doktrinären Fragen völlig unterschiedliche Herangehensweisen haben? Ist es nicht notwendig, eine echte Einheit des Glaubens in Europa wiederherzustellen?
Wer getauft wird, wird aufgenommen in die eine, heilige, katholische und apostolische Kirche, ganz egal, wo er getauft wird, ob in Regensburg, Prag oder Tokio. Es gibt nur eine katholische Kirche, die in jeder Ortskirche, die von einem Bischof geleitet wird und in Gemeinschaft mit dem Bischof von Rom steht, ganz realisiert ist. Daran wird sich nichts ändern und das ist der Maßstab für alle. Wenn ich z.B. an die Katholiken in der ehemaligen DDR denke. Sie bezeugen, wie dankbar sie waren und sind für diese zentrale Verankerung in Rom, die für sie nicht Belastung, sondern Quelle der Freiheit und Unabhängigkeit ist.
Jegliche Glaubensvielfalt wird sich daran messen lassen müssen. Und ich bin mir sicher, dass auch wieder eine Zeit kommen wird, in der stärker die Einheit betont und gesehen wird. Es wäre jedenfalls in der heutigen Lage der Menschheit ein wertvoller Dienst der Kirche, die damit zum Motor von Völkerverständigung und Frieden, zum „Zeichen und Werkzeug für die innigste Vereinigung mit Gott wie für die Einheit der ganzen Menschheit“ (Lumen gentium 1) werden könnte.
Das Interview geführt von Paweł Chmielewski